Pamiętnik Sasanki

Natalia Julia Nowak

publikacja 25.01.2007 09:04

1 stycznia 2084 roku


Odkąd pamiętam, byłam brutalnie prześladowana przez ludzi z najbliższego otoczenia - nie tylko dlatego, że we Wróżkowicach jestem ostatnią chrześcijanką, ale również ze względu na moje "bezsensowne pochodzenie". Jeżeli dobrze zrozumiałam wykład mojej mamy, poczęłam się w wyniku nieudanego eksperymentu z zupełnie nowym rodzajem tabletek antykoncepcyjnych. Przez pierwsze trzynaście tygodni mojego życia płodowego rodzice chcieli mnie zabić (tzn. usunąć z macicy matki), jednak musieli zrezygnować z tego desperackiego kroku. Powodem była niezapomniana afera "ABORTUSGATE", o której mówiło się przez cały rok 2068. Aktualnie jestem utrzymywana przez Wróżkowicką Fundację na Rzecz Pomocy Niedoszłym Ofiarom Aborcji, której władze wzruszyły się moją historią. Uczęszczam do Gimnazjum numer 7 imienia Joanne Rowling, w wolnym czasie rozmyślam, układam wiersze i obserwuję społeczeństwo drugiej połowy XXI wieku.

Nazywam się Anna Sas (Sas Anka), ale znajomi nazywają mnie po prostu Sasanką. Doszłam do wniosku, że skoro nadszedł Nowy Rok, powinnam starać się uczynić go jeszcze lepszym od poprzedniego. Mam nadzieję, iż prowadzenie pamiętnika pomoże mi lepiej kontrolować i analizować moją sytuację. Ciekawe tylko, co o tych zapiskach powiedzą tzw. "przyszłe pokolenia"?! Przypuszczam, iż będą się naśmiewać z naiwnej, jakże odmiennej od większości ludzi piętnastolatki. Mimo wszystko uważam, że przelewanie własnych uczuć na papier jest niezwykle dobrym pomysłem - choćby dlatego, iż pozwala uporządkować poszczególne marzenia, obawy, radości, smutki. Dlatego też ogłaszam: zaczynam prowadzić pamiętnik! Hej!



1 lutego 2084 roku


Przed chwilą dowiedziałam się, że ze względu na żałobę narodową, ogłoszoną przez Pierwszego Wodza Europejskiej Republiki Polski Woltera Masonowicza, został odwołany koncert mojego ukochanego zespołu muzycznego! Przecież to jawna niesprawiedliwość!!! Przez pół roku podskakiwałam z radości za każdym razem, kiedy pomyślałam, iż 2 lutego 2084 r. zobaczę wszystkich członków Conservative'a! Teraz jednak muszę pożegnać się z tymi fantazjami... Phi, od razu wiedziałam, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe!

Chwała Bogu, że przynajmniej Liberalle była w stanie zrozumieć moje uczucia! Chociaż nigdy nie przepadała za twórczością Conservative'a, współczuła mi rozczarowania i zdeptanych marzeń. Zaznaczyła jednak, że zgadza się z decyzją Pierwszego Wodza - zamach terrorystyczny dokonany przez Feministyczną Unię Czułych Kobiet był prawdziwym okrucieństwem. Jak można zabić dwadzieścia cztery osoby, tylko dlatego, iż urodziły się jako mężczyźni?! Na miłość Boską, przecież członkowie klubu "Mr. Animus" mieli takie samo prawo do życia, jak panie z Feministycznej Unii! Dlaczego te bezduszne kryminalistki nie zawahały się zdeptać tylu istnień ludzkich?! Prawdopodobnie nie zrozumiem tego nigdy.

Żeby w jakiś sposób poprawić mój grobowy nastrój, Liberalle zaprosiła mnie do "Organelli" na pizzę w kształcie komórki roślinnej. Chociaż specjał kuchni pana Andrzeja Zwarcicy nie zastąpił mi spotkania z Conservativem, popołudnie minęło mi szybko i nad wyraz przyjemnie. Wieczorem uklękłam przed portretem Matki Boskiej i zaczęłam się modlić w intencji gasnącego Kościoła. Prosiłam również o łaski dla czarnoskórego papieża Piotra II, który niejednokrotnie musi się zmagać z rasizmem. Boże, Boże, dlaczego kazałeś mi żyć w aż tak bardzo szalonej epoce?! Muszę przyznać, że nie dziwię się osobom, które twierdzą, iż zbliża się koniec świata. Wcale się nie dziwię.


1 marca 2084 roku


Cóż z tego, że dwa tygodnie temu dowiedziałam się, iż cierpię na niegroźną chorobę (raka piersi), skoro dzisiaj w skrzynce e-mailowej znalazłam wiadomość o następującej treści:



Szanowna Panno Sas!

Przypominam, że do 13 marca 2084 roku ma Panna prawo do nieodpłatnego poddania się eutanazji w Państwowej Przychodni Godności (Wróżkowice, ul. Amsterdamska 8).

Z poważaniem

Dr Anhedonia de Pressio,
lekarz rodzinny



Oprócz tego dotarło do mnie mnóstwo reklam prywatnych firm, klinik i przychodni, specjalizujących się w uśmiercaniu chorych ludzi. "Nie pójdę do piachu, gdy ktoś mi powie: czas umierać brachu" - zacytowałam słowa Boba Dylana, po czym usunęłam wszystkie maile z mojej przeładowanej skrzynki. Wiem, że jestem nienormalna, ale naprawdę sprzeciwiam się eutanazji, kryptanazji, aborcji i karze śmierci! Jeżeli chcecie, możecie się ze mnie śmiać. Wiedzcie, iż jestem przyzwyczajona do różnego rodzaju zaczepek i agresji słownej.




1 kwietnia 2084 roku


Kilka dni temu nauczycielka WOS-u oceniła moją pracę domową na dwójkę, tylko dlatego, że przepisałam informacje z podręcznika, nie zaś z Internetu! Wygląda na to, iż wypisanie najważniejszych danych, dotyczących Polski i jej Trzech Wodzów nie spełnia standardów pani Twardzicy! Chwała Bogu, że przynajmniej potrafiłam opowiedzieć o Wolterze Masonowiczu, Krystynie Wolnej-Mularczyk i Beniaminie von Seelenie. Chociaż nauczycielka nie postawiła mi za to żadnej oceny, udowodniłam jej, iż znam ten temat bardzo, bardzo dokładnie! Bądźmy szczerzy, jako jedyna w klasie wiedziałam, że ustrojem Polski jest liberalizm totalny.

Oczywiście, nie wspomniałam o tym, jak bardzo lubię Trzeciego Wodza ERP Beniamina von Seelena. Jest to bardzo młody, chyba dwudziestoośmioletni polityk o wymownych, błękitnych oczach, jasnej karnacji i włosach, które - w zależności od rodzaju światła - wydają się jasnorude albo blond. Sympatyczna, młodzieńcza twarz tego prostodusznego "dużego chłopca" pokryta jest piegami, łuki brwiowe - łagodnie zaokrąglone, natomiast spojrzenie - głębokie i irytująco naiwne. Nikt dokładnie nie wie, skąd ten infantylny obrońca życia ludzkiego wziął się w Pierwszej Trójce ERP, zwłaszcza, iż większość społeczeństwa po prostu go nie znosi. Tak, jest to zdecydowanie najmniej lubiany, wiecznie wyśmiewany i "obsmarowywany" polski polityk. W Internecie można znaleźć co najmniej dwadzieścia dobrych stron, mających na celu wydrwiwanie jego osoby. Niektórzy twierdzą nawet, że von Seelen to "komiczny element Unii Europejskiej". On jednak udaje, że po prostu tego nie zauważa. Psychologowie za to mówią, iż jest on geniuszem (IQ powyżej 190), chociaż nie daje tego po sobie poznać. Czyżbyśmy mieli do czynienia z wilczkiem w owczej skórce?...

Bardzo często zdarza się, iż "życzliwi" obywatele robią aferę z powodu jego żartów, wyjmują je z kontekstów i obracają przeciwko autorowi. Wyśmiewają nawet jego nietypowe poglądy, chociaż potrafiliby je zaakceptować, gdyby wygłosił je ktoś inny. Powszechnie uważa się, że wszystko, co robi, mówi, myśli i planuje von Seelen jest chore i oderwane od rzeczywistości (bez względu na to, czego dotyczą poszczególne wypowiedzi, decyzje). Kiedy pewnego razu polityk wyznał (heh, za długi język??), że wierzy w reinkarnację, a w poprzednim wcieleniu był ostatnim sprawiedliwym Krzyżakiem, nie dawano mu spokoju przez trzy miesiące. Chyba właśnie dlatego uważam się za cichą fankę Trzeciego Wodza Europejskiej Republiki Polski. Rozczula mnie jego słodkie osamotnienie.

P.S. To NIE JEST Prima Aprilis!!!



1 maja 2084 roku


W dniu dzisiejszym (z racji święta państwowego oraz którejś tam rocznicy wejścia Polski do UE) nie odbyły się zajęcia lekcyjne. Znalazłam więc chwilkę czasu, żeby zajrzeć na mojego tajnego bloga z wierszami i ocenić dotychczasową twórczość. Doszłam do wniosku, że udało mi się stworzyć sporo ciekawych utworów poetyckich, jednak najbardziej jestem zadowolona z "Odezwy Konserwatystki". Jest to pretensjonalny tekst, który ułożyłam pod wpływem pewnego wstrząsającego wydarzenia... Otóż pewnego dnia miałam nieszczęście zobaczyć, jak Konrad i Vanessa kochają się w czasie wolnej lekcji języka esperanto!!! Najgorsze jest to, że okazałam się jedyną osobą, która uznała to za rzecz nienormalną... Pozwolę sobie zacytować mój skromny wierszyk:


"Odezwa Konserwatystki"


Kochana, Współczesna Młodzieży,
Nie umiesz już wyczuć sprośności?
Dlaczego wciąż mówisz o seksie,
Choć nie znasz dojrzałej miłości?
Dlaczego wystawiasz swe ciało
Bez przerwy na widok publiczny?
Tak bardzo Cię cieszy niecnota
I klimat brutalny, uliczny?

Ja noszę jedynie skromniutkie
Ubrania - jak człowiek normalny.
Wiem dobrze, że bezwstyd jest błędem,
A nierząd to wybór fatalny.
Nie piję, nie palę, nie biorę -
- Ach, wiem, że się z tłumu wyróżniam!
A jednak w tak dobrym znaczeniu
Od pustej młodzieży odróżniam!

Więc powiem Ci, Ludu Młodziutki,
Któż będzie tu rządził bez przerwy:
Osoby z rozumem na karku,
Wytrwałe, porządne Konserwy!


Jutro Liberalle i ja wybieramy się do "Organelli" na pizzę "Euglena Zielona". Oprócz tego zamówimy sobie nieco zapomniany już napój, herbatę, który można dostać jedynie w lokalu pana Zwarcicy.

Ostatnio coraz częściej myślę o zbliżającym się egzaminie gimnazjalnym. Wydaje mi się, że byłabym w stanie poradzić sobie z częścią lingwistyczną i polityczno-socjologiczną, jednak mogę mieć problemy z matematyczno-przyrodniczą i techniczno-cybernetyczną. Pamiętajmy również, że za dwa tygodnie wybieram się do najbliższego, warszawskiego kościoła w celu przyjęcia sakramentu bierzmowania. Ech, ciężkie jest życie Gimnazjalistki!



1 czerwca 2084 roku


Z okazji Dnia Dziecka pani Twardzica zabrała nas dzisiaj na koncert black metalowej grupy The Masters of Hades. Początkowo bawiliśmy się świetnie, później jednak całą imprezę zaczęli nam psuć: Konrad, Damian, Vanessa i Angelika. Nie dość, że postanowili zabawić się kosztem Liberalle (wyzywali ją od najgorszych, układali na poczekaniu plotki), to jeszcze obrzucili muzyków zużytymi prezerwatywami! Wychowawczyni, oczywiście, udawała, że nie widzi problemu. Prawdopodobnie bała się reakcji i ewentualnej zemsty swoich rozkosznych podopiecznych. Domyślacie się zapewne, że po kilku minutach Konrad i Vanessa wycofali się, znaleźli sobie pole dobre do manewru i zaczęli robić to, co zainspirowało mnie do napisania wiersza "Odezwa Konserwatystki". Kiedy próbowałam zwrócić uwagę nauczycielki na ten fakt, okazało się, iż pani Twardzica "nagle straciła słuch". To dziwne, bo jednocześnie dobrze słyszała mroczne, przerażające piosenki The MoH. Hehehe, "zasłuchała się" kobita (?)...

W pewnym momencie doszły mnie słuchy, że kilka osób z mojej klasy (podobno Arek, Gerwazy, Piotrek, Lyndsay i Marta) napadło dwójkę ludzi i pocięło ich żyletkami. Pięć minut później (tak, tak, ustaliłam to na podstawie jednej z piosenek The MoH) chuligani zostali przyprowadzeni przez dwie policjantki motocyklowe: sexbomby-twardzielki rodem ze starych gier i filmów sensacyjnych (piękne, roznegliżowane, wulgarnie umalowane i uzbrojone "po zęby"). Ostre szatynki urządziły pani Twardzicy dziką awanturę, zarzuciły nieumiejętność pilnowania uczniów. Oznajmiły nawet, iż jeżeli tego typu incydenty będą miały miejsce w przyszłości, porozmawiają z moją wychowawczynią "zupełnie inaczej". Spojrzałam na identyfikator jednej z policjantek, przyczepiony do pancernego stanika: pułkownik Valeria Dywerska. Pierwsze litery imienia i nazwiska były również wytatuowane na prawym ramieniu kobiety. Słyszałam, że ta herod-baba niejednokrotnie splamiła się krwią w czasie wojny o wyzwolenie Bliskiego Wschodu spod wpływów USA. Groźna laska.

Kiedy wróciłam do domu, rodzice podarowali mi chipową kartę z nagraniami Conservative'a oraz zupełnie nowego laptopa. Można powiedzieć, że całe popołudnie, wieczór i pół nocy zajęło mi poznawanie komputera oraz instalowanie różnych programów. Około godziny 23: 40 oderwałam się od prezentu, żeby zapisać te słowa. Za chwilę mam zamiar ułożyć się do snu. Ciiiiiiichoooo...




1 lipca 2084 roku


Jestem w Europejskiej Republice Rosji, spędzam cudowne chwile w kurorcie Horaszołga. Niestety, liczy się dla mnie każda minuta wakacji, dlatego też nie mogę pisać bardzo długich notek. Zresztą... uważam, iż nawet tysiąc stron tekstu nie byłoby w stanie oddać całego uroku tego nadmorskiego miasteczka. Pozdrawiam słonecznie! Hej-hooo!!!



1 sierpnia 2084 roku


Przed chwilą wróciłam z wycieczki do Wąchocka. Wprawdzie dręczy mnie potworne zmęczenie, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Boże, niech żyją wakacje 2084! Nie pamiętam, kiedy ostatnio spędzałam lato aż tak bardzo przyjemnie! Najpierw Horaszołga, potem Kijów, następnie Wąchock. Raj istnieje!!!


1 września 2084 roku


W ten właśnie sposób wypełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy. Pięć dni temu dowiedziałam się, że moje liczne dolegliwości zdrowotne przekroczyły tzw. "betonową granicę", wyznaczoną przez Ministerstwo Zdrowia. Wyspecjalizowany komputer dr Anhedonii de Pressio obliczył poziom moich chorób (nie wiem nawet, na czym polegały te rachunki), wydobywając na światło dzienne przerażającą prawdę. Osiągnęłam stan krytyczny, tzw. "skażenie ewidentne", w którym pacjentów zaczyna obowiązywać eutanazja!!! Przed chwilą przewieziono mnie (oraz dwie inne osoby: trzydziestoośmioletnią kobietę i dziewiętnastoletniego chłopaka) do kliniki "Dignitte". Poinformowano nas, iż egzekucja... to znaczy: przymusowy zabieg odbędzie się za czterdzieści osiem godzin. Rany Boskie... ONI MNIE ZABIJĄ!!! Anhedonia de Pressio, Adolfin Hit, Maciej Dokrewny oraz pozostali członkowie tej porąbanej, odczłowieczonej bandy!!! To wszystko już za dwa dni!!! Naprawdę!!! Nie da się ukryć, iż nadchodzi koniec śmiesznej panny Sasanki! KONIEC, KONIEC, KONIEC!!!!!

Godzina 19:32
Wygląda na to, że ktoś poinformował media o zabawnym losie trójki wróżkowickich pacjentów! Przed chwilą wyemitowano w "Wiadomościach" reportaż, poświęcony naszej grupce! Podobno wszyscy politycy popierają wydany na nas wyrok! Wszyscy - z wyjątkiem Beniamina von Seelena! Trzeci Wódz Europejskiej Republiki Polski powiedział, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby ocalić życie "bezbronnych istot, skazanych na śmierć za beznadziejny stan zdrowia". Oczywiście, nielubiany polityk został natychmiast wyśmiany przez swoich kolegów, a także przez zwykłych obywateli, którzy wzięli udział w sondzie ulicznej. Nie sądzę jednak, by von Seelen był w stanie cokolwiek zdziałać. On? Najbardziej wyśmiewany człowiek w Unii Europejskiej, któremu niedawno (na oczach milionów telewidzów) wymierzono policzek za słowa: "W normalnym państwie nie powinno być miejsca dla bezdusznych kobiet, życzących śmierci własnym, nienarodzonym dzieciom"! Kiedy przed pamiętną wizytą u doktor de Pressio zobaczyłam tę scenę w telewizji, poczułam się, jakby trzasnął mnie piorun oburzenia i gniewu! Jak można publicznie znieważyć człowieka, który właśnie wypowiedział słowa prawdy i mądrości?! Proszę Państwa, ja również zostałam kiedyś skazana na usunięcie z macicy matki - na szczęście, aborcja nie doszła do skutku. Przez całe życie byłam wyszydzana za moje "bezwartościowe pochodzenie". Nic więc dziwnego, iż szczerze sprzeciwiam się wszelkiego rodzaju zabójstwom - bez względu na to, kto ma zostać ofiarą.

Cieszę się z wielkoduszności Trzeciego Wodza von Seelena, jednak traktuję jego wypowiedź jak zwykłą utopię - piękne marzenie, które nie może się spełnić. Za niecałe dwa dni zostanę odesłana do Krainy Umarłych - tego nie da się powstrzymać. Ze względu na moje dziwaczne położenie, muszę zrezygnować z aktualizowania pamiętnika pierwszego dnia każdego miesiąca. Będę pisać codziennie, może nawet co kilka godzin. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo pragnę uwiecznić ostatnie chwile mojego marnego żywota. Nie sądzę jednak, by ewentualni czytelnicy przejęli się moją historią. Przecież we współczesnych czasach wszyscy popierają eutanazję.



2 września 2084 roku


Godzina 6:01
Życie jak w Madrycie.

Cóż z tego, że lekarze i pielęgniarki traktują nas wyjątkowo dobrze, skoro już za kilkadziesiąt godzin poddadzą nas najgorszemu z możliwych zabiegów?! Za każdym razem, kiedy myślę o zbliżającej się eutanazji, ogarnia mnie fala strachu i rozpaczy. Wiem jednak, iż nie mam możliwości, aby odwołać tę szatańską decyzję. Jestem skazana na karę najwyższą, zamknięta w czterech ścianach własnej słabości, bezradności... Dzisiejszej nocy spałam tylko dwie i pół godziny - bez przerwy dręczyła mnie wizja lśniącej igły, wbijającej się w moją żyłę i pompującej śmiercionośny Ulgonit. Dopiero teraz zorientowałam się, na czym polega prawdziwy strach, osamotnienie... Boże mój, dobry Boże, dlaczego zesłałeś na mnie te okropne choróbska, dlaczego pozwoliłeś Anhedonii de Pressio wydać na mnie wyrok śmierci?! Czy fakt, iż we Wróżkowicach jestem ostatnią chrześcijanką zupełnie Cię nie obchodzi?! Panie, nigdy nie zrozumiem tej śmiesznej epoki - podobno stanowiącej "czasy ostateczne"! Ery swawoli i brutalności, całkowicie pozbawionej miłości i odrobiny człowieczeństwa... Nie zrozumiem XXI wieku!


Godzina 16:52
Przed chwilą pojawiło się w mojej głowie pewne bardzo istotne pytanie. Dlaczego od chwili przybycia do kliniki "Dignitte" ani razu nie ujrzałam moich rodziców? Czyżby cieszyli się, że ich jedyne, acz niechciane dziecko zostanie wkrótce uśmiercone? A może któryś z pracowników centrum eutanastycznego nie pozwolił im się spotkać ze skazaną córką? Gdzie znajdują się Liberalle, Weronika, Olga - niegdyś szlachetne i wierne w przyjaźni? I co dzieje się z romantycznym Tomkiem, który już od kilku odczuwa do mnie sympatię? CZY ŻADNE Z NICH NIE ZAINTERESOWAŁO SIĘ MOIM LOSEM??! DOBRY BOŻE, JAK TO MOŻLIWE??! JAK TO MOŻLIWE?!!...



3 września 2084 roku


"NIECH BĘDZIE CHWAŁA, I CZEŚĆ, I UWIELBIENIE"!!! Wygląda na to, że moje modlitwy zostały wreszcie wysłuchane! W dniu dzisiejszym, około godziny 3:00 rano usłyszałam dziwny stukot - zupełnie, jakby ktoś pukał w szybę oddziału skazańców. Niemal natychmiast zerwałam się z łóżka, spojrzałam w stronę okna i ujrzałam szczupłą sylwetkę mężczyzny, odzianego w czarny płaszcz, okulary przeciwsłoneczne oraz ciemny skórzany kapelusz (nakrycie głowy w znacznym stopniu zasłaniało twarz nieznajomego). Nieco zlękniona, aczkolwiek gotowa na wszystko zdecydowałam się otworzyć okno. Stwierdziłam, iż tajemniczy człowiek nie może być włamywaczem - powszechnie wiadomo, że inteligentni przestępcy działają szybko i bezszelestnie, nie zwracają na siebie uwagi potencjalnych ofiar. Nocny gość uśmiechnął się jak mały, pogodny łobuziak i zdjął okulary przeciwsłoneczne - ujrzałam wtedy znane mi z telewizji wielkie, błękitne oczy, w których błyszczała dobroć, łagodność oraz zadziwiająca naiwność. Omal nie podskoczyłam ze zdziwienia i radości.
- Beniamin von Seelen! - wykrztusiłam z siebie nazwisko ulubionego, młodziutkiego polityka. Trzeci Wódz zachichotał jak chłopiec, który razem z kumplami przygotowuje jakiś dowcip.
- Szybko, obudź pozostałych, nie mamy chwili do stracenia! - powiedział konspiracyjnym szeptem.
Podbiegłam do łóżek Roxany i Joachima, zaczęłam ich szarpać za ręce, klepać po twarzach.
- Na miłość Boską, obudźcie się!! - starałam się mówić w miarę cicho i spokojnie, jednak nie byłam w stanie wyeliminować z mojego głosu ogromnej ekscytacji. - Błagam was, wstawajcie, tylko nie róbcie zbędnego hałasu!!
Kolejne wydarzenia potoczyły się tak szybko, iż nie byłam w stanie nacieszyć się żadnym z nich. Aktualnie przebywam w zimowej rezydencji Trzeciego Wodza ERP. Nie wiem, kiedy odezwę się ponownie.


5 września 2084 roku


Joachim, Roxana i ja nadal ukrywamy się w zimowym pałacu von Seelena. Wczoraj wieczorem Trzeci Wódz powiedział nam, że skoro nie mógł wywalczyć naszej wolności za pomocą słów, zdecydował się wykonać nieco odważniejszy krok. Bez trudu odnalazł adres kliniki "Dignitte", złamał szyfr, otwierający bramę (cóż, psycholodzy od razu mówili, że to genialna bestia!), pozbył się kraty, umieszczonej po zewnętrznej stronie okna i ruszył nam na pomoc. Domyśla się, że nikt nie uznaje go za podejrzanego w sprawie "porwania" trójki pacjentów. Zapowiada jednak rychłą ucieczkę z kraju. Nie jestem do końca zadowolona z tego pomysłu, ponieważ nie mam przy sobie pieniędzy, dokumentów itd. Nigdy jednak nie wypowiadam się na ten temat. "W najbliższym czasie zabiorę was do Stanów Zjednoczonych. Mam dobry kontakt z prezydent Sarą Cleevered: to naprawdę miła starsza pani, która pomoże wam przetrwać na obczyźnie. Jestem pewien, że wkrótce będziecie mogli odetchnąć z ulgą. Chodzi po prostu o to, żeby nie tracić nadziei na lepsze jutro" - powiedział spokojnie von Seelen.

"W porządku, zostawi nas pan w zupełnie obcym kraju, a następnie wróci do Polski i będzie robił dobrą minę do złej gry. Ale co się stanie z Joachimem, Roxaną i mną? W jaki sposób uda nam się rozpocząć nowe życie? Co zrobimy, kiedy wylądujemy już w Stanach Zjednoczonych? - pytałam, pragnąc omówić z Trzecim Wodzem wszystkie możliwe scenariusze. - Przeżyjemy kilka dni, ale co będzie potem?". "Potem zastanowicie się, co robić dalej. Wierzę, iż uda wam się pokonać wszelkie przeciwności losu" - odparł łagodnie polityk, "uśmiechając się" do mnie tymi dziecinnymi, błękitnymi oczami.

On jest POTWORNIE naiwny - stwierdziłam w myślach.




6 września 2084 roku


Tak, tak... Trwają przygotowania do wielkiej ucieczki z Europejskiej Republiki Polski - cały mój organizm szaleje, nie wiedząc do końca, czy powinien przyjąć radość, ekscytację, lęk, wątpliwość czy niezadowolenie. Beniamin von Seelen kupił nam kilka najpotrzebniejszych przedmiotów codziennego użytku: ubrania, środki czystości, żywność, a nawet po dwa notesy i cztery długopisy (dwa niebieskie, jeden czarny, jeden czerwony). Oprócz tego zaopatrzył nas w nowiutkie walizki; jeśli chodzi o mnie, otrzymałam duży, porpurowy kuferek z kaligraficznym napisem: "Gothic life or gothic death?". Hehehe, doszłam do wniosku, iż z pewnego punktu widzenia nasze losy wyglądają naprawdę zabawnie. Oraz, oczywiście, prawdziwie absurdalnie. Szkoda jedynie, że żadne z nas (z wyjątkiem von Seelena) nie ma ochoty na żarty. CZARNA KOMEDIA!!!



7 września 2084 roku


W dniu dzisiejszym wstałam bardzo wcześnie, żeby - przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych - po raz ostatni pobawić się komputerem von Seelena. Instynktownie zalogowałam się do Internetu i otworzyłam moją skrzynkę e-mailową. Byłam w szoku, kiedy odnalazłam w niej wiadomość od dr Anhedonii de Pressio! Zwłaszcza, iż treść listu mówiła sama za siebie...




Szanowna Panno Sas!

O ile mi wiadomo, przebywa Panna w nikomu nieznanym miejscu. Czuję się jednak zobowiązana przekazać Pannie informację, która (zgodnie z decyzją doktor Herodiady Szakal, Prezesa Wojewódzkiego Związku Lekarzy Eutanastów) pozostanie aktualna aż do Panny powrotu. W wyniku systemowo-technicznego przeglądu mojego wyspecjalizowanego komputera wykryto poważny błąd w programie "Eutan 666". Okazało się, iż Panny stan zdrowia jest o wiele lepszy, niż oceniło to urządzenie - zgodnie z ustawą Ministra Zdrowia nie podlega Panna obowiązkowej eutanazji. W imieniu moim oraz całego Wojewódzkiego Związku Lekarzy Eutanastów przepraszam za wystawienie niewłaściwej diagnozy oraz narażenie Panny na niepotrzebną śmierć. Jednocześnie chciałabym wyrazić ulgę z powodu uniknięcia przez Pannę zabiegu uśmiercenia. Liczę, że szybko powróci Panna do rodzinnego miasta - Wróżkowic. Gorąco zachęcam Pannę do zostawienia swojego wpisu w Księdze Skarg i Zażaleń, należącej do firmy "Dignitte":
mfi://iiw.wrozkowice.dignitte.eu.pl/xiega.np


Z poważaniem

Dr Anhedonia de Pressio,
lekarz rodzinny


P.S. Uprzejmie proszę zgłosić się do najbliższego urzędu pocztowego w celu odebrania odszkodowania w wysokości 600 euro (pieniądze zostały przelane na Panny konto dnia 2084-09-07 o godz. 0:01:46).




Wynika z tego, że moje życie jest warte dokładnie 600 euro. To znacznie mniej, niż najnowszy model telefonu komórkowego, wyprodukowanego przez norweską firmę "Lacrimeta". Świetnie. Dziękuję za informację. Nie miałam o tym pojęcia.

Chwała Bogu, że przynajmniej mogę spokojnie powrócić do Wróżkowic; Roxana i Joachim znajdują się w o wiele gorszym położeniu, niż ja. Mam nadzieję, iż za Wielką Wodą uda im się odnaleźć spokój, szczęście oraz tak bardzo pożądane bezpieczeństwo.