Wojna nadświatowa

Franciszek Kucharczak

|

MGN 09/2009

publikacja 24.08.2009 12:17

Ludzie myślą, że są coraz lepsi. 70 lat temu też tak myśleli. I wywołali najstraszniejszą z wojen.

Wojna nadświatowa Demonstracja potęgi niemieckiej partii nazistowskiej w Norymberdze w 1937 r. Maszerujących witają hitlerowskim pozdrowieniem mieszkańcy miasta fot. EAST NEWS/AKG-IMAGES

Światło wczesnego poranka oświetliło uśpiony jeszcze Wieluń, gdy od zachodu nadleciała eskadra bombowców. Chwilę później miasto było dymiącym gruzowiskiem, pod którym leżały ciała 1200 mieszkańców. Był 1 września 1939 roku, godzina 4.42. Trzy minuty później na wybrzeżu zagrzmiały działa pancernika Schleswig-Holstein, który ostrzelał polską placówkę wojskową Westerplatte. Zanim większość Polaków wstała z łóżek, granice kraju stały w ogniu, a niemieckie armie parły do przodu jak niszczący kataklizm. Tak zaczęła się największa wojna, jaką kiedykolwiek widział świat. Jeszcze nigdy nie wystąpiło przeciw sobie tyle państw i nigdy za broń nie chwyciło tylu ludzi. Żadna wojna też nie pociągnęła za sobą tak wielkiej liczby ofiar.

Lepsza rasa
Na początku tej wojny nieludzkie systemy – niemiecki nazizm i sowiecki komunizm – podały sobie ręce. Gdy Polska walczyła zaatakowana przez Niemców, od wschodu wkroczyły wojska sowieckie. Obaj najeźdźcy podzielili się Polską. Pół roku później Niemcy zaatakowali kraje Europy Zachodniej. Świat z niedowierzaniem patrzył, jak potężna Francja, wspierana przez wojska brytyjskie, kapituluje po niespełna miesiącu walk. W czerwcu 1941 roku 5 i pół miliona żołnierzy niemieckich i sprzymierzonych runęło na swojego niedawnego sojusznika – Związek Radziecki. Zaskoczeni Rosjanie w kilka miesięcy stracili olbrzymie połacie swojego kraju, a dywizje niemieckie stanęły u bram Moskwy. Adolf Hitler był u szczytu władzy. Uwielbiał go naród, który uwierzył, że Niemcy są „rasą panów”. W planach Hitlera mieszkańcy wschodniej Europy, w tym i Polacy, mieli być niewolnikami. Należało ich pozbawić możliwości kształcenia się. Mieli znać tylko litery, żeby rozumieć treść rozporządzeń. Mieli też umieć rozpoznawać znaki drogowe, żeby w porę schodzić z drogi niemieckim samochodom i czołgom. Ludzie wykształceni byli przeznaczeni do likwidacji. Przekonali się o tym jesienią 1939 roku polscy profesorowie z Krakowa. Niemcy wezwali ich do auli Uniwersytetu Jagiellońskiego. Naukowcy sądzili, że okupanci chcą im powiedzieć, na jakich warunkach będzie się odbywało dalsze kształcenie studentów. Zamiast tego czekały na nich ciężarówki, które zawiozły ich do obozu koncentracyjnego. Młody wówczas asystent Mieczysław Brożek był wstrząśnięty, widząc jak młodzi żołnierze gnali do samochodów sędziwych profesorów, bijąc ich kolbami karabinów. „Byłem wychowany w głębokiej wierze katolickiej. Do głowy mi nie przyszło, że może dziać się coś tak złego” – wspominał później.

Człowiek to pies
Ale to był dopiero początek. W najstraszniejszym położeniu znaleźli się Żydzi, bo naziści uznali ich za szkodników, których należy wytępić. Kobiety czy mężczyźni, starcy czy dzieci, byli tropieni i zabijani jak insekty. Żeby zabijać sprawniej, stworzono obozy zagłady. Istne fabryki, w których wszystko chodziło jak w zegarku, ale nie po to, żeby coś produkować i sprzedawać, tylko żeby okradać i niszczyć. Na przykład w Treblince zagazowano około 800 tysięcy Żydów, ale zanim trafi li do komór gazowych, zabierano im wszystko, nawet ubranie. Obcinano im nawet włosy, bo miały posłużyć do wypychania materaców. Jeden z więźniów Treblinki, Samuel Willenberg, któremu potem udało się uciec, pracował przy sortowaniu zrabowanych rzeczy. „Złoto osobno, pieniądze razem ze złotem leżały w workach... Każdy miał przy sobie rozłożone prześcieradło, na które kładło się zdjęcia, dokumenty, dyplomy uniwersyteckie” – wspominał. Willenberg widział tam esesmana, który nauczył swojego psa Barry’ego reagować na hasło „człowiek gryzie psa”. „Człowiek” to był Barry, „pies” to Żyd. Zwierzę szarpało ludzkie ciała ku uciesze swojego pana. Równie potworne rzeczy – a i gorsze – działy się w Auschwitz, Sobiborze i w innych obozach. W czasie wojny Niemcy zamordowali w obozach koncentracyjnych 11 milionów ludzi, w tym około 6 milionów Żydów. Część więźniów uprzednio wykorzystano jako darmową siłę roboczą, a niektórych jako przedmioty potwornych eksperymentów medycznych.

Lata koszmaru
W czasie tej wojny życie ludzkie straciło wartość. Śmierć czyhała wszędzie. Na frontach ginęli żołnierze, w lasach partyzanci, a po miastach i wsiach wieszano i rozstrzeliwano mieszkańców. W gruzach legły miliony budynków, zniszczone zostały fabryki, spłonęły zasiewy na polach. W ogniu walk znalazła się Europa, Azja i Afryka, a państwa wszystkich kontynentów wysłały na front swoje wojska. Na morzach i oceanach strzelały do przeciwników działa okrętowe, torpedy rozpruwały burty wrogich jednostek, z nieba na pokłady spadały bomby lotnicze, a nawet samoloty z pilotamisamobójcami. Ostatnim akordem tego konfliktu były dwie bomby atomowe zrzucone przez Amerykanów na japońskie miasta Hiroszimę i Nagasaki. Ogółem druga wojna światowa kosztowała życie 62 milionów ludzi, z czego większość stanowili cywile. Po sześciu latach okaleczony świat świętował koniec wojny. Ale nie wszędzie kończył się koszmar. Kraje, które znalazły się w bloku komunistycznym, w tym Polskę, czekało pół wieku niewoli w cieniu sowieckiego sierpa i młota.

Jak to możliwe?
Pierwszego września 70 lat temu, nikt jednak nie wiedział, jak straszne chwile nadchodzą. – Żyjemy w XX wieku i to w Europie! – myślało wielu. – Przecież ludzie są dziś kulturalni, cywilizowani. Czytają poezję, słuchają muzyki, nie są zdolni do bestialstw – uspokajali sami siebie. I mieliby rację, gdyby na ludzi nie działały żadne złe siły. Bo to nie jest normalne, że zwykłe kulturalne osoby nagle dostają zabójczego amoku. To nie jest zwykła rzecz, że ze spokojnych obywateli potraffi  wylać się takie morze zła. Gdy kończyła się poprzednia wojna, nazwana potem pierwszą światową, w portugalskiej Fatimie troje pastuszków słuchało przestrogi „pięknej Pani”. Maryja zapowiedziała rychły koniec wojny, ale przestrzegła, że jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to za pontyfikatu następnego papieża wybuchnie kolejna wojna, jeszcze gorsza od poprzedniej. Czy to znaczy, że wojna była karą Bożą? Nic podobnego. Bóg nie chce żadnego zła. Wojna wybuchła nie dlatego, że Bóg tak chciał, ale dlatego, że tak chcieli ludzie – wbrew Jego woli. Rodzice mówią dziecku „nie wkładaj palców do gniazdka elektrycznego”, bo chcą, żeby dziecko żyło. Gdy jednak dziecko będzie nieposłuszne i zginie, nikt rozsądny nie powie, że to była „kara rodzicielska”.

Człowiek karze sam siebie, gdy nie słucha Boga – bo tak otwiera drzwi diabłu. A ten już wie, co zrobić, żeby bliźni rzucili się sobie do gardeł. On walczy o ludzkie dusze, żeby je zgubić. Ta wojna nie zaczęła się w 1939 roku i nie skończyła się w roku 1945. Wojna o dusze trwa bezustannie. Światowa – bo toczy się we wszystkich ludziach na świecie. I pozaświatowa – bo trwa nie na ziemskich frontach, lecz w świecie duchowym. Polami bitew są ludzkie myśli. Przeciwnik atakuje pokusą zarozumialstwa, lekceważenia Boga, pornografii, seksu przed ślubem. Podsuwa wypoczynek tam, gdzie trzeba się wysilić, każe działać tam, gdzie trzeba czekać, każe milczeć, gdy trzeba krzyczeć. Namawia do kłamstwa, straszy skutkami mówienia prawdy. Skłania do grzechu, zniechęca do skruchy i spowiedzi. Zło nazywa dobrem, dobro złem. Wmawia ludziom, że są coraz lepsi, bo dają sobie prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, bo zboczone związki nazywają małżeństwami, bo pomagają chorym w samobójstwach, a nieprzytomnych głodzą na śmierć. Człowieka, który nie słucha Boga, stać na każdą potworność. Jan Paweł II wołał, że każdy ma swoje Westerplatte, z którego nie może zdezerterować. A nie może, bo stawką tej walki jest wieczne szczęście z Bogiem. To jest najprawdziwsza wojna i wszyscy na niej jesteśmy. Nie wolno jej przegrać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.