Pożegnanie z myszą

Kamil Szczurski

|

MGN 03/2011

publikacja 15.02.2011 12:39

Kiedy dawno, dawno temu wymyślono komputery, bardzo szybko okazało się, że wypisywanie poleceń jest nieludzkie. Nieludzko nudne. Zaczęto więc szukać sposobu, by zamiast pisać – pokazywać. Tak urodziła się mysz.

Pożegnanie z myszą Kinect ma w środku czujnik głębi obrazu, kamerę RGB, wielokierunkowy mikrofon, oraz napęd, który pozwala na śledzenie obrazu. Oczywiście to nie wszystko. Okiem Xboxa zawiaduje specjalny procesor, odpowiedzialny za przetwarzanie sygnałów zbieranych przez czujniki fot. MICROSOFT

Gryzoń komputerowy to urządzenie, które przenosi ruch naszej ręki na ekran, a przycisk na jego grzbiecie emuluje dotknięcie palcem. Kliknięcie (na szczęście wymyślone przez paru zakurzonych językoznawców „tupnięcie” się nie przyjęło) wskazuje jakiś punkt ekranu, a komputer wykonuje przypisaną temu miejscu funkcję. To oczywiście duże uproszczenie, niemniej zasada pokazywania palcem w świecie komputerowym uznana została za obowiązującą. Zanim Steve Jobs z Stevem Wozniakiem zaczęli w garażu montować pierwsze komputery spod znaku jabłka, powstał prototyp myszy komputerowej – drewniany, ale już mający swoje podstawowe cechy. Było to jeszcze nawet, zanim Xerox wprowadził pierwszy interfejs graficzny, zanim pojawiło się biurko – zwane z angielska desktopem – i zanim Okna otwarły się na świat.

SWOBODA NA MIARĘ OGONA
Pokazywanie myszą ma jednak wady. Po pierwsze, jesteśmy uwiązani długością ogona – kabla, po drugie dzieje się tylko w 2 wymiarach – na płaszczyźnie. O ile jeszcze problem ogona da się jakoś pokonać (są urządzenia radiowe), o tyle z samej zasady działania myszy wynika konieczność pokazywania „przedmiotów” leżących na „biurku”. Urzędnikom i innym gryzipiórkom wystarczy. Ale, nie od dziś wiadomo, że o ile biurokracja jest hamulcem rozwoju cywilizacji, o tyle gry komputerowe są jej motorem. Dowód? Gdyby nie coraz bardziej realistyczne zabawy z komputerem, nie mielibyśmy przestrzennej muzyki, trójwymiarowej grafi ki, procesorów zdolnych to wszystko uciągnąć, i pamięci potrafiącej pomieścić. Na potrzeby gier wymyślono szereg urządzeń wskazująco-sterujących, takich jak joysticki, pady, kierownice i inne, mniej lub bardziej doskonałe narzędzia. Wszystkie jednak okazały się niewystarczające, a przede wszystkim – mało uniwersalne.

RUSZYMY Z POSAD BRYŁĘ ŚWIATA
W świecie komputerów – podobnie jak w świecie ludzi – spotykamy zjawisko specjalizacji. Tak jak mamy fachowców od zjeżdżania na nartach prosto i osobnych od jazdy slalomem, tak oprócz blaszaków do wszystkiego mamy komputery do gier. To tzw. konsole, czyli PS3, Xbox360 czy Wii. I właśnie w tym miejscu pojawił się problem. Mysz, joystick czy inny pad przestały wystarczać. Bo jak tu machać mieczem za pomocą guzika? Pierwsza była Wii. Cudowne dziecko Nintendo wniosło nową jakość w kontaktach z grą. Wiilot (Wii Remote) to mysz działająca w przestrzeni. Chowa w sobie czujnik ruchu, przyspieszeniomierz i kamerę z filtrem podczerwieni. Nie ma ogona – z konsolą dogaduje się za pomocą Bluetooth. Trzymając wiilota w ręku, możemy pokazywać punkty na ekranie, machać mieczem, odbijać piłkę tenisową czy uderzać pałeczką w bęben. W sposób niemal naturalny. Tak naturalny, że po szeregu reklamacji dotyczących rozbitych okien, telewizorów, tudzież wybitych zębów, wiilota wyposażono w pasek do przymocowania do ręki. Dla zapamiętałych machaczy dostępna jest nawet specjalna, wzmocniona wersja. 6 lat temu to był kosmos (Wii pokazano w 2005 roku). A teraz?

OSZUKAĆ WIEŻĘ BABEL
W ubiegłym roku zadebiutował nowy kontroler do microsoftowskiej konsoli Xbox360. Kinect, bo o nim mowa, nieźle namieszał w świecie graczy. Po raz pierwszy konsola zyskała oczy. Widzi grającego, rozpoznaje, potrafi śledzić i interpretować jego ruchy. Co to znaczy? Oto nadszedł koniec konieczności trzymania czegokolwiek w ręce. Dzięki kinectowi konsola wie, gdzie mamy rękę, co nią robimy i – co ważne – odróżnia ją od nogi i głowy. Możemy swobodnie pokazywać palcem, a Xbox wie, którym i co. W grach wygląda to w ten sposób, że postać na ekranie – obojętnie, rycerza, smoka czy księżniczki powtarza nasze ruchy. Bez dotykania czegokolwiek. Na razie kinect współpracuje tylko z Xboxem. Ale całkiem prawdopodobne, że następna generacja Windows (8) będzie go już obsługiwać. Okazuje się, że najłatwiejszym sposobem komunikacji z komputerem jest jednak obraz. Być może dlatego, że wszyscy ludzie mają głowy w tym samym miejscu, a i ręce zwykle też wyglądają u wszystkich podobnie. Tak gest stał się zrozumiały wcześniej niż mowa. Oto komputerowy sposób na obejście problemu wieży Babel. Rozwiązaniem nie jest uczenie maszyny rozumienia głosu. Zamiast mówić – wystarczy pokazać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.