Furai znaczy wiatr

Krzysztof Kwaśniewicz

|

MGN 04/2008

publikacja 06.03.2008 13:29

To nie samochód dla Batmana. Właściciel skórzastych skrzydeł może o takim pojeździe tylko pomarzyć.

Furai znaczy wiatr ZDJĘCIA FURAI

Kiedy pod koniec 2007 roku do Internetu wyciekły zdjęcia Furai, zapachniało sensacją. Auto wyglądało niesamowicie, a producent – Mazda – nabrał wody w usta. Skąpe informacje tylko podsycały napięcie. Dopiero w salonie w Detroit w 2008 roku bomba wybuchła. Pokazany oficjalnie studyjny model samochodu wzbudził niemałą sensację. Według stylistów mazdy, Furai ma zatrzeć różnice między bolidem a zwykłym sportowym samochodem. Czy tak będzie – trudno powiedzieć. Jedno jest pewne. Nowa mazda robi wrażenie. Pijane tłoki Zawieszenie Furai pochodzi z modelu Courage C65.

Jednostka napędowa to ciekawostka techniczna – specjalność Mazdy – silnik Wankla z trzema wirującymi tłokami. Jego – bagatela – 450 koni pozwala bezproblemowo osiągnąć prędkość 180 mil na godzinę, czyli prawie 300 km. Nie to jednak jest najciekawsze. Silnik przystosowany jest do spalania mieszanek alkoholu i benzyny, a nawet samego alkoholu. Dzięki temu mazda jest nie tylko ładna i szybka, ale również ekologiczna. Środek pełen powietrza Wygląd zewnętrzny zapowiada równie ciekawe wnętrze. Niezbyt obszerne, dwuosobowe, mimo sportowego charakteru jest wystarczająco wygodne do normalnej jazdy.

By maksymalnie wykorzystać przestrzeń pojazdu, całą elektronikę użytkową poukrywano w rozmaitych miejscach nadwozia. Spora jej część zaszyta jest w fotelu pasażera, a wewnątrz kierownicy umieszczono solidny wyświetlacz. Tuż obok zamontowano łopatki zmiany biegów. Specjalny układ aerodynamiczny pozwala zasysać powietrze w przedniej dolnej części pojazdu i środkiem kierować bezpośrednio do chłodzenia silnika. Huragan Wrażenia z jazdy nową mazdą są niezapomniane. Dźwięk, jaki można usłyszeć po naciśnięciu pedału gazu, przypomina start wyścigów Formuły 1.

Ryk jest iście diabelski. I o to chyba chodzi. Auto oprócz tego, że potrafi zachowywać się jak bolid, ma robić wrażenie. To się chyba projektantom udało. Niestety, mało kto będzie mógł zasiąść za kierownicą Furai. Według przedstawicieli firmy, to tylko laboratorium potrafiące jeździć 300 km/h. Grzmot opadających szczęk Nazwa Furai znaczy po japońsku „szum wiatru”. To jednak raczej ryk huraganu. Co ciekawe, według założeń, samochód ma być dopuszczony do ruchu po normalnych drogach, nie tylko po torach wyścigowych. Miło sobie wyobrazić przejażdżkę przez miasto i gigantyczny korek, jaki powstałby z samochodów, których kierowcy zatrzymaliby się, by zazdrosnym wzrokiem śledzić szczęśliwca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.