Spadanie kontrolowane

Adam Śliwa

|

MGN 07-08/2011

publikacja 03.06.2011 10:17

Za pierwszym razem każdy się boi. Traci grunt pod nogami i zaczyna lecieć w dół. Nagle delikatne szarpnięcie i opada powoli. Chce spróbować jeszcze raz.

Spadanie kontrolowane Rafał Grabowski już na ziemi. Za kilkanaście minut wraca z powrotem do samolotu fot. ROMAN KOSZOWSKI

Mały samolot z hukiem silnika odrywa się od płyty lotniska. W środku, w specjalnych kombinezonach, kaskach i ze spadochronami w plecakach, pasażerowie w jedną stronę. Wysokość: 4 kilometry nad ziemią. Otwierają się drzwi. W samolocie huczy wiatr. W dole powoli przesuwają się pola i łąki. W tej chwili jeszcze można się wycofać, ale w drzwiach samolotu byłoby to już niebezpieczne, wtedy trzeba skoczyć – tłumaczy Rafał Grabowski, doświadczony instruktor spadochronowy ze szkoły Omega. – To tylko 6 minut, a daje śmiałkom mnóstwo adrenaliny i świetnej zabawy. Trzeba tylko odwagi.

JAK PTAKI
Podłoga usuwa się spod nóg, czuć pęd powietrza. Leci się w dół, leżąc na brzuchu, z prędkością nawet 280 km na godzinę. Tak ziemię na dole widzą tylko ptaki. Wskazówka na wysokościomierzu obraca się. Dochodzi do 1700 metrów, a minęła zaledwie minuta. Delikatnie otwiera się spadochron i skoczek spokojnie opada w dół. – Spadochronem steruje się tak jak każdym pojazdem. Lekki ruch ręki i czasza kieruje się tam, gdzie chcemy. To naprawdę proste – przekonuje Rafał. Po wylądowaniu trzeba zebrać spadochron i ułożyć. Żeby następnym razem również zadziałał, musi być złożony przez specjalistę zwanego układaczem. Zajmuje mu to jakieś 10 min. Trudniejsza sprawa jest z drugim spadochronem, zapasowym. W razie czego, to on ratuje życie. Ten spadochron układa tylko kilka osób w Polsce, a może im to zająć nawet 2 godziny.

BEZPIECZNY SPORT
Żeby wyskoczyć z samolotu na wysokości 4000 metrów, trzeba być naprawdę odważnym. – Ale gdy już się spróbuje – mówi Rafał Grabowski – to nie da się tego z niczym porównać. Rafał jest prawnikiem, ale tak zakochał się w skokach, że nie wyobraża sobie robić czegoś innego. – Pierwszego skoku nie da się zapomnieć, ale i nie da się go opisać słowami. Trzeba spróbować samemu – zachęca instruktor. Na częstochowskim lotnisku zebrała się grupa śmiałków gotowych do wyskoczenia z samolotu. Na początku kursu uczyli się sytuacji awaryjnych, jaka jest prawidłowa pozycja do skoku, jak sterować lotem w czasie swobodnego spadania i jak działa sprzęt. Najważniejsze jednak robi się na górze, w powietrzu. Większość ludzi kończy szkolenie już po 7 skokach.

Dla początkujących świetnym pomysłem jest skok w tandemie. W takim skoku na plecach zamiast spadochronu mamy przypiętego instruktora. Szkolenie trwa jedynie 15 minut i nie trzeba się niczym martwić, tylko czerpać radość ze skoku, choć bez strachu się nie obejdzie. – Trudno w to uwierzyć, ale skoki spadochronowe są bardzo bezpiecznym sportem – mówi Rafał. – Przed grawitacją chroni nas główny spadochron. Jeżeli on zawiedzie, mamy zawsze zapasowy. Gdyby coś się stało i nie otworzymy czaszy, specjalne urządzenie automatycznie zrobi to za nas na bezpiecznej wysokości.

PLECAK RATUNKOWY
Skoki spadochronowe są dosyć młodym sportem, ale podobno pierwszym skoczkiem był chiński cesarz, który zeskoczył z płonącej stodoły, trzymając nad głową duży kapelusz lub parasol. Nad spadochronami pracował nawet słynny Leonardo da Vinci. Skakano z wież kościelnych, skał lub z balonów. Gdy przestworza zaczęły zdobywać sterowce i samoloty, spadochron na plecach niejednemu pilotowi uratował życie. W czasie wojny w jednym czasie zrzucano tysiące żołnierzy spadochroniarzy do walki na tyłach przeciwnika. W Polsce na spadochronach lądowali słynni komandosi cichociemni, a hasło brygady spadochronowej brzmiało „Najkrótszą drogą do kraju”, czyli prosto z nieba na wroga. Dziś spadochron nie jest już okrągłym parasolem, choć takie wciąż są ostatnią deską ratunku dla pilotów. Nowoczesne spadochrony używane w sporcie mają kształt skrzydła. Można na nich szybować i precyzyjnie nimi kierować.

Co zrobić, żeby skoczyć?
Każdy, kto skończył odpowiedni kurs i 16 lat, może za zgodą rodziców samodzielnie skakać. Przed szkoleniem konieczne są badania u wyznaczonych lekarzy. Na spadochronie nie mogą skakać osoby ważące powyżej 120 kg, chore na serce, epilepsję albo ze skrzywieniem kręgosłupa. Na początek dobry jest skok w tandemie. Tu właściwie nie ma ograniczenia wieku. Nie są też potrzebne badania, a przeszkolenie trwa zaledwie 15 minut. Do skoku trzeba ubrać sportowe wiązane buty, a w chłodniejsze dni ciepły sweter pod kombinezon. Ostatnie warunki to bezdeszczowa pogoda, niezbyt silny wiatr i dobry humor.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.