Gimnazjaliści od kapliczek

Gabriela Szulik

|

MGN 07-08/2007

publikacja 25.05.2007 16:34

Odnawiają, ratują, dbają – tak o gimnazjalistach z warszawskiej Pragi piszą w gazetach albo mówią w telewizji. – A przecież my nie odnawiamy kapliczek, my tylko zwracamy na nie uwagę – zaznaczają Magda, Aneta i Marcin.

Gimnazjaliści od kapliczek Ulubiona kapliczka Magdy, Anety i Marcina. Tę kapliczkę zamierzają wyremontować. Chcą, by przy niej została odprawiona Msza św. fot. Jacek Zawadzki

Po drugiej stronie Wisły, naprzeciw Starego Miasta, leży najstarsza dzielnica Warszawy – Praga. Kryje skarby na skalę... chyba światową. I wcale nie trzeba ich szukać daleko ani kopać głęboko. Wystarczy przyjechać i wejść w bramę jakiejś kamienicy. Pierwsze, co zobaczymy, to będzie... kapliczka. Chyba że to będzie śmietnik, ale kapliczka na pewno stoi tuż za nim. Warto tylko mieć przewodnika. Uczniowie z 32 Gimnazjum są chętni.

Kapliczki – jasne miejsca
Mieszkańcy stolicy – jeśli nie muszą – wolą nie zaglądać w te okolice. Praga nie należy do bezpiecznych dzielnic. – Ciarki mnie przeszły po plecach, kiedy usłyszałem, gdzie mam robić zdjęcia – szepnął na przywitanie fotoreporter. – Dzięki nam nie buchną panu aparatu – Magda chyba usłyszała. Trudno. Jest przyzwyczajona. Podobnie jak Marcin i Aneta, mieszka tu od dziecka. Rodzice Magdy też pochodzą z Pragi. Byli sąsiadami. Mieszkali drzwi w drzwi. – Nie mieli wyjścia, musieli się pobrać – śmieje się gimnazjalistka. Magda, uczennica III klasy praskiego gimnazjum, nas prowadzi, choć Marcin, pierwszoklasista, ma nieco lepszą orientację. Wie przez jaką dziurę przejść, żeby było bliżej do następnego podwórka. Znają tu wszystkie zakamarki. Wchodzimy w pierwszą bramę. Próbuję sobie wyobrazić to miejsce nocą – dziwne uczucie. Ale... jest kapliczka. Najbardziej jasne i kolorowe miejsce na podwórku.

Kapliczki do przewodników
Pomysł, żeby zainteresować się kapliczkami, nie wyszedł od nich. Mieszkańcy, a więc oni, są tak przyzwyczajeni do ich widoku, że nie robią już na nich wrażenia. – Nie interesowałam się nią – przyznaje Aneta, kiedy wchodzimy na jej podwórko. – Może dlatego, że codziennie obok niej przechodziłam. Po prostu kapliczka zawsze tu była. Dopiero po warsztatach zaciekawiła mnie. Udział w warsztatach zaproponował uczniom pierwszej klasy gimnazjum Dariusz Gałaszewski, nauczyciel WOS-u. To on zainteresował ich skarbami, które mają u siebie. Podobno wszystkich kapliczek na Pradze jest około 800. Na początku z panem Dariuszem chodzili po podwórkach, fotografowali i opisywali kapliczki. Pod kontrolą mają ich na razie kilkadziesiąt. Chcą bardziej zainteresować kapliczkami urzędy zajmujące się zabytkami, zdobyć pieniądze na ich odnawianie. – Może znajdą się chętni?... – marzy pan Dariusz. Mają jedno marzenie: żeby praskie kapliczki znalazły się na oficjalnych warszawskich trasach turystycznych.

Kapliczki zjawiskowe
Niektóre kapliczki wymagają natychmiastowej pomocy. – O, na przykład tu – pokazują. – Rok temu jeszcze tu stała. Wyprowadzili mieszkańców. Nie ma kapliczki. Na szczęście pan Gałaszewski wracał z korepetycji i zauważył, że leży noga Chrystusa – opowiadają. – Podniósł ją i ocalił choć kawałek kapliczki. Nie wiadomo, co się stało z figurą... Praskie kapliczki to przedziwne zjawisko. Najwięcej powstawało ich podczas II wojny, a szczególnie w czasie powstania warszawskiego. Kiedy zbombardowano kościoły, ludzie na swoich podwórkach tworzyli kapliczki. Przy nich się modlili, uczestniczyli we Mszy i przyjmowali sakramenty. Do kapliczki na podwórku, gdzie mieszka Magda, ktoś włożył ręcznie namalowany portret powstańca warszawskiego. Podobno ufundowała ją mama młodego bohatera. – Ludzie do tej pory modlą się przy nich – zapewniają gimnazjaliści. – Bardzo dużo przychodzi w rocznicę śmierci Jana Pawła II. Podzielili je na trzy grupy: meksykańskie, śmietnikowe i ekskluzywne. – Ekskluzywne to te eleganckie, wyremontowane – wyjaśniają. – Meksykańskie są takie kolorowe, ze światełkami i różnymi świecidełkami. A śmietnikowe? Stoją po prostu za śmietnikiem. Kiedyś specjalnie je stawiano, żeby wchodzący do bramy nie widzieli od razu kapliczki.

Kapliczki – nauczycielki
Dlaczego to robicie? – pytam. – Chcecie mieć lepsze oceny, żeby o was mówili w telewizji, o co chodzi? Wybuchają śmiechem. – Wszyscy o to pytają. To po prostu ciekawe – mówią. – Chodzimy po podwórkach, przy okazji Magda opowiada o tych miejscach. Sami chyba byśmy się tym nie zainteresowali – zastanawia się Marcin. – Czasem pan zadzwoni: „Słuchajcie, jest grupa, trzeba ją oprowadzić. Macie czas?” – opowiada Aneta. – I idziemy. Choć bywa, że rezygnujemy z jakiegoś spotkania. To jest ważniejsze. – Pewnie, że w szkole to się liczy – dodaje Marcin – ale robimy to przede wszystkim dla siebie. No i dla innych. – Pamiętam, kiedy pierwszy raz oprowadzaliśmy dziennikarkę, chyba z „Gazety Wyborczej”, wtedy Magda powiedziała: „Pełny szacunek dla Matki Boskiej”. To sobie zapamiętałem – opowiada Marcin. – Teraz czasem Magdzie o tym przypominam. – Magda, ręce z kieszeni! – woła Aneta. – Dobrze nas nauczyła. Teraz my jej przypominamy – dodaje. – W mojej rodzinie to chyba jest wpisane w genach – śmieje się Magda. – Tata mi dużo opowiada o przeszłości. A ja z kolei im opowiadam – dodaje. Coraz bardziej interesuje się historią, choć zapewnia, że tak nie jest. – Nie jestem przewodnikiem – mówi. – Jestem Madzia, lat 16, uczennica III klasy gimnazjum. I koniec. Nigdy nie powiem, że interesuję się historią. – A czym? – Aktorstwem teatralnym! – No i kapliczkami – nie ustępuję. – No i kapliczkami – śmieje się Magda. – Niech będzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.