Prezent dla dziadka

Krzysztof Błażyca

|

MGN 11/2008

publikacja 20.10.2008 11:27

Jeszcze niedawno mało kto wiedział o niezwykłej wyprawie rowerowej przez Afrykę, którą w latach 1931-1936 odbył Kazimierz Nowak. Pamięć o wielkim polskim podróżniku przywrócił Łukasz Wierzbicki. Chciał sprawić radość dziadkowi.

Prezent dla dziadka Łukasz Wierzbicki przejrzał dziesiątki dokumentów i pamiątek po Kaziku Nowaku fot. REMIGIUSZ SIKORA

Jak Pan poznał historię Kazika Nowaka?
– O Kaziku opowiadał mi dziadek. Jako nastolatek czytał jego reportaże z podróży. Po jego powrocie do kraju był też na kilku spotkaniach z Nowakiem. Dziadek był zachwycony jego opowieściami. Bardzo żałował, że nie ukazała się książka o jego przygodach.
 
Więc Pan postanowił ją napisać?
– Chciałem sprawić dziadkowi radość. Zacząłem myszkować po bibliotekach, archiwach. Znalazłem dziesiątki mikrofilmów z reportażami Nowaka. Skopiowałem je i pokazałem dziadkowi. „To jest to!” – ucieszył się i podpowiadał tytuły kolejnych gazet, do których pisał Nowak. Zebrałem około 100 reportaży. Wiedziałem już, że muszę to złożyć w całość.
 
Łatwo było „ożywić” Kazika?
– Praca była żmudna. Trochę jak puzzle. Czasem pół zdania z jednego reportażu trzeba było wkleić do innego. Nowak pisał niewyraźnie, zmęczoną, drżącą ręką przy świeczce. Używał innego niż my dzisiaj, języka. Gdy już wszystko opracowałem, trudno było znaleźć wydawcę. W końcu ukazała się w małym, rodzinnym wydawnictwie państwa Szmajdów. Dzięki nim o książce dowiedział się Ryszard Kapuściński, który potem odsłaniał tablicę poświeconą Nowakowi na poznańskim dworcu. Kazik stawał się coraz bardziej popularny.
 
Co wiemy o Kaziku sprzed czasu podróży?
– Niewiele, poza tym, że był biedny i prawdopodobnie nie skończył szkoły średniej. Jako młody człowiek zaciągnął się do legionów austro węgierskich. To były legiony złożone z Polaków, którzy wierzyli, że będą jednostką polską. Gdy Nowak zorientował się że tak nie jest, zdezerterował. Do końca I wojny światowej ukrywał się we Włoszech. Kazika poznajemy dopiero z jego listów z Afryki.
 
Stać go było na taką wyprawę, skoro był biedny?
– On właśnie dlatego wyruszył, bo był biedny. Pisaniem reportaży chciał zarobić na utrzymanie rodziny. Kilka gazet obiecało mu, że będą drukować jego teksty i zdjęcia, a pieniądze przesyłać żonie. Zanim podjął ten krok rozpaczliwie szukał pracy, również poza Polską. Wtedy w kraju była wielka nędza. Kazikowi brakowało na statek do Afryki. W Neapolu zarabiał fotografując turystów. Potem w namiocie, za miastem wywoływał te zdjęcia i sprzedawał. Był szczęśliwy, gdy mógł kupić chleb i mleko.
 
Musiało mu być ciężko. Zostawił rodzinę na tak długo...
– Bardzo za nimi tęsknił. Nie wiedział, że podróż potrwa pięć lat. Nikt nie wiedział, bo nikt nie odbył takiej podróży wcześniej. Mogła trwać rok, dwa lata, a mogła zakończyć się śmiercią...
 
Często pisał listy do rodziny?
– Nawet po kilka dziennie. Pisał na najcieńszym, pergaminowym papierze. Chodziło o to, żeby był lżejszy do transportu na rowerze. Poza tym Kazik mógł mniej płacić za znaczki pocztowe, bo koperty ważono. Listy szły ponad miesiąc. Widać w nich, jak bardzo tęsknił. Pisał: „Ciężko w świecie samemu, Boże. Żeby choć raz zdobyć pracę i móc być już razem, na zawsze razem”. Z listów dowiadujemy się, że codziennie wieczorem odmawiał różaniec. Bardzo lubił chodzić z nim po pustyni. Wtedy modlił się „on i piasek, i głazy”, jak pisał.

Czy przed wyprawą trenował jazdę na rowerze?
– Nie potrzebował, bo w Polsce roweru używał na co dzień. Wtedy nie rozbijano się samochodami jak dziś. Nie miał też GPS-u, tylko sam naszkicował sobie mapkę. Gdy był już w Afryce, nikomu nie pozwolił się podwieźć samochodem. Postanowił przebyć Afrykę na rowerze, i był konsekwentny.
 
W podróży dopadły go też różne choroby...
– Nawet był bliski śmierci. Malaria i inne choroby bardzo go osłabiły. Kazik wrócił do rodziny dzień przed Bożym Narodzeniem. Rok później zmarł na zapalenie płuc. Jego pogrzeb był wielkim wydarzeniem w Poznaniu. Za trumną szło sześciu księży, delegacje harcerzy, mnóstwo ludzi. Dziadek specjalnie zwolnił się tego dnia z pracy. Mówił, że Kazika pochowano w stroju podróżnika, w korkowym kasku.
 
Dziś Kazik znów podróżuje...
– Jak tylko dzwoni telefon, pakuję mój kask korkowy, drewnianego hipopotama i ruszam. Mam kilka prezentacji o Kaziku, dla różnych grup
wiekowych. Opowiadam o Kaziku, a dzieciom aż trudno uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę. Dla nich to szok, że bohater, który polował z Pigmejami na słonie, walczył z lwem, przeszedł Saharę, był Polakiem. Dla najmłodszych napisałem „Afrykę Kazika”. Na jej podstawie powstał komiks dla „Małego Gościa”. Starsi mogą poznać Kazika z książki „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”.

Jeśli chcecie zaprosić Kazika Nowaka do szkoły, szukajcie kontaktu z Łukaszem Wierzbickim na: www.kazimierznowak.pl
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.