sobota, 2 sierpnia, 2008r.

publikacja 29.07.2008 11:40

Hau, Przyjaciele!
Idziemy dzisiaj od wczesnego ranka z Rycerzowej w kierunku Hali Boraczej. Chłopcy dopytywali, kto będzie naszym patronem dnia. Poznaliśmy go dopiero na leśnej polanie niedaleko Mladej Hory. Usiedliśmy w momencie, gdy chłopcy naśmiewali się ze mnie. Próbowałem się bowiem zaprzyjaźnić z potężną wilczurką broniącą wejścia do schroniska. Twierdzili , że śmiesznie przy niej wyglądam, ich docinki były coraz bardziej uszczypliwe, prymitywne. Poznałem to po tonie ich głosu- mieszanka dumy i pogardy. Po jedzeniu, którego pochłonęliśmy ogromne ilości, ksiądz Wojtek zaczął opowieść o św. kapłanie Janie Marii Vianney'u. Jakie miał problemy z nauką, jak nic nie wchodziło mu do głowy, jak dobrze, że przełożeni uznali te ograniczenia i dopuścili do święceń. Okazało się, że ten skromny ksiadz potrafi poznać największe tajemnice ludzkiej duszy, a jego prostota, szczerość, świętość i uczciwość odmieniły wielu. Jakoś cicho było jeszcze przez długą chwilę. Ktoś mnie pogłaskał, ktoś nawet szepnął "sorry", a Jacek zaczął mi rzucać szyszki. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle przestali się ze mnie śmiać. Cześć. Tobi.


  • Poprzednie dni:.