Wybiegane medale

Jan Głąbiński

|

MGN 03/2009

publikacja 16.02.2009 14:50

Justyna! Justyna! – krzyczą kibice na widok zawodniczki pokonującej bardzo stromą górę. A ona wyprzedza rywalki i... do mety dobiega pierwsza. Czy przed telewizorem, czy na trasie, rodzice przeżywają te chwile zawsze tak samo.

Wybiegane medale Justyna Kowalczyk – najlepsza polska biegaczka narciarska fot. EAST NEWS

W domu rodzinnym Justyny w Kasinie Wielkiej koło Limanowej pan Józef Kowalczyk pokazuje ogromną ilość pucharów, które zdobyła córka. Wśród nich ten jeden najważniejszy: brązowy medal, zdobyty na olimpiadzie w Turynie w 2006 r. Justyna Kowalczyk to pierwsza Polka, która w historii narciarstwa biegowego zaszła tak daleko.

Kwiaty od hotelarza
Państwo Kowalczykowie kibicują córce nie tylko przed ekranem telewizora. – Gdy zawody odbywają się blisko, na przykład na Słowacji, w Czechach, albo w Estonii, staramy się tam być – opowiadają Janina i Józef, rodzice Justyny. – Podczas zawodów szukamy najtrudniejszych miejsc na trasie. – Ja nie daję rady, ale mąż to zawsze całą trasę obleci i ustala, gdzie będziemy dopingować Justynę – śmieje się pani Janina. – Często stoimy nawet i 5 kilometrów od stadionu. Zdarza się, że po zawodach dzwonimy do domu, bo nie bardzo możemy zrozumieć spikera i nie wiemy, które miejsce zajęła Justyna – opowiada mama. – A ona się oburza: „Jak mogliście nie widzieć, że wyprzedziłam dwie rywalki i do mety dobiegłam pierwsza” – śmieją się państwo Kowalczykowie. Szczególnie wspominają zawody w estońskiej Otepie. – Od kibiców siedzących w lokalu, gdzie jedliśmy obiad, Justyna dostała szampana – opowiadają rodzice – a od właściciela hotelu piękny bukiet kwiatów. Po zawodach, kiedy szliśmy przez miasteczko z polską fl agą, ludzie wołali w naszą stronę: „Justyna, Justyna! Polska, Polska!”. To było wzruszające – przyznają.

Wybiegane medale   Pani Janina Kowalczyk zapełniła już 18 zeszytów wycinkami z gazet, które pisały o córce Justynie fot. JAN GŁĄBIŃSKI Trening po treningu
Były też i trudne chwile w karierze Justyny. Choćby na olimpiadzie w Turynie, gdy podczas zawodów nasza biegaczka upadła. – Stałam wtedy przed namiotem medycznym i bałam się, co będzie – opowiada mama. – Podszedł do mnie biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej, który też kibicował Justynie na trasie, i ofiarował nam papieski różaniec. Zaczęliśmy się modlić... – wzrusza się.

– Trzeba naprawdę wielkiego hartu ducha... – dodaje pan Józef. – Justyna wstaje bardzo wcześnie. Rozpoczyna trening, potem zawody, ćwiczenia relaksacyjne, potem znowu trening... i tak każdego dnia – tłumaczy. Pani Janina i pan Józef jeżdżą często do bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej na Mszę św. Tam, przed obrazem Matki Boskiej, dziękują za wszystko i modlą się o zdrowie dla córki.

Wybiegane medale   Pan Józef Kowalczyk z dumą pokazuje brązowy medal, który Justyna zdobyła na olimpiadzie w Toronto fot. JAN GŁĄBIŃSKI – Studiujemy najpierw program telewizyjny i nieraz zastanawiamy się, czy pojedziemy przed czy po zawodach – śmieją się rodzice zawodniczki. – Po skończonych rozgrywkach zawsze ślemy jej SMS-a z gratulacjami. Nieważne, czy była na podium, czy nie – podkreśla pani Kowalczyk. Mama Justyny do specjalnych zeszytów wkleja wycinki z gazet, w których znalazł się jakiś materiał o córce.

Zapełniła już 18 takich zeszytów. – Są tam też informacje, które zamieściły o niej „Gość Niedzielny” i „Mały Gość” – zapewnia pani Kowalczyk. – Żona prowadzi bardzo dokładnie i skrupulatnie tę kronikę. Dlatego kupujemy wszystkie gazety w naszym wiejskim kiosku – śmieje się pan Józef.

Najlepsza w szkole
Do rodzinnego domu zawodniczka przyjeżdża kilka razy w roku. – Wtedy nawet przy kopaniu ziemniaków albo w sianokosach pomaga – śmieje się pan Józef. – I idzie jej to całkiem nieźle – dodaje. Justyna Kowalczyk już w szkole podstawowej biegała na nartach i przeważnie była najlepsza. – Gdziekolwiek pojechała, to wygrywała – wspominają rodzice.

– Albo stawała na podium, albo była w ścisłej czołówce. Nie było to jeszcze wtedy narciarstwo biegowe, ale biegi przełajowe. – Może na początku byliśmy temu przeciwni – przyznają – ale bardzo cieszyliśmy się z każdego jej sukcesu. – Justyna nie miała jeszcze 19 lat, gdy zdobyła mistrzostwo Polski w seniorach – dodaje pan Janina. W szkole średniej Justynę wypatrzył trener Aleksander Wierietielny. – Oboje konsekwentnie zmierzają do tego, co zaplanowali. – Choć nieraz mają różne wizje – przyznaje pani Janina. – Zwykle Justyna chce dać z siebie więcej...

W gronie najlepszych
Justyna Kowalczyk urodziła się w 1983 r. w Limanowej. Pochodzi z Kasiny Wielkiej. Jej największym sukcesem w karierze sportowej było zdobycie brązowego medalu na olimpiadzie w Turynie w 2006 r. za bieg narciarski stylem dowolnym na dystansie 30 km. Justyna Kowalczyk ukończyła Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Obecnie studiuje na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Jako pierwsza w historii Polka stanęła na podium Pucharu Świata. W łącznej klasyfikacji Pucharu Świata w biegach narciarskich za sezon 2007/2008 zajęła 3 miejsce
.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.