Dobra nowina na murze

Piotr Sacha

|

MGN 06/2009

publikacja 30.04.2009 17:53

Z puszką farby w dłoni mówią o Panu Bogu. Nigdy nie malują bez pozwolenia.

Dobra nowina na murze Holenderska grupa Gospel Graffiti

Ich graffiti nie ma nic wspólnego z tym, co widać czasami na pociągach, garażach czy miejskich budynkach. Międzynarodowa grupa Gospel Graffiti nigdy nie maluje bez pozwolenia. Swymi obrazami mówią wprost: „Jezus zbawia”. Biblijne rysunki i napisy zobaczyć można najczęściej w Stanach Zjednoczonych, ale też na Kubie, w Nowej Zelandii, Kanadzie, Holandii czy w Szwajcarii.

Sygnał dla przechodniów
Erik Kralt maluje od kilku lat z innymi chłopakami z Gospel Graffiti w Holandii. Najpierw godzinami, na kartkach papieru w domu, szkicuje obrazy, a potem przenosi je na mury miasta. – W Holandii jest wiele ścian przeznaczonych specjalnie dla twórców graffiti – opowiada. – Grafficiarz zostawia swój tag, czyli artystyczne imię wszędzie, gdzie się da. Czasem tam, gdzie nie powinien. Młodzi ludzie w ten sposób chcą być rozpoznawani, a nawet sławni. – Robię to samo, tylko zgodnie z prawem – mówi Erik. – A sławnym postanowiłem uczynić nie siebie, lecz Jezusa. Dlatego w moich malowidłach najczęściej odczytać można właśnie to jedno słowo: „Jezus” – podkreśla. – Jak ludzie reagują na Twoje graffiti? – pytam. – Bardzo różnie – uśmiecha się Holender. – Zwykle są zaskoczeni, bo nigdy wcześniej nie widzieli na ścianie takich obrazów. Jedni nas szanują, inni śmieją się z nas, a czasem nawet niszczą to, co namalujemy – opowiada. – Na początku malowałem sprayem tylko dla zabawy. Teraz traktuję to jako służbę Panu Bogu. Chcę przechodniom wysyłać sygnał z informacją, że Jezus żyje i bardzo ich kocha.

Love z krzyżem
Przyjaciele z Gospel Gra ti malują całkowicie legalnie. Na swoje „graffy” mają pozwolenie, a czasem nawet wykonują je na czyjąś prośbę. Jeremiasz z Cincinnati w stanie Ohio, w USA dołączył do grupy w 2000 roku. Kiedyś chrześcijańskie gra ti poruszyło jego serce i zbliżyło do Kościoła. Teraz sam maluje, by poruszyć innych. – Zanim wyciągnę farbę, zawsze odmawiam modlitwę – mówi. – Proszę Boga, aby dał mi pomysł, który dotknie przechodniów. Po kilku godzinach pracy bezbarwną ścianę zamienia w kolorowe malowidło. Między innymi widać na nim kilka liter i cyfr odsyłających do konkretnego fragmentu z Pisma Świętego. Wzdłuż budynku, na jednej z ulic w Cincinnati, ciągnie się podłużne graffiti. W słowie „Love” pulsuje czerwone serce z krzyżem. Tuż obok napis: 2Tm 2,3. Biblia w tym fragmencie mówi: „Bierz udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa”. – Dlaczego mówisz wprost o Jezusie? – pytam. – Przecież w Piśmie Świętym czytamy, żeby głosić Ewangelię (po ang. Gospel) – odpowiada Jeremiasz. – Chciałbym, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o tym, że Jezus żyje – dodaje.

Zapach metra
Na stronie internetowej grupy www.gospelgraffiti.com uliczni twórcy opowiadają o tym, co stało się w ich życiu. – Talent, jaki dostałem od Boga – opowiada chłopak o pseudonimie Threat – zobowiązuje, aby właśnie za pomocą graffiti przekazywać Dobrą Nowinę. Grafficiarze twierdzą, że ich praca jest wielka, gdy obraz z miejskiego muru przenosi się do głów i serc przechodzących obok ludzi. Gdy staje się wskazówką, zwłaszcza dla młodych. Fasm jest w grupie od samego początku, ale graffiti zajmował się dużo wcześniej. Zanim w jego pracach pojawiły się motywy chrześcijańskie, malował przede wszystkim własne podpisy. „Wrzucał” je na ściany Los Angeles już 18 lat temu. Jone z Nowego Jorku do dziś czuje zapach metra na Manhattanie, gdzie właściwie wychował się z puszką farby w dłoni. – Urodziłem się na nowo, gdy miałem 16 lat – wspomina. – Postanowiłem opowiadać o krzyżu Chrystusa. To zadziwiające, że Bóg wybiera akurat to, co kochasz robić, i w ten sposób możesz jeszcze wychwalać Jego imię. Szczególnie w przypadku graffiti, które nie cieszy się dobrą opinią – dodaje.

Tańczące litery
Patrząc na kolorowe mury, w pierwszej chwili trudno odczytać, co grafficiarze napisali. Litery nakładają się na siebie i są powykręcane, jakby tańczyły. Jak długo malują taką ścianę? Czasem obraz jest gotowy już po dwóch godzinach, twierdzą członkowie Gospel Graffiti, ale zdarza się, że praca ciągnie się nawet dwa miesiące. Kilka razy w roku przyjaciele z grupy odwiedzają się i tworzą wspólne dzieła. Tak też było w lutym tego roku w Szwajcarii. Europejscy członkowie Gospel Graffiti zostawili na ścianach obrazki i cytaty z Biblii. Pod jedną z prac podpisało się pięć osób. Niełatwo rozpoznać zwinięte angielskie napisy, które namalowali sprayem: Jesus saves (Jezus zbawia), Master of the universe (Pan wszechświata), The rocky road to the New Jerusalem (Trudna droga do Nowego Jeruzalem), Creator (Stwórca), Lord (Pan). – Niektórzy młodzi ludzie wychwalają Pana Boga śpiewem, inni tańcem – mówią uliczni artyści. – My malujemy na ścianach.

Korzenie graffiti
Współczesne graffiti po raz pierwszy  pojawiło  się w latach siedemdziesiątych XX wieku na ulicach Nowego Jorku. Z czasem zyskiwało coraz bardziej przemyślaną formę i artystyczny charakter. Jednocześnie stało się jednym z trzech, oprócz muzyki rap i tańca  breakdance, składników subkultury hip-hopowej.
W USA graffiti zawierające motywy chrześcijańskie jest stałym elementem pejzażu wielu dzielnic.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.