Wieloryby nie ryby

Krzysztof Błażyca

|

MGN 10/2008

publikacja 24.09.2008 08:26

Cztery metry długości i tysiąc kilogramów. To... noworodek wieloryba. Z mamą spędzi osiem lat.

Na południowym Pacyfiku samica wieloryba humbaka właśnie urodziła. Mały nie widzi jeszcze, nie potrafi oddychać i trudno mu utrzymać równowagę w wodzie. Mama-wieloryb, co chwilę wypycha malucha ku powierzchni, by zaczerpnął powietrza. To scena z trójwymiarowego filmu Jeana-Michela Cousteau „Delfiny i wieloryby 3D. Plemiona oceanów”. Filmowa lekcja zachęciła, by przyjrzeć się życiu podwodnych ssaków.

Z lądu do wody
Humbaki należą do rzędu waleni. Walenie pływają w oceanach od milionów lat. Obejmują blisko osiemdziesiąt gatunków morskich zwierząt. Jedne, jak delfin czy orka, są uzębione, inne, jak humbak czy płetwal błękitny, zamiast zębów mają fiszbiny. Fiszbiny to płyty rogowe, które filtrują wchłanianą wodę morską i odcedzają pokarm. Ich płuca dostosowane są do długiego nurkowania. Niektóre potrafią pozostać pod wodą ponad godzinę. Samice rodzą po jednym młodym. Mama ponad rok karmi małego mlekiem. Zawiązuje się między nimi bardzo silna więź, która trwa przez lata. Przodkami waleni były ssaki lądowe. „Wróciły” do wody ok. 55 milionów lat temu, w okresie zwanym w dziejach Ziemi eocenem. Najstarsi przodkowie waleni mieli nogi i wychodzili na ląd. Prawalenie najpierw zasiedliły Ocean Tetydy (pisaliśmy o nim we wrześniowym numerze „Małego Gościa”) – dziś znajdują się tam Indie i Pakistan. Ich budowa ciała zmieniała się stopniowo. Pod skórą zbierały się grube warstwy tłuszczu, powoli zanikały kończyny. Z dala od lądu, na otwartych morzach, walenie żyły już 40 milionów lat temu.

Bałtyckie maluchy
Najmniejszymi waleniami na świecie są bałtyckie morświny. – To takie „mikrowieloryby” – mówi profesor Krzysztof Skóra, ze stacji morskiej na Helu. – W latach 90-tych żyło w Bałtyku około 600 sztuk. Dziś jest ich prawdopodobnie mniej. Morświny porozumiewają się za pomocą dźwięków. Dlatego coraz większy hałas, wytwarzany przez skutery wodne i rurociągi, jest dla nich zabójczy. – Hałas pod wodą powoduje, że matka nie słyszy małego, a małe nie słyszy mamy. No i gubią się – tłumaczy profesor. – A małe bez mamy nie przetrwa. Zginie z głodu – dodaje. Matka karmi małego „zastrzykami” mleka. – Pod wodą nie da się ssać – mówi naukowiec. – Młode musi przytknąć się do mamy i wtedy ona wstrzeliwuje mu mleko. W zeszłym roku w Danii naukowcy po raz pierwszy byli świadkami narodzin morświna. Samiczka ma na imię Fryg.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.