Spływałem na wakacje

Gabi Szulik

|

MGN 07-08/2007

publikacja 25.05.2007 16:35

– Za dobrych czasów – wspominał Jan Paweł II – liczyłem wakacje według ilości ognisk, liczyłem wakacje według ilości nocy przespanych pod namiotem. Jeżeli była odpowiednia ilość, to wtedy były też dobre wakacje

Gabi Szulik Gabi Szulik

Kiedy zaczynały się wakacje, kardynał Wojtyła mówił do swoich znajomych i przyjaciół w Krakowie: „Spływamy”. Oczywiście nie dosłownie. My w „Małym Gościu” użyliśmy tego słowa tylko po to, żeby zwrócić uwagę w stronę naszych pięknych Mazur, Kaszub, Pomorza, gdzie na dziesiątkach rzek, w otoczeniu pięknej, czasem tajemniczej przyrody, można pospływać kajakiem.

To jeden ze sposobów na wakacje. No, ale wracajmy do Krakowa. Teraz jeszcze musimy się cofnąć trzydzieści, czterdzieści lat wstecz i już widzimy grupę młodych roześmianych ludzi, a wśród nich kardynała Wojtyłę. Każdego roku razem spędzali wakacje. Oczywiście w grupie ludzie się zmieniali. Nie zmieniała się tylko jedna osoba. Zawsze przewodził grupie kardynał Wojtyła. Kiedy więc wyznaczono już termin, młodzież z kardynałem Wojtyłą na czele, spływała w stronę Pojezierza.

Oczywiście z Krakowa nie spływali – na miejsce dojeżdżali. Tam ładowali się w kajaki i spływali Czarną Hańczą, Drawą, Słupią, Brdą, Wdą, Rurzycą. Tak zaczynały się ich wakacje. Kardynał Wojtyła zawsze miał kajak dwuosobowy. Po co? Żeby rozmawiać. W ciągu dnia ciągle ktoś się do niego dosiadał i rozmawiali. O czym? O wszystkim. O filmach, o książkach, o muzyce, o studiach. Ale i o Panu Bogu, i o tym, jak czasem trudno być dobrym człowiekiem. Na każdy wakacyjny wyjazd zabierał też ze sobą tak zwany turystyczny zestaw liturgiczny, czyli kielich skręcany z dwóch części, mały krzyż, dwie plastikowe (żeby się nie potłukły) ampułki na wino i wodę, i pudełeczko z hostiami. Do tego alba i specjalne tenisówki. Mszę św. odprawiali na ołtarzu, który zawsze był tam, gdzie oni. Robili go na odwróconym kajaku.

Spływałem na wakacje   Biskup Karol Wojtyła podczas jednego ze spływów kajakowych fot. ARCHIWUM Czasami obok „ołtarza” stawiali krzyż zrobiony z dwóch związanych wioseł. A wieczorem rozbijali namioty, siadali razem przy ognisku, rozmawiali, grali na gitarach i śpiewali. – Za dobrych czasów – wspominał po latach papież – liczyłem wakacje według ilości ognisk, według ilości nocy przespanych pod namiotem. Jeżeli była ich odpowiednia ilość, wtedy były też dobre wakacje. Te wakacyjne przyjaźnie trwały do śmierci Papieża.

Co ja mówię, trwają do dziś, bo przecież niektórzy przyjaciele Papieża z czasów spływów kajakowych żyją do dziś i dobrze pamiętają wspólne wakacje. Można pojechać na wakacje w egzotyczne kraje, można spać w luksusowych hotelach i kąpać się wśród raf koralowych. Ale co z tego? Najdłużej pamięta się te wakacje zwyczajne, z ludźmi, dla których to samo jest ważne, którzy potrafią cieszyć się tym, co mnie zachwyca, z którymi czasem trzeba się nawet dobrze zmęczyć, żeby coś pięknego razem zobaczyć.

Pozdrawia Was
Gabi Szulik,
która z najbliższymi spływa na wakacje

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.