Kosmiczna usterka

Krzysztof Błażyca

|

MGN 12/2007

publikacja 14.11.2007 12:12

Uwaga! Międzynarodowa Stacja Kosmiczna! Wykryto uszkodzenie panelu baterii słonecznej! Trzeba wyjść w otwartą przestrzeń i naprawić usterkę.

Kosmiczna usterka Członkowie misji STS 120 (w czerwonych koszulkach) i załoga stacji kosmicznej (w granatowych koszulkach). W środku kapitan Pamela Melroy, nad nią fruwa Scott Parazynski fot. NASA

Dzięki obrazom przesłanym przez NASA, siedząc w domu, każdy może zobaczyć skrawek kosmosu, prom Discovery i śmiałka unoszącego się w kosmicznej pustce. To Scott Edward Parazynski. Nazwisko brzmi swojsko? Owszem, jego rodzice są z pochodzenia Polakami.

Scott i EVA
Zanim Scott wyruszył na podbój wszechświata, wpierw poznawał świat wokół siebie. Urodzony w Ameryce, do gimnazjum uczęszczał w Senegalu i Libanie, a do szkoły średniej w Grecji. Skończył studia biologiczne, potem medyczne. Następnie pracował w szpitalu i prowadził badania nad afrykańską śpiączką. W 1992 roku zgłosił się jako ochotnik na astronautę. Po licznych szkoleniach został specjalistą od zadań typu EVA (ang. Extra-vehicular activity), czyli od pozapojazdowego wychodzenia w kosmos. Opuszczanie statku kosmicznego nazywa się też spacerem kosmicznym (ang. spacewalk). To spacer niezwykły i niełatwy. Astronauta musi mieć na sobie specjalny skafander, utrudniający nieco ruchy, ale chroniący przed kosmicznymi mikrometeorami, promieniowaniem słonecznym i temperaturą, która w kosmosie dochodzi nawet do minus 270 stopni Celsjusza. Razem z plecakiem zawierającym system podtrzymywania życia kosmonauta waży sto czterdzieści kilo. – Gdy jesteś na orbicie, skafander staje się twoją drugą skórą – mówi Scott w wywiadzie dla NASA. – Wtedy nie myślisz o doskwierających ograniczeniach ruchu, ale skupiasz się na tym, jak poruszać swym ciałem. Za pierwszym razem nieźle się namęczysz. A jeśli pracujesz z jakimś narzędziem które wymaga użycia siły, musisz je trzymać bardzo mocno. To cię szybko zmęczy. A co by się stało, gdyby w czasie prac taki skafander pękł? W 10 sekund następuje oparzenie słoneczne, skóra puchnie, nabrzmiewają tkanki. Człowiek traci przytomność z powodu braku tlenu. Pojawiają się obrażenia wewnętrzne. Po minucie, dwóch następuje śmierć.

Dobra robota, chłopaki!
Praca Scotta to nie film science fiction. To dzieje się naprawdę. Jest 3 listopada 2007 roku. Człowiek płynie w kosmicznej próżni ku potężnej lśniącej baterii słonecznej. W dole niebieska Ziemia. Dokoła nieodgadniona ciemność kosmosu. Za plecami Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Na co dzień mieszka i pracuje tam trzech astronautów. Stacja okrąża Ziemię szesnaście razy w ciągu doby. Unosi się 350 km nad naszymi głowami. Baterie słoneczne są jakby płucami stacji. To dzięki nim stacja oddycha. Jedynym źródłem energii na orbicie jest światło słoneczne. Bateria to panel z receptorami pochłaniającymi promieniowanie słoneczne. Przypomina gigantyczny... plaster miodu. Podczas ostatniej misji astronauci rozkładali panel P6. Przez siedem lat ten 17-tonowy element tkwił bezczynnie na przedzie stacji. Ma 73 metry długości. Składa się z dwóch części. Pierwszą rozłożono bez kłopotów. W drugiej części, gdy była już rozłożona na 27 metrów, wykryto uszkodzenie. Płat panelu rozerwały mocujące go metalowe liny. Wcześniejsze wykrycie usterki uniemożliwiał blask Słońca. – Uszkodzenie pojawiło się naprawdę znienacka – powiedziała Pamela Melroy, dowódca misji.

Dobra robota, chłopaki!
Scott przygotowuje się do naprawy uszkodzonego panelu. Wszystkie metalowe części skafandra ma oklejone taśmą izolującą. Napięcie wytwarzane przez baterie słoneczne przekracza ponad 100 wolt, co grozi porażeniem. Astronauta opuszcza komorę dekompresyjną. Jest przymocowany do zdalnie sterowanego wysięgnika wahadłowca. Wysięgnik przedłuża ramię Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. 45 minut zajmuje Scottowi dotarcie do miejsca usterki. Rozerwanie jest spore. Na czas naprawy panel jest przymocowany do stacji metalową liną. Astronauta nakłada pięć metalowych opasek na uszkodzoną część. Naprawa jest niezmiernie ważna. Jeśli się nie powiedzie, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna będzie pozbawiona energii. Uszkodzony panel mógłby nawet się oderwać i uderzyć w stację. Scottowi pomaga  Douglas Wheelock. Trzy dni wcześniej razem montowali na stacji moduł konstrukcyjny Harmony. To segment pełniący rolę korytarza. W przyszłości dołączone zostaną do niego laboratoria. Dla Douglasa ta misja jest szczególna – po raz pierwszy w życiu wyszedł w kosmos. Scott ma już za sobą piętnaście kosmicznych spacerów. Po 7 godzinach i 9 minutach pracy Scott przecina linę mocującą panel. Ten rozkłada się na całą długość 34 metrów. – Dobra robota, chłopaki – gratuluje kapitan Pamela.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.