Jesteśmy z dawnych czasów

Gabriela Szulik

|

MGN 11/2007

publikacja 19.10.2007 12:58

Zaskakują wiedzą. Odważnie oceniają świat dorosłych. Znani w całej Polsce, choć popularność wcale nie jest szczytem ich marzeń.

Jesteśmy z dawnych czasów Paweł: Nie nauczyliśmy się zbyt wcześnie czytać, ale jednakowoż książka pociągała nas od chwili, kiedy mogliśmy już cokolwiek zapamiętać, a nawet jeszcze wcześniej fot. HENRYK PRZONDZIONO

Paweł i Maciek Królowie w programie „Duże dzieci” występują od samego początku. Właściwie to oni, a raczej to, jak mówią, byli natchnieniem dla Leszka Kumańskiego, reżysera i scenarzysty programu.

Kot, żółwie i legwan
Wjeżdżamy na jedno z kieleckich osiedli. Domy na skraju miasta, niemal pod lasem. Jakby nie w stolicy województwa. Jest słoneczne październikowe popołudnie. – Tak, żeby chłopcy mogli spokojnie wrócić ze szkoły i zjeść obiad – prosiła mama, pani Maria Król, gdy umawialiśmy spotkanie z Maćkiem i Pawłem. – Musimy skończyć około siedemnastej, bo potem chłopcy idą na dyskotekę szkolną – ustalamy jeszcze. Podjeżdżamy pod dom. Z okna na piętrze spogląda długowłosy rudy kot. Jak się potem okazuje, ulubieniec bliźniaków lubi przesiadywać na parapecie okna w ich pokoju. Trudno się dziwić – ma stamtąd świetną widoczność, szczególnie na wchodzących. Kot nie jest jedynym zwierzęciem w tym domu. Jest legwan i są oczywiście słynne żółwie, w tym jeden wodny. Historie o tych gadach zna niemal cała Polska. Bliźniacy bardzo chętnie opowiadają w telewizji o ich zwyczajach. – Przez jakiś czas mieliśmy nawet telefony, czy nie przyjęlibyśmy jeszcze żółwia – śmieje się mama, pani Maria Król. Wchodzimy do niewielkiego salonu na parterze. Jedna ściana to książki – od razu je widać, zresztą nie jedyne takie miejsce w tym domu. Na stylowej sofie siedzą bracia: Maciek i Paweł. Czekają. Gotowi do rozmowy, schludnie ubrani, w sweterkach idealnie dobranych do koloru koszuli. Ten ostatni szczegół jest dość ważny.

Bez dodatkowych zajęć
Chłopcy chodzą do piątej klasy szkoły podstawowej w Kielcach. To ich pierwszy rok w nowej szkole. – Zmieniliśmy, bo w tamtej podstawówce było coraz większe zaludnienie – wyjaśnia Paweł. – Po za tym chcieliśmy więcej osiągnąć również językowo – dodaje poważnie. Dzięki temu, że Paweł i Maciek uczą się w prywatnej szkole, nie muszą chodzić dodatkowo na niemiecki i angielski. Choć i tak dotąd były to ich jedyne zajęcia pozalekcyjne. – No, oprócz basenu – precyzuje mama. – Nie obarczam ich specjalnie – wyjaśnia. – Telewizja, dojazdy do Warszawy, to zajmuje im trochę czasu. To też dla nich szkoła życia. Poznają różnych ludzi, uczą się, jak zachować się w różnych sytuacjach. Na razie mają czas, żeby dużo czytać, żeby znaleźć swoje prawdziwe zainteresowania. Żeby ich dodatkowe zajęcia nie były moimi ambicjami – uważa pani Maria. – To czasem problem niektórych małych dzieci, że rodzice ciągle je na coś zapisują i dzieci nie mają na nic czasu – wtrąca Paweł. Ministranturę sami wybrali. Najpierw Maciek, a za kilka miesięcy zdecydował się Paweł. – Chłopcy solidnie pilnują swoich obowiązków w kościele – mówi tata, pan Krzysztof Król. – A co jest ważniejsze?! – denerwuje się Paweł, kiedy pytam, czy mają na to czas. – Ministrantura i wiara, czy jakieś kółko i sport?

Zaczęło się w kościele
Pierwsze śmieszne wystąpienia publiczne były właśnie w kościele – wspomina pani Maria. – Może nie tyle śmieszne... – próbuje protestować Maciek. – No, tak to wtedy wyglądało, kiedy jako małe dzieci wypowiadaliście się poważnie na jakiś temat – tłumaczy mama. – Bardzo wcześnie zaczęli mówić pełnymi zdaniami. Zawsze mieli więcej wiadomości o świecie, z geografii, z historii. Mąż bardzo interesuje się historią i zaraził tą pasją najpierw najstarszego syna, a potem ich. Zawsze czytał im na dobranoc. To był czas dla taty po całym dniu, gdy zajmowała się bliźniakami mama. Poza tym chłopcy nie bali się wypowiadać – dodaje pani Maria. – Zauważył to mój brat, który jest reżyserem. Pan Leszek Kumański już od dłuższego czasu planował zrobić program dla dorosłych z udziałem dzieci. – My daliśmy mu jakby pomysł – wyjaśnia poważnie Paweł. – Czasem jak był u nas na jakimś uroczystym obiedzie, dostrzegł, że jakoś śmiesznie się wypowiadamy i postanowił o tym zrobić program. – Nam nie przyszłoby do głowy, żeby iść na casting do telewizji – mówi mama. – Ale ponieważ mój brat testował najpierw na chłopcach, nie śmiałam odmawiać – śmieje się. Potem były próbne castingi w Kielcach, potem zostali zaproszeni do Warszawy. I tak trwa już dwa lata. – Ale pewnie w tym roku już skończymy – mówi pani Maria.

Niekoniecznie telewizja
Paweł i Maciek nie lubią oglądać siebie w telewizji. Zresztą prawie wcale jej nie oglądają. No, chyba że jakieś wiadomości. – O, wczoraj obejrzeliśmy debatę Kaczyński-Kwaśniewski – śmieją się. – Chyba jeszcze nigdy nie obejrzałem programu, w którym występowałem – mówi Paweł. – Po co? Przecież tam byliśmy – odpowiadają zgodnie. Z prawie   3-godzinnego nagrania zostaje 45 min. Niektóre wypowiedzi dzieci trzeba ocenzurować. – I to jest słuszne – mówi pani Maria – bo dzieci są tak szczere, że zdradzają czasem rodzinne sekrety, albo powiedzą coś złego o nauczycielce czy koleżance. Kiedyś Paweł dość krytycznie wypowiedział się na temat wiary starszego z braci. – Eee, on chyba sobie nic z tego nie robił – uspokaja Paweł. – A ja nie wiem, czy się przypadkiem nie przejął – mówi mama. – Myślę, że trochę dotarło do niego, że to dla was taka poważna sprawa. – No, wtedy trochę zbyt szczery byłem – przyznaje w końcu Paweł. Bliźniacy mają dwóch starszych braci. – Jesteśmy więc wielodzietną rodziną – śmieje się pani Maria. – Choć w tej chwili przeciętną, bo najstarszy, Michał, studiuje i pracuje w Londynie, a Tomasz jest studentem drugiego roku jednej z warszawskich uczelni.

Inni, ale bez kompleksów
Maciek i Paweł odstają trochę od swoich rówieśników. I wiedzą o tym. – Przeciętny młody człowiek lubi hip-hop, nienawidzi czytania, uwielbia komputer, jakieś Gadu-Gadu, podejrzane czaty i niewiadomo co – mówi Paweł. – Poza tym ubiera się jakoś dziwacznie i mówi slangiem. My natomiast lubimy czytać i interesujemy się starożytnością. – Jesteśmy jakby z takich dawnych czasów – dodaje poważnie Maciek. – Ale na dyskotekę dzisiaj idziecie? – pytam. – Tak, ale my chcieliśmy zrobić bankiet zamiast dyskoteki, tylko nas było za mało – wyjaśnia Paweł. – Jednakowoż postanowiliśmy przyjść na tę dyskotekę, ponieważ nie chcemy być niekulturalni. – Pójdziemy z grzeczności – wtrąca Maciek. – Ale przecież kiedyś chodziliście na dyskotekę – przypomina mama. – Tak – przyznaje Paweł – ale teraz postanowiliśmy zmienić nasze postępowanie. – Staramy się być jak najbardziej inni. – Nie staramy się, ale jesteśmy – prostuje Paweł. – Na przykład lubimy się ubierać elegancko i schludnie – wyjaśniają szczegół, na który zwróciłam uwagę na początku – eleganckie sweterki z idealnie dobranymi koszulami. – Sami się tak ubrali – mówi mama. – Mają takie bluzy jak inni chłopcy, ale oni wolą tak. – Maciek ma dobry gust – śmieje się Paweł. – Zawsze zastanawia się, czy koszula pasuje mu do swetra. I nie uważamy tego za wstydliwe. Dla nas bardzo ważna w życiu jest oryginalność. Nie chcemy iść za falą, a czasem nawet wolimy iść na przekór

MACIEK I PAWEŁ

O GRACH KOMPUTEROWYCH
Maciek: Od jakiegoś czasu gramy, ale oczywiście nie w jakieś tam głupie strzelanki, tylko strategiczne i historyczne. Dzięki czemu nasza wiedza o historii się pogłębia.
Paweł: Pewnej grze strategicznej, można by rzec, zawdzięczamy naszą dosyć obszerną wiedzę o starożytności.
Maciek: Niestety dostrzegamy tam wiele błędów historycznych. Choćby na przykład struktura państwa Ptolomeuszy jest identyczna z egipską, co jest według mnie karygodne po prostu.

O TYM, KTO PIERWSZY
Paweł:
W telewizji czasem ja najpierw mówię, a Maciek czeka. Ustępuje mi. A czasem Maciek jest bardziej ekspansywny i wtedy ja chcę mu dać szansę. Co nie znaczy, że czasem się nie kłócimy.
Maciek: Ale to są takie błahe..., powiedzmy: żarty.
Paweł: Można by rzec, takie błahe utarczki, ponieważ Maciek ma bardzo ekspansywny i nieznoszący jakby sprzeciwu charakter (śmiech Maćka).
Maciek: Ale w zasadzie rozumiemy się bez słów. Kiedy np. Paweł coś zaczyna, to ja już wiem, co on chce powiedzieć.

O FANATYZMIE
Paweł:
Ja jeszcze powiem o sobie, że chyba jestem bardziej fanatyczny od Maćka. Powiem to...
Maciek: No po prostu Paweł bardziej potępia Arabów. Paweł: Potępiam islam okropnie, co jest oczywiście niechrześcijańskie, i właśnie tu widzę, że popełniam błędy i zaczynam się robić takim fanatykiem. Wydaje mi się, że powinno się ogłosić krucjatę, że muzułmanów nie powinno być na świecie.
Maciek: No nie...
Paweł: Tak, jestem bardzo wobec nich nietolerancyjny.
Maciek: Przesadzasz trochę.
Paweł: Wiem, przesadzam, dostrzegam to, ale tak uważam. Powinno się z tym skończyć. Tym bardziej, że chrześcijanie za bardzo im ustępują. Wiem, że jestem w tym niechrześcijański, żałuję, ale nie mogę sobie z tym jakoś poradzić.

O POWOŁANIU ZAKONNYM MAĆKA
Paweł:
Nie sądzę, że Maciek byłby dobrym zakonnikiem, ponieważ on jest przyzwyczajony do wygód, do dużej ilości jedzenia... Maciek: Wcale nie! To, że zmieniłem myślenie na ten temat, to wcale nie było od Pawła i wcale od Pawła nie zależało. On wcale na mnie nie wpłynął.
Paweł: Ale być może go przekonałem albo otworzyłem mu oczy...
Maciek: Wcale nie otworzyłeś mi oczu.
Paweł: No właśnie, to jest charakterystyczne dla niego (śmiech).

O MINISTRANTACH
Maciek:
Chciałem wtrącić, że po Pierwszej Komunii, już w czerwcu, zacząłem się przyglądać ministrantom bardziej, a 16 lipca zostałem już mianowany na ministranta.
Paweł: A ja dopiero w jesieni.
Maciek: Bo on najpierw nie był tak przekonany, dopiero potem.
Paweł: Jakby to sobie przypomnieć, to nie przekonał mnie Maciek, mówiąc, że jest bardzo fajnie. Jednakowoż miałem już wtedy 9 lat – to już było po moich urodzinach – i jakoś tak po prostu chciałem zostać ministrantem. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale po prostu CHCIAŁEM zostać ministrantem.

O HISTORII
Maciek:
Interesujemy się historią, ale nie II wojny światowej, bardziej historią starożytną. Chociaż ostatnio rozszerzyliśmy o krucjaty i renesans. II wojna światowa mnie przeraża. Te wszystkie obozy koncentracyjne...
Paweł: Mnie nie tyle przeraża, co bardziej obrzydza. Może tamte wojny ze starożytności i średniowiecza nie są tak obrzydzające, bo nie znamy tylu szczegółów. Dlatego interesujemy się bardziej historią starożytną. Historia nowożytna nas nie pasjonuje.
Maciek: Chociaż nowożytność zaczyna się od odkrycia Ameryki, a nas interesuje jeszcze renesans, który był później

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.