wtorek, 28 października, 2008r.

publikacja 28.10.2008 13:07

Hau, Przyjaciele!
Dokładnie jak w zeszłym roku usłyszałem wczesnym rankiem: "Na Szymona i Judę czas opatrzyć psu budę." Znowu śmiechy, że pójdę na zimę spać do budy, że co to za pokojy pies, który wyleguje się pod kołdrą, który tylko czeka na niezaścielone tapczany. Stuliłem uszy, nawet udałem drżączkę, że niby tak się boję, ale wiem, że nie czeka mnie zesłanie do budy. Paulina wróciła dzisiaj dosyć późno ze szkoły i nawet czułem, że była gdzieś poza szkołą. Wniosła zapach marketu, który dosyć mnie ciekawi z racji niezwykłej obfitości. Ledwo się przebrała, a już pędziły z Jadzią do pani Kasi - naszej młodej sąsiadki oczekującej dziecka. Wepchałem się za nimi i po chwili obserwowałem, jak wyjmowały z reklamówki wielką ilość czegoś, co nazwały smoczkami. "Proszę wziąć chociaż jeden, bo przecież na naszym różańcu modlimy się też za Pani córeczkę." Przekrzywiłem łeb ze zdumienia. A skąd one wiedzą, że to córka? Przecież nic nie widać, oprócz okrągłego brzucha młodej mamy? Gdy rozsypały smoczki na stole, to jeden upadł i udało mi się go porwać. Niestety, odebrały mi go w ekspresowym tempie, piszcząć i krzycząc ze zgrozy. Więcej nic nie narozrabiam, bo wszystkie smoczki zostały przeliczone i zabrane do kościoła. Czyżby nasz ksiądz miał taką dziwną potrzebę? Do czego potrzebne mu smoczki?Cześć. Tobi.


  • Poprzednie dni:.