Mundurki? To będzie ładnie

Gabriela Szulik

|

MGN 09/2006

publikacja 25.08.2006 15:19

Rozmowa z Romanem Giertychem, ministrem Edukacji Narodowej

Mundurki? To będzie ładnie EAST NEWS / KRZYSZTOF ŚWIEŻAK

Jakim był Pan uczniem? 
Piątkowym i trójkowym, czyli średnia wychodziła: dobry.

Z czego był Pan bardzo dobry?
To było bardzo różnie i zmieniało się. Piątki miałem zawsze z geografii, historii, biologii i z przedmiotów społecznych. W podstawówce byłem bardzo dobry z matematyki i z polskiego. W liceum matematyka przychodziła mi już bardzo ciężko. W jednym roku ledwo przeszedłem do następnej klasy z powodu geometrii. Natomiast z algebrą nie miałem problemów.

Miał Pan kiedyś niedostateczny na świadectwie?
Jedyna dwója, jaką w życiu dostałem (kiedyś była to najgorsza ocena – przyp. red.), to było na półrocze z rysunków (śmiech). Na koniec roku dostałem już czwórkę.

Przeskok o dwie oceny? 
Nie ukrywam, że miał w tym udział mój serdeczny przyjaciel – zresztą przyjaciel do dziś – który miał w tym kierunku talent i pomógł mi.

A języki?
W szkole podstawowej w piątej klasie miałem okropne kłopoty z rosyjskim. O mało nie zostałem na drugi rok. Nauczycielka była bardzo wymagająca. W liceum był niemiecki i zdałem go na maturze na piątkę, a angielski miałem dopiero na studiach. Poza tym uczyłem się też angielskiego sam.

Dzieci będą miały teraz angielski od pierwszej klasy?
Bardzo bym chciał, ale nie jest to możliwe. Brakuje kilku tysięcy nauczycieli do nauki języka angielskiego.

A na religię gdzie Pan chodził?
Do salek, oczywiście, i bardzo dobrze to wspominam. Szczególnie księdza proboszcza, który przygotowywał mnie do Pierwszej Komunii św. Do dziś pamiętam wszystko, czego mnie nauczył. Na przykład sześć prawd wiary: Jest jeden Bóg. Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Są Trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Dusza ludzka jest nieśmiertelna. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna... O, coś pominąłem.

Syn Boży…
Właśnie. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. To pamiętam od szóstego roku życia, bo szedłem do szkoły wcześniej i do Komunii też.

To jednak był Pan zdolny?
No, czytałem już. W zerówce pomagałem wszystkim z matematyki i z polskiego, ale nie umiałem buta zawiązać (śmiech).

W domu było pewnie dużo książek? 
Mieliśmy wielką bibliotekę. Poza tym chodziłem też do publicznej biblioteki i wypożyczałem książki. W podstawówce bardzo dużo chorowałem, byłem w szpitalach i często zostawałem w domu. Wtedy bardzo dużo czytałem. Potrafiłem dziennie przeczytać nawet dwie książki. Czytałem bardzo szybko. Niektóre książki dwa, trzy razy. Trylogię przeczytałem 13 razy.

Pana córki też już czytają?
Starsza, sześcioletnia, tak. Niektóre książki ja jej czytam Teraz czytamy Szklarskiego. Poprzednio czytaliśmy „Opowieści z Narnii”. Bardzo bym chciał, by to była lektura szkolna.

Pamięta Pan swoich nauczycieli?
Pamiętam z liceum takiego nauczyciela matematyki – już świętej pamięci – był bardzo wymagający. Uczył mnie tylko rok, ale tak dobrze potrafił nauczyć, że dzięki niemu napisałem samodzielnie maturę z matematyki. Wspominam też szczególnie dobrze nauczycieli geografii i historii.

Jakich nauczycieli pamięta się najbardziej?
Najbardziej pamięta się nauczycieli, którzy potrafili czegoś nauczyć. Wydaje mi się, że nauczycieli ceni się przede wszystkim za zaangażowanie w to, co robią. Ceni się tych, którzy z przekonaniem przekazują to, czego się sami nauczyli i uczą się nadal, bo przecież nauczyciele ciągle się uczą. Nauczyciele, którzy lekceważą swoje obowiązki, migają się od pracy, są też lekceważeni przez uczniów.

Ma Pan pomysł na agresywnych uczniów?
Tak jak jedna szczypta soli powoduje, że wszystko w beczce jest posolone, i odwrotnie, jedna szczypta dziegciu powoduje, że produkt ulega zniszczeniu – tak samo jest z ludźmi. W klasie 30-osobowej jeden uczeń może rozbić wszystko. Dlatego muszą być mechanizmy, które powstrzymają agresję. To w tej chwili najbardziej mnie zajmuje.

A Panu zdarzyło się dostać w szkole uwagę?
Oczywiście. Uwagi dostaje prawie każdy (śmiech).

Pamięta Pan za co?
W liceum miałem uwagi za satyry polityczne z… dzieł Lenina. Mieliśmy w szkole taką gazetkę ścienną, gdzie każdego roku w październiku, z okazji rocznicy rewolucji październikowej na gazetce wieszano portret Lenina. Z grupą kolegów regularnie robiliśmy sobie z tego kpiny i organizowaliśmy przy gazetce odczyt dłuższych fragmentów jego dzieł. Raz miałem wielką awanturę, ale to gigantyczną, o gazetkę w obronie życia dzieci nienarodzonych. To było w liceum. Przy pokoju nauczycielskim powiesiliśmy wielką tablicę ze zdjęciami i z napisem: 500 tysięcy dzieci nienarodzonych zabija się każdego roku w Polsce. Potem była wielka awantura, dyskusja na Radzie Pedagogicznej. Tłumaczyłem, że to jest gazetka Spółdzielni Uczniowskiej, której zresztą byłem przewodniczącym, uważam, że to wielki problem w Polsce, i że trzeba go poruszyć.

Musiał Pan zdjąć gazetkę?
Nie. Pani dyrektor kazała mi tylko przeredagować tytuł, że dzieci nie są zabijane tylko giną. Taki drobny kompromis. Wezwano rodziców? Tak, ojca. Ale specjalnie się tym nie przejął. Przecież to była słuszna sprawa.

Już wtedy wiedział Pan, że będzie politykiem? 
To było oczywiste. Mój ociec był politykiem, dziadek, pradziadek… To tradycja rodzinna. Wielu moich kolegów z czasów szkolnych jest dziś zaangażowanych w życie polityczne.

Dlaczego chce Pan wprowadzić mundurki szkolne? 
Z kilku powodów. Po pierwsze z powodu bezpieczeństwa. Osoba bez mundurka od razu zwraca uwagę i to nie tylko w szkole, ale też na boisku szkolnym. To może ułatwić życie nauczycielom, wychowawcom i policji. Po drugie, skończy się rewia mody w szkołach. To w tej chwili jest problem ekonomiczny dla rodziców i psychiczny dla młodzieży, szczególnie uboższej. Szkoła nie jest miejscem na pokaz mody. Po trzecie, mundurki są tańsze dla rodziców. Ja widzę, co teraz dzieje się z moimi córkami, a co będzie za pięć, siedem lat? Jest mundurek i koniec. Po czwarte, jeżeli w firmach istnieją określone zasady ubierania się, jeżeli młodzież pracująca w McDonald’s zakłada jednakowe uniformy i nie protestuje, to tym bardziej w szkole. Myślę, że nie powinno być z tym problemu.

Czy to będzie jeden wzór dla wszystkich szkół? 
Skąd! Szkoły decydują same. Oczywiście najważniejsza jest tu opinia rodziców. Każda szkoła będzie miała własne mundurki. To będzie ładne. Element, który będzie podkreślał tożsamość danej szkoły. Do tego pomysłu jestem głęboko przekonany.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.