Hasło z nieba

Gabriela Szulik

|

MGN 06/2009

publikacja 30.04.2009 19:02

Papież cieszył się na podróż do Polski. A Polacy? Początkowo nie wierzyli, że to możliwe, by Ojciec Święty odwiedził kraj, w którym rządzą komuniści.

Hasło z nieba Jan Paweł II pod krzyżem na placu Zwycięstwa w Warszawie, 2 czerwca 1979 r. fot. EAST NEWS

W październiku 1978 roku, po śmierci Jana Pawła I, kardynał Karol Wojtyła z Krakowa wyjechał na konklawe do Rzymu. Do Polski już nie wrócił. Przyjechał dopiero po ośmiu miesiącach na pierwszą pielgrzymkę do Ojczyzny. Tysiące osób chciały pomagać w zorganizowaniu tego wydarzenia. Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było! Nigdy do tej pory na polskiej ziemi nie stanął papież. Rządzący Polską komuniści trzęśli się ze strachu.

Bali się, że papież-Polak przypomni swoim rodakom, kim są, że po 33 latach panowania władzy komunistycznej obudzi w nich pragnienie wolności. Najbardziej bał się tego wydarzenia przywódca Związku Radzieckiego, Leonid Breżniew. Przekonywał nawet naszych rządzących, by nie zgodzili się na wjazd Jana Pawła II do Polski. I sekretarza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Edwarda Gierka, ostrzegał nawet: „Róbcie jak uważacie, byle byście wy i wasza partia później tego nie żałowali”.

Jak królowie
Samolot włoskich linii lotniczych z Janem Pawłem II na pokładzie wylądował na lotnisku Okęcie w sobotę 2 czerwca 1979 o godz. 10.07. Na przywitanie w całym kraju odezwały się dzwony kościelne. Ulice Warszawy wypełniły setki tysięcy wiwatujących, szczęśliwych ludzi. W oknach pojawiły się portrety Jana Pawła i zawisły żółtobiałe fl agi. Papież w specjalnym papamobile, czyli odkrytym samochodzie przerobionym ze stara, przejechał Traktem Królewskim na Stare Miasto do katedry św. Jana.

Tego samego dnia po południu na warszawskim placu Zwycięstwa (obecnie plac Piłsudskiego) zaczęła się Msza. Ludzie stali niemal głowa przy głowie. Mimo że telewizja pokazywała tylko zakonnice i garstkę starszych osób, oceniano, że na placu Zwycięstwa zebrało się około miliona osób. Niektórzy, jak ewangeliczny Zacheusz, wchodzili na drzewa w parku Saskim, by lepiej dostrzec postać w bieli. Słowa Papieża ludzie co chwila przery wali oklaskami.

Hasło na końcu
Wtedy jeszcze oklaski podczas Mszy św. nie były dobrze widziane, ale Papież szybko podjął radość ludzi. Powiedział, że klaszcząc, mówią kazanie razem z nim. Ludzie do dziś pamiętają i powtarzają słowa Ojca Świętego, które padły już właściwie na samym końcu: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!” .

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.