piątek, 22 września, 2006 r.

publikacja 21.09.2006 21:47

Hau, Przyjaciele!
Jadzia już jest zdrowa i wzięły mnie dzisiaj po szkole z Pauliną na pola. Rozmawiały, coś śpiewały, śmiały się, a ja węszyłem, kopałem norki, biegałem. Nagle, co to? Znajomy zapach. Czy to możliwe? Za dębami, na Żołędziowej Górce, siedzieli Hania i Jacek. Już chciałem tam popędzić i się przywitać, ale w tym momencie Jadzia też ich dostrzegła. Złapała mnie za obrożę. Przywarły z Pauliną do trawy. Chichotały, naradzały się szeptem, a ja drżałem z emocji, bo szykowała się jakaś ciekawa akcja. Kazały mi milczeć i oto chyłkiem okrążaliśmy górkę. Zrozumiałem, że zaatakujemy od tyłu, tylko po co atakować tych, których kochamy? Skradaliśmy się, dziewczyny zasłaniały usta, bo bardzo chciało im się śmiać. Gdy dotarliśmy wreszcie na szczyt, Paulina wrzasnęła, wypuściła mnie, ja z głośnym szczekaniem wpadłem na młodych, aż im książki spadły z kolan, bo oni się tam uczyli do klasówki! Podobno jak się chodzi do liceum, to tak trzeba- wciąż się uczyć. Cześć! Tobi.