NAJWAŻNIEJSZE W PRACY MISJONARZA...

...tak uczył Ojciec Marian Żelazek SVD

publikacja 10.07.2006 08:53

Misjonarz musi mieć wielki szacunek dla drugiego człowieka, dla jego przekonań religijnych. Tylko misjonarz żyjący głęboką wiarą, uprzejmy i tak zwyczajnie dobry, może przybliżyć ludziom Chrystusa.

NAJWAŻNIEJSZE W PRACY MISJONARZA...

Gdybyśmy okazywali pogardę wobec kultury czy wierzeń ludzi, wśród których pracujemy, zostalibyśmy przez nich odrzuceni…. Sama działalność społeczna czy charytatywna nie będzie przemawiać do hinduistów bardziej wykształconych. Oni chcą się przekonać, czy misjonarz jest człowiekiem Bożym. Bo im bardziej odkrywają w nim Boga, tym bardziej go szanują.
My, misjonarze, staramy się stale pamiętać, że ci, którzy są biedni i opuszczeni - to nasi bracia w Chrystusie, to dzieci Boga. Moje drzwi są otwarte dla każdego i cieszę się, że ludzie przychodzą do mnie, nawet gdy pora niezupełnie jest odpowiednia. Bo jeśli kapłan odgrodzi się od ludzi, chociażby domofonem, to wielu do niego nie trafi. Tak myślę. Zawsze ustawiałem swój rozkład dnia tak, żeby nawet w ostatniej chwili móc przełożyć wyjazd na później, jeśli będzie trzeba komuś pomóc.
Misjonarz powinien być marzycielem, ale i twardo stąpać po ziemi. Powinien stale dążyć do tego, by zrobić jeszcze coś więcej. Nigdy nie może zapominać, że motywem jego pracy może być jedynie miłość Chrystusowa. Jeśli jej zabraknie w życiu misjonarza, stanie się on tylko zwykłym społecznikiem. Przestanie być świadkiem Ewangelii. W warunkach misyjnych sprawdziany pojawiają się szybko. Na przykład kilka razy pomagałem trędowatym, którymi nawet wyszkoleni medycy nie chcieli się zająć. W ich ranach zalęgły się robaki, widok był okropny. Nie można było patrzeć. I w tamtych chwilach przypominałem sobie słowa Chrystusa: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili..."

źródło:www.seminarium.org.pl(SVD)

Siostra Lidia napisała o Ojcu Marianie:

Był człowiekiem niezwykle pogodnym, gotowym do służenia drugiemu człowiekowi poprzez rozmowę i podanie dłoni oraz opatrzenie ran trędowatemu bratu w Puri.

Dla Niego, tak jak dla Pana Jezusa, najważniejszy był człowiek, niezależnie od tego, z jakiej warstwy społecznej czy grupy religijnej lub plemiennej pochodził. Jego działalność misyjna była drogą dialogu radosnej, drogą mądrej i ewangelicznej miłości Jezusowej.

To On zadbał, aby powstało w Indiach, w Puri, Centrum Dialogu Religijnego. W swoim duchowym testamencie prosi swych duchowych Braci – Spadkobierców (Werbistów), aby byli znani z dobroci i miłości do misji świętej.

Myślę i ufam, że świadectwo życia O. Mariana pomoże, Tobie i mnie, stawać się bardziej tolerancyjnym, wyrozumiałym, uprzejmym wobec spotykanych ludzi, także tych, których nie lubimy.

Jeśli będziemy bardziej ludzcy, staniemy się bardziej Bożymi dziećmi i prawdziwymi siostrami i braćmi ludzi innych religii, narodów i ras.

Uczmy się szacunku wobec mieszkańców innych rejonów naszego kraju, wobec przedstawicieli innego niż, Twój czy mój, ulubiony Klub sportowy.

Wtedy Pan Jezus będzie prawdziwie obecny pośród nas, a Duch Święty będzie mógł zmieniać oblicze nie tylko Twojego czy mojego serca, sposobu myślenia i wartościowania, ale treść i sens międzyludzkich relacji.

(www.madagascar.alleluja.pl)

W lutym 2005 roku Ojciec Marian napisał do czytelników Małego Gościa:

Z imienia i z nazwiska nie mogę objąć Was wszystkich i odpisać na Wasze listy. Zapewniam, że wszystkie czytałem z wielkim wzruszeniem Dowiedziałem się, co o misjonarzach myślicie. Tak pięknie napisał jeden z Was: „Drogi Polski Misjonarzu! Ja, chłopiec z Twojej ukochanej Polski, rano i wieczorem modlę się za Ciebie”.
Czytając Twój list i listy innych dzieci z Polski zabiło żywiej serce starego misjonarza (mam już 87 lat i 54 lata jestem w Indiach), by jeszcze lepiej pracować dla Jezusa, który stał się człowiekiem. Żeby przynieść chwałę Bogu, a pokój ludziom tu, na ziemi.
Moja wigilia i święta w Indiach nie są takie, jak u Was, w Polsce, uroczyste i obfite. Ale za to może bardziej podobne do stajenki w Betlejem. Nasze dzieci indyjskie – mamy ich tu, w szkole, w klasach od pierwszej do siódmej, 572 – będą też obchodziły święta. Skromnie, ale radośnie. Większość to dzieci hinduskie, a więc niekatolickie. Znają jednak Pana Jezusa i wiedzą, co to Boże Narodzenie. 166 dzieci z naszej szkoły ma trędowatych rodziców. Dlatego nie mogą chodzić do szkoły publicznej. Zbudowaliśmy więc dla nich piękną szkołę. Mają dobrych nauczycieli. Dostają obiad w południe, a gdy idą do domu, dostają bułkę albo gotowane jajko. Pewnego razu podpatrzyłem, jak jeden chłopczyk niósł jajko w swojej małej rączce jeden kilometr. Gdy przyszedł do domu, dał je swojej małej siostrzyczce.
Jeden chłopiec z Polski napisał: „Ojcze, mam 270 złotych. Napisz, jak mogę je posłać do Ciebie”. Modlitwa jest na pewno największą pomocą dla misjonarza, ale i ofiary pieniężne są ważne. Bez nich misjonarz nie mógłby dać bułki biednemu chłopcu. Zawsze możecie przekazać pieniądze za pośrednictwem zgromadzeń misyjnych w Polsce.
Wiem, że kochacie polskiego misjonarza. Bądźcie pewni, że polski misjonarz gorąco kocha Was. Posyłam Wam i Waszym kochanym rodzicom serdeczne życzenia. Niech Pan Bóg Wam błogosławi, a Maryja niech Was zawsze ma w swojej opiece.
Ojciec Marian Żelazek