Szopka musi być

Joanna Kucharczak

|

MGN 12/2007

publikacja 15.11.2007 16:40

Gdy mąż zaczyna szukać „chmu”, dla mnie zaczyna się Boże Narodzenie – śmieje się Grażyna Nal. Jej mąż jest Francuzem i polska wymowa czasem płata mu figle. Laurent Nal mchem ozdabia stajenkę. Pochodzi z Prowansji, gdzie budowa szopek jest powszechną tradycją.

Szopka musi być fot. HENRYK PRZONDZIONO

Mały Laurent pierwsze stajenki budował z ojcem. Razem z braćmi konstruował mostki, młyny. Myślał, co najlepiej imitowałoby wodę. W pobliżu stajenki musiała być rzeczka. Dziś ojciec Laurenta ma w rzeczce prawdziwą wodę i choć dzieci są dorosłe, nadal buduje szopki. W zeszłym roku Laurent podarował mu stajenkową studnię. Ta zrobiona w dzieciństwie z tekturowej rolki po papierze toaletowym trochę się już zniszczyła. Laurent Nal, tak jak święty Josemaria Escrivá, uważa, że nie ma nic śmiesznego w tym, że dorośli budują z dziećmi szopki. Człowiek jest wtedy najbardziej dojrzały, gdy jest jak dziecko.

Laurent wspomina: – W młodości byłem zafascynowany taty stajenką. Jej wnętrze było jak dom. Co roku tata na piętro wkładał świeże... hmm... słoma? – Siano – dopowiada Grażyna. Dziś sam jest ojcem rodziny i buduje stajenki z czterema swoimi synami. Co roku wychodzą doskonalsze. Przyznaje, że pierwsze, które budował w swojej rodzinie, były raczej chronione przed dziećmi. Tym bardziej że pełne były oryginalnych prowansalskich figurek z ceramiki. Niektóre z nich są kruche. Najdelikatniej trzeba obchodzić się z „wsiowym głupkiem” – „Lou ravi”. Postać ta trzyma ręce wysoko w górze i łatwo je złamać.

Z wytrzeszczonymi oczami obserwuje narodziny Boga i krzyczy na całe gardło. – On najlepiej pokazuje, jak my powinniśmy wyglądać, podziwiając Boże Narodzenie – Laurent z uśmiechem łamie sobie język. Figurki prowansalskie przedstawiają wszystkie zawody. Są ich setki. Są wśród nich młynarz, kwiaciarka, kominiarz, rybak, myśliwy... Wszystkie niosą do stajenki prezenty. Co roku wymyśla się jakąś nową postać. W zeszłym roku na czas Adwentu wprowadzono brzemienną Maryję i wszystkie media we Francji dyskutowały nad tym pomysłem. Stajenkę buduje się według stałych zasad. Wśród odwiedzających nie może być figurki... księdza. Bo gdy Chrystus się rodził, księży jeszcze nie było. W tle nie powinno też być kaplicy czy kościoła.

Zawsze w centrum jest Święta Rodzina. Wśród natłoku szczegółów czasem trudno ją znaleźć. Przygotowuje się ją z najprostszych materiałów. Z kawałka rury kanalizacyjnej, gałązek zerwanych z ogrodu, trzcin zbieranych latem. – Już się nie dziwię, gdy z podróży służbowej mąż przywozi kamienie – Grażyna pokazuje oryginalne kamienie z Barcelony. Stajenkę zaczyna się budować w Adwencie. Brakuje w niej jeszcze figurki Jezuska. Ten niezwykły Gość pojawi się w niej 24 grudnia. Podczas wieczerzy wigilijnej Filipek Nal – najmłodsze dziecko Nalów, tak jak wiele dzieci w Prowansji, zaniesie Go do żłóbka.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.