Wielki Czwartek, 21 kwietnia, 2011r.

publikacja 21.04.2011 22:32

Hau, Przyjaciele!
Co to się dzieje! Dzieci nie poszły do szkoły, upał taki, że leżałem w cieniu, bo grzało jak latem. Pani Maria otwierała okna, drzwi, wybiegała do ogrodu, sama nie wiedziała, co robić. Około południa ksiądz Wojtek zebrał ministrantów i marianki. Niestety, po raz kolejny nie wpuszczono mnie do kościoła, ale Paulina nie zamknęła mnie za furtką. Powiedziała księdzu, że jestem mądrym psem, nie wejdę do środka, będę pilnował terenu. A było czego pilnować. Dzieciaki biegały po wodę, trzepały dywany, zamiatały, aż się kurzyło, wyrzucały śmieci, biegały dziesiątki razy na plebanię, czyściły kadzidła, grabiły trawniki, a jednocześnie goniły się, piszczały, no i gwizdały na mnie. Towarzyszyłem wszystkim chętnym. Do domu wróciliśmy równo z rodzicami. Ledwo się zdrzemnąłem, a tu ruch i cała rodzinka wędruje do kościoła. Uciąłem więc sobie dalszą drzemkę. Ale moje zdumienie sięgnęło zenitu, gdy Kuba i Paulina przybiegli do domu na chwilkę i znowu pobiegli do kościoła. Pan wziął mnie na spacer, wiec zerknąłem do środka. Drzwi szeroko otwarte, a ze środka dobiegał śpiew. Czy piątek też będzie taki kościelny? Cześ, Tobi.


  • Poprzednie dni:.