poniedziałek, 23 października, 2006 r.

publikacja 22.10.2006 21:43

Hau, to ja!
Kuba wrócił dzisiaj ze szkoły z kilkoma kolegami. Najpierw długo rozmawiali w ogrodzie, potem niby pomagali zmiatać liście. Więcej było w tym zabawy niż pracy, a ja mogłem węszyć, ile tylko chciałem. Po obiedzie Kuba pobiegł na angielski, a gdy wrócił, stracił poczucie czasu przy komputerze. Nagle telefon. Dzwonił Łukasz. "Co?! Ojej, zapomniałem! Klasówka też mi wyleciała z głowy". Odłożył słuchawkę i wracając do pokoju kopnął mocno swój tapczan. Następny kopniak był przeznaczony dla szafy, ale wtedy w drzwiach stanął Pan. "Spiętrzyły się obowiązki, co? Zapomniałeś o planowaniu?" Kuba w krzyk, że nauczyciele szaleją, że zadają nieludzko dużo, ale Pan tylko wyłączył komputer i spokojnie powiedział, że za pół godziny chce sprawdzić zadanie, a potem Kubę przepyta przed klasówką. No właśnie! Ja każdy dzień planuję! Rano spacer z Panem, w południe wyjście z Pauliną, potem szybkie biegi z Kubą, wieczorna przechadzka z Panią. Podniosłem dumnie mój ogonek i wyszedłem z pokoju. Teraz mam zaplanowaną godzinkę z Panią, która w poniedziałki rządzi pilotem. Mogę się rozłożyć na kanapie. Cześć. Tobi.