Zdeptana perła Afryki

Beata Zajączkowska

|

MGN 01/2009

publikacja 15.12.2008 11:14

Ciągle słychać strzały. Przerażone maluchy nawet nie zapłaczą. Wtulają tylko głowy w ramiona.

Zdeptana perła Afryki Dzieci uchodźców w misji ONZ w Gomie

W Kongu, w regionie Nord Kivu, nie ma dziecka, które wie, czym jest pokój. Dzieci walczą z karabinem w ręku, po śmierci rodziców opiekują się swym młodszym rodzeństwem i uprawiają pole, by nie umrzeć z głodu. Od 1996 r. trwa tam przerywana co jakiś czas rozejmami wojna. Ostatnie miesiące to kolejna eskalacja przemocy.

Atak za atakiem
Za oknem słychać strzały. Punkt dożywiania prowadzony przez misjonarki stał się schronieniem dla kilkudziesięciu mam z dziećmi. Co jakiś czas wstrząsają nim wybuchy. Maluchy, jakby wyczuwając grozę sytuacji, nawet nie zapłaczą. Przerażone wtulają tylko głowę w ramiona. Mijają kolejne godziny. Wreszcie nastaje cisza. Rebelianci poszli dalej. Pozostały po nich ograbione domostwa i leżące wzdłuż drogi ciała. Kobiety zbierają z ziemi nędzne węzełki – to cały ich dobytek. Pięcio-, sześciolatki biorą na plecy swe młodsze rodzeństwo i wyruszają w drogę. Byle jak najdalej od Rutshuru. Mają nadzieję, że uda im się przed kolejnym atakiem bezpiecznie dotrzeć do obozu dla uchodźców.

Brat jak mama i tata
W regionie walk od 1995 r. pracują polskie misjonarki ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. W Ntamugenga prowadzą szpital, opiekują się sierotami. Dzięki Adopcji Serca zdobywają środki na opłacenia czesnego, przyborów szkolnych, leczenia i żywności dla dzieci. Sehinja Ezechiel miał dwa latka, gdy na malarię zmarła jego mama. Jego brat Toto jest trzy lata starszy. Ojciec alkoholik zostawił dzieci na pastwę losu. Z początku maluchami zajmowali się sąsiedzi. Podrzucali im coś do jedzenia albo zapraszali do siebie na miskę fasoli. Nikt jednak nie chciał brać na swoje barki ciężaru, jakim jest wykarmienie dwojga dzieci. Rodzeństwo żyło w rozwalającej się lepiance z gliny, przykrytej liśćmi bananowymi. Garnek aluminiowy służący i do gotowania, i do prania, 2 talerze plastikowe, 2 kubki, bidon do nabierania wody, słomiana mata do spania i stary koc – to był ich cały majątek. Toto nie poszedł do szkoły. Zaopiekował się młodszym bratem. Uprawia cudze pola, zbiera kawę na plantacji, handluje trzciną cukrową.

Z klasy na wojnę
Misjonarki dzięki pomocy z Polski wybudowały dzieciom dom. Sehinja jest już w 3 klasie podstawówki. Martwi się, czy będzie mógł się dalej uczyć. Z powodu wojny w szkołach nie ma lekcji. Zresztą nawet wtedy, gdy jest rozejm, szkoła nie jest obowiązkowa. W regionie Nord Kivu zaledwie 11 proc. dzieci chodzi do szkoły. W tym regionie jest najwięcej analfabetów i najwięcej niedożywionych dzieci. UNICEF alarmuje, że co minutę z powodu głodu i chorób, którym można zapobiegać, umiera w Kongu jedno dziecko.
Kiedy zaczyna się kolejny konflikt, młodzież ze strachu unika szkoły. Rebelianci są bezlitośni. Napadają na szkoły i porywają całe klasy. Setki chłopców i dziewcząt wyciągnęli ze szkolnych ławek i siłą wcielili do wojska. Wielu trafiło na pierwszą linię frontu i zginęło. Podobno z 300 tys. dzieci-żołnierzy na świecie, co dziesiąte dziecko walczy w Kongu. – Wracałem ze szkoły do domu, kiedy spotkałem rebeliantów. Najpierw kazali mi pomóc załadować samochód, a potem zmusili, bym z nimi pojechał – podobnych historii członkowie organizacji Save the Childeren słyszą tysiące. Niektóre dzieci-żołnierze nie mają nawet 10 lat. Wykorzystywane są jako tragarze, kucharze.

Porwania i gwałty
18-letniego Hagumę przed laty porwano z rodzinnego domu. Dziewczynki, by zmusić je do posłuszeństwa, wykorzystywane są seksualnie. Gwałty w Kongu stały się rodzajem taktyki wojennej, sposobem moralnego przymusu. Organizacja „Lekarze bez Granic” podaje, że aż 75 proc. gwałtów dokonywanych na całym świecie ma miejsce we wschodnim Kongu. Każdego dnia z powodu wojny, wywołanych nią chorób i biedy umiera w Kongu 1,2 tys. osób. Ponad połowa to dzieci. Ten dramat trwa w regionie zwanym popularnie „Perłą Afryki”. Żyzna, urodzajna ziemia mogłaby zapewnić wyżywienie wszystkim Kongijczykom. Misjonarze mówią, że nawet zasadzony kij od miotły wydałby owoce. Brakuje tylko pokoju.

Zgoda na wojnę
Kongo to jeden z najbogatszych krajów świata. I to właśnie diamenty, złoto, uran i koltan, niezbędny w telefonii komórkowej oraz przemyśle kosmicznym, są powodem tak ogromnej nędzy Kongijczyków. Przyczyną wojny jest chciwość możnych tego świata. Im pojednanie się nie opłaca. Za cichym przyzwoleniem światowych mocarstw rozkradane są surowce mineralne. Kongijskie Anioły opiekują się właśnie w szpitalu dwulatkiem. Chłopczyk ma postrzeloną prawą rączkę. Malca znaleziono przy drodze w czasie ostatnich walk zbrojnych w Kiwanja. Nie wiadomo gdzie są jego rodzice. Bezimiennemu dziecku nadano nowe imię – Amani, co w języku kiswahili oznacza „pokój”. Pokój, który kongijskie piekło, znów może przemienić w Perłę Afryki.

Dramatyczny apel kongijskich dzieci o pokój do wielkich tego świataProsimy, by żołnierze przestali strzelać; by już nie trzeba było uciekać z jednego obozu uchodźców do drugiego, w obawie, że pochwycą nas i uczynią dziećmi-żołnierzami. Prosimy o pokój, by nikt już nie przychodził pod osłoną nocy, by nas wykorzystać, byśmy nie musieli być dziećmi ulicy, ponieważ nie mamy rodziców; by nikt nas już więcej nie bił, źle traktował czy uważał za małych czarowników. Darujemy wam wszelkie złoto, diamenty, koltan, miedź i inne bogactwa naszej ziemi. W zamian chcemy tylko być szczęśliwe, uśmiechać się, bawić zabawkami, każdego dnia chodzić do szkoły, jeść do syta i przytulać się do mamy. Jeśli to prawda, że istnieje pokój, to my go chcemy. Pragniemy przyszłości w pokoju.

JAK MOŻEMY POMÓC DZIECIOM Z KONGO?

Możesz zaadoptować jedno z dzieci-sierot
Napisz do ośrodka Ruchu Maitri-Lublin:
lublin@maitri.pl

Możesz pomóc w zakupieniu leków i żywności dla dzieci w Kongu, wpłacając ofiarę na konto:
Zgromadzenie Sióstr od Aniołów – Misje
ul. Broniewskiego 28/30
05-510 Konstancin Jeziorna
Bank PEKAO SA 20 1240 1109 1111 0010 0025 0062
Z dopiskiem „Dzieci - Kongo”




fot: East News

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.