Święty Krzyż

Piotr Sacha

|

MGN 04/2010

publikacja 15.03.2010 13:34

Klękali przed nimi Władysław Jagiełło i inni władcy Polski. Pięć maleńkich drewienek przyciąga pielgrzymów już od tysiąca lat.

Święty Krzyż Święty Krzyż fot. HENRYK PRZONDZIONO

Jeden z górskich szczytów w Górach Świętokrzyskich to Święty Krzyż. Swoją nazwę zawdzięcza węgierskiemu księciu Emerykowi. Podobno w XI wieku podczas polowania na jelenie książę, syn węgierskiego króla Stefana, zabłądził w tej okolicy. Ofiarował tam wtedy swój najcenniejszy klejnot – relikwie z kawałeczkami krzyża, na którym umarł Pan Jezus.

CO ROK JEDNO ZIARENKO
Legenda mówi, że gdy Emeryk pielgrzymował do klasztoru, chwalił się swoją pobożnością. Za pychę spotkała go kara – zamienił się w kamień. Dziś w Nowej Słupi, gdzie zaczyna się kamienny szlak na Święty Krzyż, stoi kamienny pielgrzym. Podobno posąg każdego roku przesuwa się w stronę wzgórza o jedno ziarenko piasku. Gdy dotrze na szczyt, będzie koniec świata. Ziarenko ma grubość 1 milimetra, a klasztor od figury dzieli odległość 2,5 kilometra. Ruszamy szlakiem „drogi królewskiej”. Dokładnie 600 lat temu wędrował tędy ze swoim wojskiem polski król Władysław Jagiełło. Zbliżał się dzień starcia z Krzyżakami. Przez dwa dni na Świętym Krzyżu król prosił Boga o zwycięstwo. Wojsko stacjonowało w tym czasie u stóp góry. – Czy znajdziemy na Świętym Krzyżu ślady obecności monarchów albo cudów upraszanych tu od wieków? – pytamy brata Rafała Dąbkowskiego, naszego przewodnika. – To trudne – odpowiada oblat. – Bo klasztor kilka razy płonął. Były też najazdy, grabieże... – Ale relikwie cudownie przetrwały – podkreśla. – Zachowały się też krzyżowo-żebrowe sklepienia zakończone herbem Jagiellonów, którzy szczególnie ukochali Drzewo Krzyża Świętego.

CZĄSTKI SOSNY
W klasztorze na Świętym Krzyżu jest nowicjat. 16 chłopaków poznaje tu życie oblatów. Zanim spojrzymy na cudowny relikwiarz, dołączamy do głośnego chóru śpiewającego „Sto lat”. Jeden z nowicjuszy obchodzi właśnie swoje urodziny. Na stole pojawia się wielki tort. To prezent siostry solenizanta, ale też i podziękowanie za modlitwę. Jakiś czas temu lekarze stwierdzili u niej chorobę nowotworową. Ostatnie badania wykazały, że jest całkiem zdrowa. Modlitwa w intencjach pielgrzymów to na Świętym Krzyżu codzienność. Zakonnicy nie wiedzą, ilu osobom pomogła ich modlitwa. W kaplicy nie ma nawet jednego podziękowania, jakich na przykład wiele na Jasnej Górze. Ale nikt tu nie wątpi, że modlitwa działa. Tak jak nie wątpi się w to, że fragmenty drzewa w relikwiarzu naprawdę pochodzą z krzyża Chrystusa. – Kilka lat temu naukowe badanie wykazały, że cząstki drewna pochodzą z sosny jerozolimskiej rosnącej w pierwszym wieku – przypominają ojcowie oblaci.

EMERYK I CZAROWNICE
Klasztor świętokrzyski stoi na szczycie wzgórza zwanego Łysą Górą. Kiedyś poganie czcili tutaj swoje bóstwa. Według legend na Łysej Górze spotykały się czarownice. Niedaleko zabudowań klasztornych zachował się tajemniczy, kamienny wał, który przed tysiącem lat otaczał to miejsce. Dziś w pobliżu wału jest niezwykłe miejsce, z którego widok zapiera dech w piersiach. Gdy w okolicznych lasach polował święty Emeryk, na wzgórzu nie było już pogan. Podobno któregoś dnia książę zobaczył jelenia i upadł na kolana, bo nad porożem zwierzęcia jasnym blaskiem świecił krzyż. Niektórzy zakonnicy na słowo „jeleń” uśmiechają się. – Starsi ojcowie pamiętają jelenia zaglądającego do kościoła – wyjaśniają oblaci. – Wypijał wodę święconą i odchodził.

AGATA JEST ZDROWA
– Trzy lata temu na Świętym Krzyżu zdarzył się cud – mówi ojciec Kazimierz Bielak, który od lat oprowadza pielgrzymów. – W lipcu 2007 roku rodzina 18-letniej Agaty przygotowywała się do wakacji nad morzem – zaczyna opowiadać. – Wszystko zmieniło się, gdy Agata nagle zachorowała. Badania wykazały: żółtaczka, wirus typu C, najgorszy z możliwych – nieuleczalna choroba. Zamiast nad morze, rodzina postanowiła pojechać na Jasną Górę, aby błagać o uzdrowienie dla dziewczyny. Gdy mijali Święty Krzyż, coś ich tknęło. Przyjechali do naszego klasztoru. Zauważył ich jeden z nowicjuszy, podszedł do nich i podał im kartkę i długopis. Zapisali prośbę: „O uzdrowienie Agaty”. – Pomodlimy się w kaplicy Świętego Krzyża – usłyszeli. Za Agatę modlili się też pielgrzymi, którzy w tym czasie oglądali relikwiarz. Na koniec 18-latka ucałowała Święte Drzewo Krzyża i wróciła do domu. Niedługo potem lekarz zlecił kontrolne badania. Wyniki były zdumiewające: choroba zupełnie ustąpiła. – Kilka tygodni później, 15 sierpnia zauważyłem rodzinę, która wyjątkowo uczestniczyła we Mszy św. – wspomina ojciec Kazimierz. – Okazało się, że Agata z bliskimi dziękowała za cud. – Ale to nie Drzewo Krzyża Świętego uzdrawia – zaznacza ojciec oblat. – To Bóg daje taką łaskę.

Losy klasztoru
Nie do końca znana jest data założenia klasztoru na Łysej Górze. Tradycja mówi, że wydarzyło się to w 1006 roku. A udział w tym miał król Bolesław Chrobry. Ale niektórzy historycy twierdzą, że stało się to około stu lat później. Przez siedem stuleci tym miejscem opiekowali się benedyktyni. Ale musieli opuścić swoje cele w 1819 roku, kiedy władze postanowiły zlikwidować opactwo zakonu. A klasztor z biegiem czasu zamieniono na najcięższe więzienie w kraju, dla największych kryminalistów. Tak było aż do II wojny światowej. W czasie wojny hitlerowcy urządzili tu obóz zagłady dla jeńców radzieckich. Misjonarze oblaci przyszli na Święty Krzyż w 1936 roku. I opiekują się tym świętym miejscem do dziś.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.