Pomocna dłoń

Izabela Płatek, Ozimek, 15 lat

publikacja 24.08.2006 12:32

W górskim miasteczku o nazwie Mielczanka mieszkała trójka przyjaciół. Znali się od najmłodszych lat. Nazywali się: Eliza, Wojtek i Sebastian i mieli po 15 lat. Bardzo lubili wspólne wycieczki. Zwiedzili dużo górskich szlaków, o których mało kto wiedział.
Pewnego dnia padał deszcz, lecz ustalili, że pójdą do rzadko odwiedzanej jaskini Tory. Krążyła o niej legenda, że kobieta z córeczką nigdystamtąd nie wróciły. Mówiono, że porwało je jakieś dziwne zwierzę. U wejścia do jaskini zauważono odciski łap z dużymi pazurami. Przewodnik górski utrzymywał, że to ślady żbika, ale nie był do końca tego pewny. Rzadko kto zapuszczał się w okolice tajemniczej jaskini. Jednak Eliza, Wojtek i Sebastian chcieli rozwiązać zagadkę Tory. Chcieli dowiedzieć się, co to za tajemnicze zwierzę, o którym tak się często mówi. Gdy deszcz przestał padać spotkali się pod starym dębem i omówili plan wyprawy. Szli bardzo powoli, ponieważ było mokro i można było się pośliznąć i gdzieś spaść.
Po dwóch godzinach marszu doszli do celu swojej wędrówki. Jaskinia była bardzo duża, a na jej ścianie był wyryty napis: KTO WEJDZIE, TEGO SPOTKA SROGA KARA. Dzieci zaryzykowały. Oświetlały drogę latarkami. Z niektórych kątów dało się słyszeć jakieś szmery, gwizdy, głosy. Strach było dotknąć czegoś, bo mogło się to okazać pułapką. Wojtek zauważył, że na podłodze coś błyszczy. Podszedł i gdy to ruszył, coś wyskoczyło nagle z głębi jaskini i rzuciło się na niego. Sebastian i Eliza próbowali pomóc, ale niestety nie udało im się. Coś porwało Wojtka i uciekło z nim w ciemność. Rzucili się w pogoń. Ten ktoś był jednak szybki i sprytny. Po namyśle zdecydowali się, że pójdą dalej. Natknęli się ślady. Doszli do ciemnego zakrętu, w którym dało słyszeć się jakieś dziwne głosy.Stawały się one coraz wyraźniejsze. Po chwili zostali otoczeni przez dziwne zwierzęta. Byli przerażeni. Zepchnięto ich korytarzem w dół. Zatrzymali się przed wielką skałą, gdzie stały dwie pantery pilnujące wejścia do groty. Zdziwili się, ponieważ nigdy nie widzieli z bliska panter i to w roli strażników. Zwierzęta budziły przerażenie. Miały ostre zęby, czarną sierść i żółte świecące oczy. Zwierzaki, które przyprowadziły Sebastiana i Elizę, zamruczały do panter. Te odpowiedziały im podobnym burknięciem. „Strażniczki” groty odsunęły się i dzieci weszły do środka obszernej sali. Było tam tak pięknie, jak w jakimś kolorowym śnie. Na podłodze leżał złocisty dywan, który był pokryty płatkami kwiatów. Lampy były zrobione z jakiegoś dziwnego tworzywa, które mieniło się tysiącem barw. Na ścianach wisiały portrety zwierząt, przypominające ludzi w dostojnych szatach. Dzieci rozpoznały na portretach oblicza zwierząt, które przywiodły ich do groty.
Sebastian nie próbował się w ogóle odzywać, przerażenie i zdziwienie odebrało mu mowę. Było dla niego jasne, że zwierzęta nie potrafią mówić, przynajmniej tak przypuszczał. Eliza jednak postanowiła się zapytać, co zwierzęta z nimi zrobią.
-Co się z nami stanie?- zapytała. Odpowiedziało jej głuche milczenie.
Tylko zwierzę, które ją prowadziło, zagadkowo pokręciło głową.
Eliza doszła do wniosku, że nie ma sensu się odzywać, skoro dziwne postacie nie chcą podjąć dialogu. Zrozumiała też, że wkrótce poznają swój los i zamiary, jakie wobec nich mają gospodarze groty.
Tymczasem zaczęli rozglądać się. Na samej górze wisiało pełno śpiących nietoperzy. W powietrzu latały motyle, osy, ważki i inne kolorowe owady. Nawet ptaszki śpiewały. Było ich pełno: wróble, sikorki, skowronki, słowiki i wiele innych. W grocie było po prostu prześlicznie.
Nagle jedno z prowadzących ich zwierząt przemówiło do nich dziwnym językiem. Popatrzyli na nie zdziwieni, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Gestem pokazał, żeby weszli do środka. Tam czekała na nich dziwna kobieta ubrana w skóry. Siedziała przy niej mała dziewczynka, która bawiła się czymś, co przypominało małą szmacianą laleczkę.
-Mam na imię Marianna, a to moja córeczka, Carmina- odezwała się kobieta.
-Kim jesteście i co robicie w moim królestwie ?- dodała.
-Szanowna pani, weszliśmy do tej jaskini przypadkiem, byliśmy na wycieczce górskiej i chcieliśmy z ciekawości zobaczyć, co znajduje się w środku. Ktoś nas zaatakował i porwał kolegę. Chcieliśmy go uratować, ale nam się nie udało. Potem pojmali nas pani poddani i przyprowadzili tutaj- odpowiedziała Eliza.

Marianna popatrzyła na nich dziwnie i odpowiedziała:
-Rozumiem. Waszego kolegę pewnie porwał wilk Romulus. Oprócz nas tylko on mieszka w jaskini. Jest bardzo niebezpieczny. Mnie i moją córeczkę też porwał, ale mu uciekłyśmy i uratowały nas zwierzęta, które was tu przywiodły. To rumstagi, nieznany ludziom gatunek tygrysów.
- Czy mogłaby nam pani pokazać miejsce, gdzie może znajdować się Romulus?
-Jego kryjówka mieści się w samej głębi jaskini. Jest tam bardzo niebezpiecznie. Sami sobie nie poradzicie. Moje zwierzęta i ja pomożemy wam. Jutro ustalimy wszystkie szczegóły naszego planu. Nie obawiajcie się o życie swojego kolegi. Wilk, chociaż groźny, nie jada ludzkiego mięsa. Natomiast teraz niedźwiedzica Lea zaprowadzi was do waszych pokoi, abyście mogli wypocząć i nabrać sił.
Nazajutrz rano bardzo wcześnie wyruszyli na wyprawę. Szli przez długie, ciemne korytarze. Cały czas słychać było jakieś głosy. Miało się wrażenie, że przypominają wycie wilka o pełni księżyca. W pewnym momencie Elizie usunęła się noga i o mały włos spadłaby w przepaść, ale na szczęście uratowały ją sarny, które szły obok niej. Idąc korytarzem w dół dostrzegli w głębi jakieś światło. Od razu poszli w jego kierunku. Zobaczyli mocno oświetloną jamę, do wnętrza której ześlizgnęli się wąską rynną, jak po zjeżdżalni.
Na dole oczekiwał na nich wilk ze stada Romulusa. Na jego widok wszyscy przerazili się. Sebastian został zaatakowany pierwszy przez rozwścieczone zwierzę. Kompani ruszyli mu na pomoc. Sarna rozpędziła się i odtrąciła nieprzyjaciela, szop związał mu nogi i ręce, lis, wiewiórka i wróbel przytrzymali go, aby im nie uciekł. Sebastian z wielkim trudem stanął na nogi.
-Czemu nas zaatakowałeś?- spytali
-Kazał mi to zrobić Romulus, ponieważ nie chciał, aby udało wam się uratować Wojtka.
Po tej krótkiej wymianie zdań Sebastian i zwierzęta odwiązały napastnika, który obiecał im, że w podzięce za oswobodzenie będzie z nimi współpracował. Wilk miał na imię Trycjusz.
Poprowadził ich długim ciemnym korytarzem. Prześliznęli się do środka kryjówki Romulusa. Ledwo im się to udało, ponieważ wejście było bardzo ciasne. W środku było zimno, mokro i ponuro. Wszędzie tylko stalagmity, stalaktyty i małe źródełka. Nie było tu wcale przyjemnie. Doszli do głównego pomieszczenia, które było kryjówką Romulusa. Wejścia do jego pokoju nikt nie pilnował. Popatrzyli przez szparę, a tam siedział wilk Romulus wygodnie, nie przejmując się niczym, rozmawiał z wilkami . W kącie pokoju stała klatka, w której zamknięty był Wojtek. Gdy zobaczył to Sebastian i towarzyszące mu zwierzęta chcieli rzucić się mu na pomoc. Na szczęście Trycjusz ich powstrzymał. Wspólnie wymyślili plan uwolnienia przyjaciela i zemsty na wilkach.
Najpierw Trycjusz miał powiedzieć, że udało mu się ich pokonać i nic już im nie grozi. Potem miał dać znak do walki. Tak jak mówili, tak zrobili. Trycjusz opowiedział Romulusowi całą historie. Wilk pochwalił go za ten wyczyn i kazał iść na odpoczynek. Oni zaś zajęli swoje pozycje. Po chwili Trycjusz dał im znak do ataku. Wszyscy ruszyli do boju. Całą akcją dowodziła Eliza. Niedźwiedź, lis, łoś, sarna i inne większe zwierzęta zaatakowały wilki. Sebastian, Marianna, krokodyl, szop i inne zwierzęta zaczęły walczyć z mniej niebezpiecznymi przeciwnikami. Walka stawała się coraz bardziej trudna. Raz wygrywały wilki, a raz inne zwierzęta. Sebastian uwolnił Wojtka, który również pomógł w walce. Romulus walczył z Marianną. Był od niej silniejszy. W ostatniej chwili niedźwiedzica Lea rzuciła się na pomoc. Odtrąciła wilka, a on upadł i potoczył się po podłodze. Myśleli, że nie żyje, ale okazało się, że tylko na chwile stracił równowagę. Rzucił się na Leę tak gwałtowanie, że prawie zwalił ją z nóg. Szarpali się ze sobą przez dłużą chwile. Nagle Romulus tak mocno odepchnął ją na ścianę, że uderzyła o nią i upadła. Chłopcy wraz z Marianną podbiegli na pomóc. Niestety, Lea konała. Marianna z wściekłością w oczach rzuciła się na Romulusa i strąciła go ze skały. Reszta jego grupy także wkrótce zginęła.
Wszyscy wrogowie zostali pokonani. Zwierzęta z jednej strony były zadowolone z wygranej, ale przygnębiało je to, że Lea nie żyje. Pochylili się nad ciałem niedźwiedzicy. Dzieci nie za dobrze ją znały, ale zawdzięczały jej życie. To ona stanęła do walki z wilkami, pospieszyła na pomoc Sebastianowi i Wojtkowi, którzy mogli zginąć. Stoczyła walkę z najgroźniejszym wilkiem jakiego znali. Zginęła jak prawdziwa bohaterka. Poświęciła swoje życie dla innych.
Dzieci podziękowały zwierzętom, Mariannie i jej córeczce Carminie za pomoc i opiekę. Zaproponowały im, aby wróciły z nimi do ludzi, ale one nie chciały. Stwierdziły, że tutaj jest ich dom i nie chcą go opuszczać. Wojtek, Eliza i Sebastian pożegnali się ze wszystkimi i wrócili do domu. Obiecali, że będą ich odwiedzać i poznawać inne ciekawe oraz nieznane miejsca.