Gotowanie na oceanie

Jarosław Dudała

|

MGN 04/2009

publikacja 16.03.2009 16:55

Co powstanie ze skrzyżowania statku, termosu i czajnika? Tankowiec do przewożenia skroplonego gazu ziemnego.

Gotowanie na oceanie Karratha w Australii– transport gazu ziemnego do zbiorników na metanowcu fot. CORBIS/KAREN KASMAUSKI

Po tym, jak na początku tego roku Rosja zakręciła kurki z gazem w rurociągach eksportujących paliwo, dla wielu krajów Europy zaczął się problem. W niewielkim stopniu kłopoty dotknęły też Polskę. Dlatego, żeby w przyszłości ich uniknąć, planuje się sprowadzanie gazu z innych krajów niż Rosja. Ma do tego służyć projektowany w Świnoujściu gazoport. Gaz będzie tam przywożony z Norwegii, Północnej Afryki i z Azji. Jak przewieźć takie ilości gazu?

Okręt
Do przewożenia skroplonego gazu służą statki nazywane metanowcami. Taka pływająca jednostka to po trosze statek, a raczej potężny okręt, po trosze termos, a po trosze czajnik. Pierwszy metanowiec zwodowano w 1964 roku. Okręt nosił wdzięczną nazwę: „Methane Princess”, co znaczy: Metanowa Księżniczka. Na morzach całego świata pływa obecnie około trzystu metanowców. Zwykle przewożą one około 120–140 tys. metrów sześciennych skroplonego gazu ziemnego. Ale są też gazowe supertankowce – kolosy, które mieszczą nawet 260 tys. metrów sześciennych gazu. Jak pomieścić takie ilości gazu na okręcie?

Termos i czajnik
Żeby zmieścić tysiące metrów sześciennych gazu do zbiornika na okręcie, trzeba przez skroplenie zmniejszyć jego objętość. I to 600 razy! Natomiast żeby gaz ziemny w ziemskim ciśnieniu atmosferycznym utrzymać w postaci płynnej, trzeba go schłodzić i utrzymywać w temperaturze około minus 163 stopni Celsjusza. Stąd podobieństwo metanowców do termosów. Mimo to skroplony gaz w zbiornikach na statku ciągle gotuje się jak woda w czajniku. Dzięki temu jego część ponownie przyjmuje postać gazu. To oznacza pewne straty sięgające nawet 2–6 procent ładunku. Nowsze metanowce mają instalacje, które potrafi ą ponownie skroplić ten gaz. Inne wykorzystują go do... napędu statku.

Metanowce dla Polski
Metanowce budują tylko pojedyncze stocznie w kilku krajach Europy, a także w Stanach Zjednoczonych, Japonii i w Korei Południowej. Jeden statek tego typu kosztuje obecnie do 200 milionów dolarów. Polska na razie nie ma jeszcze ani jednego metanowca. Przy zakupie takiej jednostki, trzeba będzie pamiętać, żeby nie była zbyt duża, bo wtedy metanowiec nie mógłby wpłynąć na Bałtyk przez Cieśniny Duńskie. Największy metanowiec, jaki mógłby obsługiwać polski gazoport, musiałby mieć co najwyżej 145 tys. metrów sześciennych pojemności. Aby wykorzystać możliwości projektowanego obecnie gazoportu, Polska potrzebowałaby 2–4 statków tego typu. Marynarzy do ich obsługi już mamy – wielu Polaków pływa na tego typu jednostkach pod obcymi banderam
 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.