Piąte: Nie fauluj

Piotr Sacha

|

MGN 10/2009

publikacja 21.09.2009 12:33

Są sportowcy, którzy przypominają rycerzy. Walczą do upadłego. Zawsze ze szlachetnym sercem.

Piąte: Nie fauluj Brutalny faul Axela Witsela na Marcinie Wasilewskim fot. PAP/VIRGINIE LEFOUR-MICHEL KRAKOWSKI-DIRK WAEM

Axel Witsel ma tylko 20 lat. Niedawno został wybrany najlepszym piłkarzem minionego roku w Belgii. 30 sierpnia jego zdjęcie obiegło cały świat. Nie dlatego jednak, że świetnie kopie piłkę. W ligowym meczu tak brutalnie sfaulował Marcina Wasilewskiego, że Polaka czeka teraz seria ciężkich operacji. Nieprędko nasz popularny „Wasyl” pojawi się na boisku. Może nawet nigdy nie wróci już do takiej formy, jaką miał w ostatnim czasie. A młody Belg? Jego kariera też stanęła pod znakiem zapytania.

Bo nie cofnął nogi
Za faul Witsel dostał od sędziego czerwoną kartkę. Dwa dni później piłkarza zawieszono. Komisja dyscyplinarna zdecydowała, że nie zagra przez 8 kolejnych spotkań. Z pewnością o wiele dłużej jego potworne zachowanie na boisku pamiętać będą kibice, piłkarze i dziennikarze sportowi. Po tragicznym meczu on sam też zrozumiał, że być może zniszczył życie koledze z boiska. – To nie było zamierzone. Nie gram w piłkę, żeby łamać nogi. Nie jestem złym człowiekiem – tłumaczył Axel Witsel. Jednak gdy atakował Polaka, nie cofnął wyprostowanej nogi. Jedno jest pewne: w tamtym meczu zapomniał, że w sporcie liczy się zwycięstwo, ale nie za wszelką cenę. To, co zdarzyło się w 25. minucie spotkania pomiędzy Anderlechtem Bruksela i Standardem Liege, nie miało nic wspólnego z zasadami fair play. Czysta gra to zarówno przestrzeganie przepisów sportowych, jak i szlachetne gesty. Na szczęście dla wielu sportowców wciąż liczy się to tak samo jak końcowy wynik. 

Gest Garrinchy
W piłce nożnej o postawie fair play mówimy wtedy, gdy zawodnik przerywa akcję, wybij a piłkę poza linię boiska, by można było udzielić pomocy kontuzjowanemu graczowi. Po takim zdarzeniu wyrzucający piłkę z autu powinien oddać ją drużynie przeciwnej. Nie każdy pamięta, skąd wziął się ten gest. Był 27 marca 1960 roku, gdy brazylijska drużyna Botafogo grała w Rio de Janeiro z Fluminese. Jeden z zawodników Fluminese tak niefortunnie kopnął piłkę, że skręcił nogę, a futbolówka wpadła wprost pod nogi Manoela Francisco dos Santos, znanego jako Garrincha. Gdy wszyscy spodziewali się zobaczyć pięknego gola, napastnik wybił piłkę na aut. Teraz mógł wbiec na boisko lekarz. Po chwili obrońca oddał piłkę zawodnikowi Botafogo. Tak narodził się gest obecny dziś na wszystkich stadionach świata. W futbolu nie brakuje przykładów szlachetnej gry. Podczas jednego z meczów ligi angielskiej sędzia przerwał spotkanie drużyn Leicester City i Nottingham Forest, ponieważ jeden z obrońców Leicester doznał ataku serca. Choć klub poszkodowanego przegrywał 0:1 postanowiono, że mecz zostanie rozegrany od początku innego dnia, czyli od 0:0. Kibice byli zdumieni, gdy powtórkowy mecz rozpoczynał na środku boiska bramkarz Nottingham. Nieatakowany przez nikogo przebiegł z piłką przez pół boiska i strzelił do siatki. Leicester oddało gola za darmo, by rozpocząć od stanu bramkowego z przerwanego spotkania.

Przyjaźń jak rowery
Pierwszym Polakiem, który zdobył Nagrodę Międzynarodowego Komitetu Fair Play, był narciarz Andrzej Bachleda. W 1968 r. walczył w zawodach Pucharu Świata w slalomie. Gdy zajmował już świetne czwarte miejsce, niespodziewanie podszedł do stolika sędziów. – Proszę mnie zdyskwalifikować – powiedział. – Nie zasługuję na taką lokatę, bo ominąłem bramkę. To niezgodne z moim sumieniem – argumentował. Sędziowie pobledli. Jeśli ktoś śledził uważnie najsłynniejszy na świecie wyścig kolarski Tour de France, dostrzegł sporo pięknych gestów. Gdy na przykład upadnie lider wyścigu, peleton zwalnia, dając mu szansę na nadrobienie straty. A kiedy kilometr przed metą od peletonu odrywa się dwóch uciekinierów, zanim mocno szarpną rowerami, podają sobie dłonie. Jeśli zawodnikowi zabraknie wody w bidonie, może liczyć na to, że rywale podzielą się z nim swoimi zapasami. „Nie żałuję swego gestu. Przyjaźń i przyzwoitość należą do kolarstwa tak samo jak rowery” – pisał na swojej stronie internetowej Jan Ullrich. Z grupą kolarzy poczekał na Lance’a Armstronga, który przewrócił się na trasie. Tamten wyścig wygrał Armstrong, Ullrich był drugi. To, że przegrywając, można wygrać, udowodniło już wielu. Obok prezentujemy kilku sportowców, którzy zagrali czysto. I nie żałują.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: