Złota Zuzia

Gabriela Szulik

|

MGN 09/2008

publikacja 21.08.2008 11:18

Pierwszy złoty medal na olimpiadzie w Pekinie zdobyła... Zuzia. W tej samej konkurencji, co ona, walczyło półtora miliona osób z 18 krajów świata. W Polsce pokonała sześć tysięcy rywali.

Złota Zuzia

Złota Zuzia   Zuzia Spyrka z mamą prezentują nagrodzoną złotym medalem pracę HENRYK PRZONDZIONO Konkurencja, w której startowała trzynastoletnia Zuzia Spyrka z Będzina na Śląsku, ze sportem ma tyle wspólnego, że sport był tematem konkursu. Zuzia już po raz trzeci startowała w konkursie plastycznym „Olimpiada Wyobraźni z Visa”. Jak przystało na solidnego sportowca, nie zniechęcała się. Systematycznie z każdym rokiem zajmowała coraz lepsze miejsca.

Pod okiem mamy i dziadka
Najpierw Zuzia malowała... po ścianach. Wiadomo, na wielkiej przestrzeni od razu widać efekty. – Dopiero potem mama dała mi kredki i kartkę, i tak bawiłam się rysunkiem – uśmiecha się Zuzia. – Kiedy dziecko jest malutkie, trzeba je czymś zająć – tłumaczy mama. – Jej się to po prostu podobało. Potem dziadek Romuald zabrał Zuzię do swej pracowni plastycznej. Dziewczynka zauważyła, że to bardzo kolorowe i ciekawe miejsce. A dziadek cieszył się, że wnuczka coraz bardziej interesuje się rysunkiem. A to podał kredkę, a to pędzel. A Zuzia siadała nad kartką papieru, przygryzała język i tworzyła swe dzieła. – To było jej ulubione zajęcie – wspomina mama Dorota. – Nigdy jej nie ganiliśmy, ani wtedy, gdy malowała po ścianach, ani wtedy, gdy na papierze. Prace Zuzi do tej pory wiszą w domu. Nie tylko te nagrodzone. – Żal wyrzucić – uśmiecha się mama. – U dziadka wisi pierwszy obrazek Zuzi. Zrobiła go, kiedy miała trzy latka. Była to stajenka na Boże Narodzenie. Zawsze jej prace gdzieś tam się przypinało. Zuzia była zadowolona i chciała dalej malować.

Złota Zuzia   Ogromna paczka
Pierwszą nagrodę dostała, gdy miała pięć lat. – Przedszkole wysłało prace maluchów na konkurs pod tytułem „Moja ulubiona baśń” – opowiada pani Dorota. – Pamiętam, kiedy do domu przyszła taaaka wielka paczka, większa od Zuzi – śmieje się mama. Potem były następne konkursy i kolejne nagrody. Będziński Ośrodek Kultury, gdzie Zuzia chodzi na zajęcia plastyczne, wymienia na swojej stronie internetowej ponad pięćdziesiąt jej nagród. Ona sama chyba tak dokładnie wszystkich nie zliczyła. Gdy Zuzia była w pierwszej klasie podstawówki, wygrała konkurs pod tytułem „Gdzie się urodził św. Mikołaj?” organizowany przez Teleranek i ambasadę turecką. To była pierwsza, wielka, wyjazdowa nagroda dla Zuzi. – Przez sześć dni zwiedzałyśmy Turcję – wspomina mama. – Przede wszystkim byłyśmy na grobie św. biskupa Mikołaja.

Proroczy pomysł
– O tej okładce powiedz jeszcze – wtrąca dziadek Romuald. – Jakiej okładce? – No, tej niemieckiej... – A, rzeczywiście – przypomina sobie pani Dorota. – Zuzia brała udział w międzynarodowym konkursie „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. To konkurs o zbrodni oświęcimskiej. Zuzia narysowała anioła płaczącego nad stertą pasiaków, a z boku leżał jeszcze pluszowy miś. Za tę pracę zdobyła wyróżnienie. Potem jeszcze Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie spośród nagrodzonych prac wybrała jedną, która miała być okładką książki wydanej w Niemczech. Wybrano pracę Zuzi. Do konkursu „Olimpiada Wyobraźni z Visa” Zuzia zgłosiła się po raz trzeci. Wzięła suchą pastelę (przypomina zwykłą kredę tablicową) i namalowała obraz pod tytułem „Wspólnie do celu”. – Kiedyś widziałam w telewizji trenera kajakarzy, który mówił, jak ważna w tym sporcie jest drużyna – tłumaczy swój pomysł Zuzia. – Jeśli jedna osoba zasłabnie, to już do mety nie dojadą. Skojarzyło mi się, że wszyscy ludzie też razem powinni iść do celu. Taki był temat konkursu: pokazać, jak olimpiada łączy ludzi. Ciekawe, czy nasi złoci medaliści – wioślarze widzieli nagrodzone dzieło Zuzi?...

Medal za wioślarzy
Jej pastelowy obraz przedstawia czwórkę osób o różnym kolorze skóry wiosłujących na kajaku. Kajak płynie po wypukłej kuli ziemskiej w stronę znicza olimpijskiego. Nagrodą oprócz złotego medalu był sześciodniowy wyjazd na olimpiadę. – Pekin zrobił na nas niezwykłe wrażenie – opowiada mama, która razem z Zuzią była w Chinach. – Wszystko jest tam tak doskonałe, że aż za bardzo... To była przygoda życia. – Jedynie było bardzo duszno, nie było widać słońca i błękitnego nieba – dodaje Zuzia. – I to był chyba jedyny minus tej wyprawy. Zuzia nie mówi zbyt dużo o sobie. Ożywia się dopiero, gdy pytam o jej rysunki, o technikę, w jakiej maluje, o to, skąd bierze pomysły. Oprócz „normalnej” podstawówki skończyła podstawową szkołę muzyczną w klasie gitary. Lubi jeździć konno. – No i śpiewasz w scholi parafialnej – przypomina mama. – Tak – przyznaje Zuzia – od szóstego roku życia. To wszystko jest takie zwyczajne, naturalne, jakby nie o wielkie nagrody chodziło. – Kiedy w szkole podstawowej nagradzano Zuzię – wspomina pani Dorota – czasem pytano mnie, „Co trzeba zrobić?”. Nie wiem. Zuzia zawsze wszystko robi z wielką pasją.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.