Dziennik nastolatki- ciąg dalszy

Agnieszka

publikacja 06.05.2008 17:51

- Żegnaj Szczecinie! -powiedziałam cicho, opierając się o auto mamy stojące przed moim domem. Wprawdzie to już nie jest mój dom, sprzedaliśmy do wczoraj jakiejś rodzinie. Mój dom jest gdzieś daleko, na południu. Właśnie nadszedł ten okropny dzień. Dzisiaj wyjadę z mojego rodzinnego miasta i zamieszkam w całkowicie mi obcej okolicy. Czeka mnie nowy dom, nowa szkoła, nowi przyjaciele i nowe życie. Bez ojca, bez Bogusia, bez I a. Spojrzałam po raz ostatni na dom, w którym się wychowałam i wsiadłam do mojego kochanego Peugeot Cangoo. Mama siedziała już w samochodzie.
Zapięłam pasy i wyjrzałam przez okno.
-Gotowa? - zapytała mama a ja pokiwałam twierdząco głową. Ruszyliśmy. Za nami jechała ciężarówka z
naszymi meblami, ciuchami i innymi rzeczami. Patrzyłam smętnie w okno, a muzyka z Mp 4 bębniła mi w uszach. "Zabiorę Cię, właśnie tam" - zaczęłam nucić i kiwać głową w takt muzyki. Kiwając się tak, poczułam w kieszeni spodni drgania. To moja komórka. Wyciągnęłam ją spojrzałam na wyświetlacz.
Nowa wiadomość - Boguś - przeczytałam i uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Słonko, jak Ci mija podróż? Ja już tęsknie- przeczytałam i odpisałam mu szybko.
Tak zaczęło się moje esemesowanie z Bogusiem. Przez dobra godzinę pisaliśmy, aż mama kazała mi skończyć, bo będzie wysoki rachunek. Niestety, jako posłuszna dziewczynka usłuchałam mamy i wyłączyłam telefon.
- Gdzie jesteśmy? -zapytałam.
- Dopiero wyjechaliśmy ze Szczecina.
- Aha - opowiedziałam z niesmakiem.- Jedziemy już ponad godzinę a tu wiadomość: Dopiero wyjechaliśmy ze Szczecina. Nie no super, to my chyba nigdy nie dojedziemy do tych Katowic.

Kilka godzin później

Ta podróż staje się już powoli męcząca. Za oknem ulewa plus wielka burza a w aucie leci cicho muzyka z radia. Piszę właśnie w pamiętniku, a mama rzecz jasna prowadzi. Jest godzina 13.00, a my dopiero dojeżdżamy do Warszawy; w dodatku utknęłyśmy w dużym korku. Kompletna masakra.

No! W końcu ruszyłyśmy. Stałyśmy 30 minut w tym przeklętym korku. Teraz kierunek: Warszawa - Łódź -Katowice i co się z tym wiąże ? Kolejne nudne godziny siedzenia w aucie i patrzenie się tępo w krajobraz widniejący za oknem auta. Ale chyba najlepszym zajęciem na zbicie czasu jest sen.


-Andzia! Wstawaj! Jesteśmy już na miejscu - zaczęła mnie budzić mama. Otwarłam swoje zaspane oczęta. Siedziałam, a raczej leżałam na tylnym siedzeniu z misiem w ręku, zaś moja mama stała przed autem. Odpięłam szybko pasy i wyszłam przed samochód. Stałam przed jakąś starą kamienicą. Uniosłam wysoko brew i przeniosłam swoje zdziwione spojrzenia na moją mamę.
- Możesz mi powiedzieć, co TO jest? - zapytałam.
- To jest kamienica, gdzie mamy swoje nowe mieszkanie. -odpowiedziała mama. Opadłam ciężko na siedzenie samochodu. To jakaś katastrofa! Calutki dzień jechałam przez całą Polskę, żeby zamieszkać w tej ruderze, że tak się wyrażę. My mamy tam mieszkać? -zapytałam z niedowierzaniem.
- Kochanie! Ale ty jesteś naiwna! Oczywiście, że nie. Idziemy to Pana Angelberga. Ma nasze klucze do nowego mieszkania. Przenigdy bym tutaj nie zamieszkała.
Uff... Moja mama ma ,,dość niezwykłe,, poczucie humoru.
- Poczekaj w samochodzie, zaraz wrócę - powiedziała moja mama i znikła w drzwiach starej kamienicy. Wystawiłam nogi z auta i odwróciłam się przodem do otwartych drzwi
samochodu. Rozejrzałam się w około. Okolica była niezbyt ciekawa. Wszędzie pełno
wysokich budynków, a kamienica, gdzie mieszka ten niejaki Angelberg, całkowicie się
wyróżniała swoim wyglądem. Była po prostu? stara.
Siedziałam tak bezczynnie na siedzeniu samochodu z 15 minut. Chciałam nawet
zadzwonić do mamy na komórkę, ale przyszła w samą porę. Dała mi klucze do ręki i
zasiadła za kierownicą. ? To, co kochanie? Jedziemy? ? Zapytała.
-Yhm?. ? Mruknęłam i włożyłam słuchawki mojego MP4 i pogrążyłam się w muzyce.
Przyglądałam się obrazom migającym za oknem. Robiło się coraz ciemniej, aż na niebie pojawiły się pierwsze gwizdy. Wpatrzona w nie, nie zauważyłam jak moja mama zaparkowała przed jakimś blokiem przypominającym ehem... kukurydzę? No tak kukurydzę. Wyłączyłam mój odtwarzacz i wysiadłam z auta.
- Mamuś, gdzie my jesteśmy? - zapytałam.
- Na Osiedlu Tysiąclecia. -odpowiedziała i zamknęła auto.
- A gdzie nasza ciężarówka?
- Pewnie po drugiej stronie budynku. Chodźmy zobaczyć nasze nowe mieszkanie - zakończyła mama i dała mi do ręki jeden z naszych poręcznych bagaży.
Weszłyśmy do klatki. Zaczęłam się wszystkiemu przyglądać. Klatka schodowa była zadbana a w oknach wisiały firanki.
- Na którym piętrze mamy mieszkać? albo nie. Zapytam inaczej. Ile pięter ma ten.. ten budynek?
- Pięter ma 24 i my mieszkamy na 24 - odpowiedziała i nacisnęła przycisk, na windę.
- Aha- powiedziałam i westchnęłam głośno. Czekałyśmy kilka sekund, aż w końcu drzwi windy otworzyły się. Weszłyśmy do niej i czekałyśmy aż nas zawiezie na ostatnie piętro.
Jechałyśmy chyba z minutę. W końcu dojechałyśmy. Ruszyłyśmy z naszymi poręcznymi bagażami wzdłuż korytarza. Doszłyśmy do drzwi oznaczonym numerkiem: 148.
- To to mieszkanie? -zapytałam, stojąc bezradnie przed brzozowymi drzwiami. Mama pokiwała głową i otworzyło je. Weszłam jako pierwsza. Stałam w niewielkim przedpokoju. Poszukałam pstryczka i oświeciłam światło. Z lewej strony, na ścianie wisiały wieszaki na kurtki a niżej stała szafka na buty. Podłoga była z ciemnych paneli a na niej rozciągał się wąski dywan. Kilkadziesiąt centymetrów dalej, po
prawej stronie były drzwi. Otworzyłam je. Był tam pusty, nie za wielki pokój. Ściany pomalowane były na biało a podłoga wyłożona była jasnymi panelami. Podeszłam do okna i - zamurowało mnie. Widok był oszałamiający. W oddali widziałam inne wieżowce a światełka jadących samochodów migały na ulicy..
- Mamuś! Ten pokój już sobie zaklepuję! - krzyknęłam a zaraz potem wyszłam z pomieszczenia. Razem z mamą zaczęłam oglądać inne miejsca. Kuchnia nie była za duża, ale za to łazienka była nie zła. Ściany wyłożone były niebieską glazurą a podłoga morskimi kafelkami. Był tam prysznic i wanna. Dwa w jednym normalnie. Salon nie był duży, pomalowany na brzoskwiniowy. Dwa inne pokoje były pomalowane tak samo jak mój nowy pokój , na biało i były całkowicie puste. Wszystko wygląda, jakby to mieszkanie było przygotowane specjalnie dla nas, bardzo dziwne.
-Angelika! Chodź na do przedpokoju na chwilę - zawołała mnie mama. Poszłam w wyznaczonym kierunku.
- Poczekaj tutaj. Zjadę na dół i poproszę kierowcę ciężarówki, aby zaniósł nam te kartony z naszymi rzeczami. U Pana Angelberga zamówiłam ekipę na 21.00, żeby nam wnieśli meble. -powiedziała mama. Zaraz potem zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie ta ekipa. Hehe. Już to sobie wyobrażam. Będą musieli targać wszystko na to dwudzieste czwarte piętro. Będzie zabawa. Mama wyszła z tą całą ekipą do noszenia mebli i jestem sama w moim nowym mieszkanku. Powiem szczerze, że nie jest złe.
Myślałam, że będzie gorzej. Poszłam do mojego pustego pokoju. Przyjrzałam mu się uważnie. Hm? Można by było go śmiało pomalować. Musiałabym pogadać z moją mamą. Przecież nie będę mieszkać w pokoju, gdzie ściany pomalowane będą na jakiś prosty kolor. Może wiśniowy? Mój ulubiony kolorek oczywiście. Przeszłam do przedpokoju i usiadłam na dywanie. Mamy nie ma i nie ma. W końcu usłyszałam zgrzyt zamku i drzwi się otworzyły. Wstałam. Na przedzie szła moja mama, a za nią kilkanaście mężczyzn noszących jakieś meble. Stałam jak słup ze zdziwioną miną. Mężczyzn przybywało i przybywało. Było ich coraz więcej. W końcu przenieśli wszystkie meble, a było ich
sporo. Nieźle moja mama wykombinowała. Zatrudniła taką liczebną ekipę, że za jednym razem wnieśli wszystkie nasze meble. Zostały tylko kartony z różnymi rzeczami czy też ubraniami i butami, po które trzeba zejść. Razem z mamą podziękowałyśmy całej ekipie i zamknęłyśmy drzwi.
- Uf! - odetchnęła mama - myślałam, że będzie gorzej. Ale było ok. Jutro ustalimy jak pomalujemy poszczególne pokoje a potem przejedziemy się do sklepu i pokupujemy potrzebne rzeczy, ok.?
- Ok? - powiedziałam sennie. Jestem strasznie wykończona!!! Przecież cały czas jechałam samochodem. Podeszłam do kartonów i wyszukałam tam moją piżamę, szczoteczkę do zębów wraz z pastą, gąbkę i płyn do kąpieli no i oczywiście jakiś ręcznik. W ekspresowym tempie poszłam się umyć; umyłam też zęby i położyłam się w moim łóżku, które było ustawione obok łóżka mojej mamy w jednym z dużych pokoi, pomalowanych na biało. Więc tak zaczyna się, moje nowe życie - Super mieszkanie z super widokiem z okna. Życie bez ojca, ale także bez Bogusia. Przykryłam się kołdrą i schowałam głowę w poduszce. Teraz nie pozostało mi nic innego jak spanie.
Dobranoc!