środa, 24 lutego, 2010

publikacja 24.02.2010 11:04

Hau,Przyjaciele!
Ferie trwają, ale to wcae nie znaczy, że każdy dzień jest udany i przynosi tylko radość. Na przykład wczoraj przyszła do nas nowa koleżanka Pauliny. Dopiero niedawno wprowadziła się do Gliwic, ledwo poznała nowe osoby w klasie. Dziewczyny umówiły się na spotkanie, miała też zajrzeć Jadzia. A ja już na wejściu zesztywniałem. Bo ona przyszła z kotem! Dumne i bezczelne kocisko, które przyniosła w jakimś sztywnym pudle. Spoglądał na mnie prowokująco zza kratek. A gdy ufnie zbliżyłem swój pyszczek, to syknął ostrzegawczo i pokazał pazury. Moim zdaniem, gdy się przychodzi w gości, to obowiązują pewne zasady. Jego właścicielka też mi się nie spodobała. Narzekała na Gliwice, że to takie małe miasto, na klasę, że chłopcy są dziecinni. Bardzo krytycznie przyglądała się Paulinie i Jadzi, pytała o modę panującą w szkole. Plątały się w odpowiedziach. Ale najbardziej zainteresował ją Kuba. Gdy zajrzał do pokoju, to stroiła miny, głośno się śmiała i coraz mocniej wszystko krytykowała. Kuba huknął drzwiami, nie powiedział, gdzie idzie. A rozmowa się nie kleiła, więc koleżanka wyszła, przyglądając się sceptycznie kolorom ścian, telewizorowi, komputerowi. Dziewczyny też straciły humor po jej wyjściu, chyba wszystko przestało je cieszyć, podobać się. Rozdrażniona Paulina pokłóciła się potem z bratem i z rodzicami, którym próbowała wmówić, że potrzebuje nowe stroje i remont pokoju. Może nowy dzień przyniesie coś dobrego? Byle nie zaczął się od wizyty kota, bo wtedy sytuacja się powtórzy. Cześć. Tobi.


  • Poprzednie dni:.