Pechowa

publikacja 08.02.2007 12:47

Czasami myślę, że jestem pechowa. Bardzo często przydarzają mi się okropne chwile: albo coś zawalę, albo staję się pośmiewiskiem dla innych. Dlaczego tak jest? Dlaczego tak często to mi się zdarza? Beata

Droga Beato.
Kiedy chodziłem do szkoły (dawno to było, oj dawno), miałem takiego kolegę, któremu wszyscy mówili „kuń”. Nie pamiętam, skąd się to wzięło, ale tak już mu na wieki wieków zostało. Zostało do tego stopnia, że przezwisko odziedziczyły nawet jego dzieci, czyli – jakże by inaczej – „kuniki”. Okropne, nie? Ale chyba wiem, dlaczego. Otóż ten Kuń strasznie się wściekał, kiedy ktoś go tak nazwał. W efekcie przez cały czas łaził wściekły, bo zawsze znaleźli się chętni, żeby wypróbować jego reakcję. Czuli się wtedy jak torreadorzy, którzy przed zachwyconą widownią drażnią byka. Ja sam i inni moi koledzy też mieliśmy przezwiska, ale nas one bawiły, więc używaliśmy ich nawet sami dla siebie. To z kolei nie bawiło tych, którzy je wymyślali, więc szybko traciliśmy te sławetne przydomki.
Co chcę przez to powiedzieć? Ano to, że my sami bywamy autorami własnego pecha. Wiele zależy od tego, jak się na sprawę zapatrujemy. Każdemu zdarza się coś zawalić, ale nie każdy z tego powodu wpada w rozpacz. Jeden potknie się o kamień i klnie jak pracownik fabryki obuwia, inny przewróci się przez ten kamień i wybucha śmiechem. Kogo bardziej lubisz? Zapewne tego drugiego. Bo wszystko zależy od spojrzenia. Ten sam kamień, a zupełnie różne reakcje. Sedno bowiem nie tkwi w kamieniu, tylko w tobie. Piszesz: „Staję się pośmiewiskiem dla innych”. Powiem ci, dlaczego: bo za bardzo ci zależy na tym, co oni o tobie powiedzą. Jeśli będziesz śmiała się z siebie samej, kto będzie śmiał się z ciebie? Co najwyżej będą się śmiali razem z tobą – ale wtedy zdobędziesz ich serca.
Wspomniałem o byku. Wyobraź sobie, co by było, gdyby taki byk na corridzie, zamiast gonić za facetem w złocie, najspokojniej zeżarł mu tę czerwoną płachtę i wygodnie ułożył się do spania? Pośmiewiskiem stałby się torreador, a na corridę nikt by już nie przylazł. Ale byki, niestety, tego nie wiedzą i padają ofiarą własnej furii.
Ty jednak, Beato, nie jesteś na szczęście bykiem, więc radzę: śmiej się już teraz z przyszłych niepowodzeń. Wtedy ten twój pech powie: „Ale mam pecha, że trafiłem na Beatę”.