Ojcze Święty, zadzwoń po mnie

ks. Tomasz Jaklewicz

|

MGN 05/2008

publikacja 14.04.2008 14:15

Kiedy Krzysztof służył Benedyktowi XVI do Mszy św. w Bazylice św. Piotra, jeden z księży powiedział mu: „W życiu nie będziesz bliżej papieża”. Pomylił się.

Ojcze Święty, zadzwoń po mnie Krzysztof Jordan ze swoimi rodzicami w szkolnej klasie ks. Tomasz Jaklewicz

 

Christopher Jordan nie jest krewnym Michela Jordana, ale tak jak on jest Amerykaninem. Ma 11 lat, uczy się w szkole katolickiej, jest ministrantem, chce być „ASPCA”. Na lotnisku w Nowym Jorku przywita papieża Benedykta XVI.
 
Telefon s. Franciszki
Dzwonię do domu państwa Jordan. Odbiera mama: „Chcecie porozmawiać z Krzysiem? OK. Było już u nas dziesięciu dziennikarzy, ale z Polski jesteście pierwsi”. Państwo Jordan mieszkają w Queens, jednej z pięciu nowojorskich dzielnic. Nie ma tu wieżowców, tylko niskie domy wzdłuż szerokich ulic. Pukamy do domu przy 101. Alei. Mama, Phyllis Jordan wita nas serdecznie. Przeprasza, ale syn z ojcem się spóźnią, bo utknęli w korku. Po chwili kładzie na stole pyszne pierogi i zaczyna opowieść. – Zadzwoniła do nas siostra Franciszka, dyrektorka Divine Mercy Catholic Academy (Katolicka Akademia Bożego Miłosierdzia) szkoły podstawowej, w której uczy się Krzysztof. Powiedziała, że syn został wybrany, aby powitać Papieża. Pomyślałam, że chodzi o jakąś grupę uczniów machających chorągiewkami w stronę  Papieża. Dopiero później okazało się, że Krzysztof będzie jednym z dwóch uczniów witających papieża Benedykta XVI na lotnisku. – Jest bardzo szczęśliwy – dodaje – ale trochę się denerwuje. To gorliwy ministrant.
 
Blisko Papieża
Kościół parafialny, do którego należą Jordanowie, jest po drugiej stronie ulicy. – Kiedy nikogo nie ma przy ołtarzu, ksiądz dzwoni do nas: „Poślijcie szybko Krzysia” – opowiada pani Phyllis. – I on zaraz leci do kościoła. Kiedy byliśmy na świątecznych wakacjach w Rzymie w 2006 roku, Krzyś służył przez cały tydzień o 7 rano w Bazylice watykańskiej. W Nowy Rok podczas Mszy św. staliśmy bardzo blisko Benedykta XVI. Jeden z naszych księży powiedział Krzysiowi: „W życiu nie będziesz już bliżej Papieża niż teraz”. I co... pomylił się – śmieje się pani Jordan. Dzwonek do drzwi. Pojawia się bohater razem ze swoim ojcem. – Dlaczego wybrano właśnie ciebie? – zagaduję. – Bo służę w kościele, pomagam innym, jestem dobrym chłopcem… – odpowiada nieśmiało, jakby recytował. – A co na to twoi koledzy? – Cieszą się, życzą, żeby mi dobrze poszło. – Chcesz coś powiedzieć Papieżowi?  – Chciałbym podać Ojcu świętemu numer mojej komórki i powiedzieć, że jak nie będzie miał ministranta, to niech dzwoni po mnie – śmieje się Krzysztof. Kiedy pytam, czy myśli już o jakimś zawodzie, odpowiada tajemniczo: ASPCA. To skrót specjalnej amerykańskiej policji zajmującej się ochroną zwierząt przed okrucieństwem. Krzysztof kocha zwierzęta, zwłaszcza konie, i chciałby być takim animal police, czyli policjantem od zwierząt.
 
Przy wielkim stole
– To wyróżnienie nie tylko dla Krzysztofa, ale i dla jego szkoły – wtrąca się mama. – Ostatnio zamyka się u nas wiele szkół katolickich, a nasza działa bardzo dobrze. Ja też od przedszkola do liceum chodziłam do szkół katolickich. Chciałem tego samego dla syna. Chociaż gdy byłam w jego wieku, nazywałam moją szkołę „polskim więzieniem”, bo prowadziły ją polskie zakonnice, bardzo surowe. Ale dzisiaj wiem, że to kim jestem, zawdzięczam w dużym stopniu mojej szkole. W szkoła katolickich przekazują nie tylko wiedzę, ale wartości i wiarę. Jest tam klimat szacunku dla człowieka. – Popatrzcie, jaki mamy wielki stół – przerywa nam ojciec. – Nas jest tylko troje, a tu pomieści się kilkanaście osób. Tu ciągle coś się dzieje, znajome rodziny z parafii, księża… Parafia to nasza powiększona rodzina. Chodźcie, pokażę wam szkołę Krzysia, tam zrobicie zdjęcie – decyduje potężny Irlandczyk. Krzysztof wkłada specjalną koszulkę z zarysem Papieża i literami NY, czyli New York. Mama patrzy z dumą na syna. – Nie przewróci mu się w głowie? – pytam na boku. – Nie, to dobry chłopak. To jest coś, co zapamięta na całe życie. Jak napiszecie o nim w polskim piśmie, to jego babcia, czyli moja mama, będzie bardzo szczęśliwa. Ona jest Polką. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.