Mamy problem, przyszli katolicy

Stanisław Zasada

|

MGN 05/2008

publikacja 14.04.2008 11:11

Nie rozdają ulotek. Nie zatrzymują nikogo. Ne przekonują, żeby nie robić zakupów w niedzielę. Ich jedyną bronią są pomarańczowe koszulki

Mamy problem, przyszli katolicy fot. AGNIESZKA MAŁECKA

 

Kilkanaście młodych osób siedzi obok siebie w pierwszych ławkach w kościele pw. Świętego Stanisława Kostki na poznańskich Winiarach. Wierni co rusz przyglądają się im. To z powodu pomarańczowych koszulek z dziwnymi napisami, jakie mają na sobie: „Nawet świstak w niedzielę nie zawija”, a z tyłu: „Po trzecie dzień święty święcić... i dać świętować innym”. Chcą przekonać ludzi, by w dni świąteczne nie robili zakupów
 
Z kościoła do galerii
Odprawiający Mszę świętą ksiądz Artur Andrzejewski, diecezjalny opiekun Ruchu Światło – Życie, rozwiewa ciekawość: „Za chwilę młodzież pójdzie do pobliskiej galerii handlowej. Będą protestować przeciwko otwieraniu sklepów w niedzielę. Módlmy się o odwagę dla nich i o to, żeby robiący w święta zakupy zrozumieli, że to łamanie Bożych przykazań”. – Niedziela to czas świętowania i odpoczynku, a nie zakupów, które można zrobić w inny dzień – mówi Paweł Wrzeszczyński. Ma 26 lat, skończył historię na uniwersytecie, pracuje w firmie kurierskiej i jest najstarszym uczestnikiem protestu. Na akcje zabiera żonę Monikę, studentkę germanistyki.
 
Tylko spacer
Na pomysł oprotestowania niedzielnego handlu poznańscy studenci i licealiści z Ruchu Światło – Życie wpadli pół roku temu. Motorem był Piotr Małecki, student Wydziału Prawa poznańskiego uniwersytetu. Sam kiedyś był ochroniarzem w hipermarkecie. Na własnej skórze odczuł, co to znaczy przychodzić do pracy, kiedy inni świętują. – Postanowiliśmy, że protest będzie spokojny, bez krzyków i wciskania ulotek – wspomina Piotr. – To bardziej trafia. – Może ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, że nie tylko sami gwałcą dzień święty, ale i odbierają święto tym, którzy muszą ich obsługiwać – dodaje Paweł Wrzeszczyński. – Przecież gdyby w niedziele nie było kupujących, sklepy byłyby nieczynne. Dlaczego wybrali hasło ze świstakiem? – Bo wszystkim kojarzy się z fajną reklamą czekolady.
 
Problem
Na przeprowadzenie pierwszej akcji wybrali Adwent. Przed jedną z najsłynniejszych w mieście galerii handlowych podzielili się na kilkuosobowe grupy i przez dwie godziny chodzili po korytarzach, jeździli ruchomymi schodami i windami. Nie wchodzili do sklepów. Swoją obecnością nie chcieli sprawiać kłopotu pracownikom. Drugą akcję zrobili pod koniec lutego w jedną z niedziel Wielkiego Postu. Gdy pojawili się przed hipermarketem, drogę zastawili im ochroniarze. Jeden z nich zadzwonił do kierownictwa. – Mamy problem – powiedział – przyszło kilkunastu katolików. Ostatecznie kierownictwo się ugięło. – Przekonaliśmy ich, że większą szkodą będzie nagłośnienie w mediach tego, że zabroniono nam wejść na teren hipermarketu – mówi Piotr Małecki. 
 
Uśmiech ochroniarza
Ludzie często ich zaczepiają. Pytają, kim są, o co im chodzi i przeciwko czemu protestują. – Nie łudzimy się, że po naszych akcjach wszyscy przestaną robić w niedzielę zakupy – mówi Paweł – ale wierzymy, że wielu osobom otworzą się oczy. Zauważyli, że ich protest podoba się na przykład sprzedawcom. – Nawet ochroniarze sympatycznie się uśmiechają. Cieszą się, że ktoś ich broni – mówi Paweł. – Już niejeden przyznał, „że też chciałby być dzisiaj w domu”. Są przekonani, że problem handlu w niedzielę dotyczy każdego. Każdy, czy chodzi do kościoła czy nie, powinien tego dnia odpocząć i dać odpocząć innym.
 
Najlepiej całymi rodzinami
Poznańska młodzież zapowiada dalsze protesty. – To bardzo pomysłowi ludzie – mówi o swoich podopiecznych ksiądz Artur. – Swoją akcją uświadamiają, że wiara musi mieć praktyczne przełożenie na codzienne życie – podkreśla kapłan. Po proteście w Wielkim Poście na forum jednej z gazet pojawiły się opinie, że są zbyt młodzi, by zabierać głos w takich sprawach. Są na utrzymaniu rodziców i nie mają zielonego pojęcia o dorosłym życiu. Dlatego do kolejnych akcji chcieliby wciągnąć nieco starszych, najlepiej rodziny z dziećmi. – Gdy w naszym towarzystwie pojawią się starsi od nas, którzy sami utrzymują rodziny, wtedy nasz protest stanie się jeszcze bardziej wiarygodny – mówi z przekonaniem Paweł.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.