ŚWIĘTY MIKOŁAJ RATUJE OD ŚMIERCI TRZECH NIEWINNYCH, 1913

Ilia Riepin (1844–1930)

publikacja 08.01.2009 10:16

Rosyjskie Muzeum Narodowe w Sankt-Petersburgu

Biskup z głowami
Wiecie, kim jest ten człowiek w centrum obrazu? To święty Mikołaj. Tak, ten, którego wspomnienie obchodziliśmy parę dni temu.
– A gdzie czerwona czapka? – zdziwicie się. – Gdzie czerwony kubrak obszyty białym futerkiem, gdzie worek, sanie, gdzie renifery? – zakrzykniecie.
Nie krzyczcie tak. Te czerwone stworzenia z brodami to nie są żadne Mikołaje, tylko nieudolne podróby. Prawdziwy święty Mikołaj jest biskupem – tak, jak widzicie na obrazie. Nie ma on tu, co prawda, mitry, ale myślicie, że biskup szarpałby się z jakimś przymulastym katem w mitrze na głowie? Bo ten duży chłop z prawej strony to kat, co łatwo można poznać po jego niemiłym spojrzeniu. Trudno zresztą żeby miał miłe spojrzenie, skoro mu ktoś przeszkadza w pracy. A jeśli on miał płacone od głowy? Taka głowa piechotą nie chodzi, a tu, prócz tego z przodu, jeszcze dwaj klienci w łańcuchach czekają na swoją kolej. Taka okazja! Co trzy głowy to nie jedna, a on nawet jednej nie obetnie, bo święty Mikołaj sprawi, że katowi głowy przejdą koło nosa.

Zlecenie na urzędników
Bo to było tak: Mikołaj był biskupem Myry – takiego miasta w dzisiejszej Turcji. Wszyscy go tam szanowali, bo był dobrym człowiekiem. Ale w Myrze mieszkał też gubernator cesarski, łajdak pierwszej klasy. Przyjął łapówkę od jakichś drani, którzy chcieli pozbyć się trzech urzędników. Urzędnicy byli niewinni, ale co z tego. Gubernator coś tam na nich wymyślił i łup! – kara śmierci. Urzędnicy nie byli z tego bardzo zadowoleni, bo co to za urzędnik bez głowy. Ale co mieli robić – nikt ich nie pytał, czy się zgadzają. Więc oni w płacz i lament. Aż tu nagle… Nie no, co to za niespodzianka, skoro i tak widzicie, co się stało. Przyszedł biskup (podobno zjawił się w cudowny sposób) i wstrzymał egzekucję. A potem powiedział coś do słuchu gubernatorowi. To ten goryl w czerwonym, który tak usilnie coś tłumaczy biskupowi. Według tradycji Mikołaj tak go przycisnął, że gubernator wszystko wyśpiewał, a nie były to kolędy. W ten sposób niewinność urzędników wyszła na jaw, a gubernator wyszedł na „osobę podatną na korupcję”. Podobno prosił potem o wybaczenie.

Udawanie Kozaka
No dobrze. Tyle jeśli chodzi o treść obrazu. Ale przecież ktoś go namalował. Jego autorem jest Ilia Riepin, malarz rosyjski. Rosjanie zawsze mieli wielkie nabożeństwo do świętego Mikołaja. Przedstawia go mnóstwo ikon. Riepin namalował go w takim właśnie „ikonicznym” stroju. Bo Riepin w ogóle lubił tradycję swojego narodu. Ponieważ pochodził z Ukrainy, bardzo cenił zwyczaje i historię Kozaków. Swojego syna ogolił kiedyś jak Kozaka, czyli na pałę, tylko na czubku głowy zostawił mu długi kosmyk. To się nazywało osełedec. Ubierał go też w koszulę, szarawary i żupan. Nie wiem, czy młody Riepin wybaczył to ojcu, ale chyba tak, bo ponoć nieźle się bawili. On i tata byli Kozakami, a dwie córki malarza były postaciami z ukraińskich opowieści.
Fascynacja Riepina historią i dniem dzisiejszym zaowocowała mnóstwem znakomitych obrazów. Znacie „Burłaków na Wołdze”? Aha, nie znacie. Ale dobre, naprawdę. Wystukajcie sobie w wyszukiwarce, to zobaczycie. Możecie też wystukać „Gioconda”, tyle że to nie ma sensu, bo „Giocondę” namalował zupełnie kto inny. No, ale możecie.
Życzę miłych poszukiwań fałszerstw, których tym razem jest dziesięć.

Wasz
Franek fałszerz