Stewardesa niebieskich linii

Gabriela Szulik

|

MGN 09/2010

publikacja 19.08.2010 16:20

Lubiła śnieg i morze. Była piękna i wysportowana. - I było w niej coś jeszcze..., coś wyjątkowego - mówili przyjaciele.

Stewardesa niebieskich linii

 

Nikt nawet nie pomyślał, że tylko 19 lat będzie trwało życie Chiary Badano. Radosnej, pełnej energii dziewczyny z Sassello, miasta na północy Włoch. Nagła choroba, ogromne cierpienie, śmierć i... znów radość. 25 września 2010 roku w Rzymie Chiara zostanie ogłoszona błogosławioną.
 
UPRAGNIONA JEDYNACZKA
Jedenaście lat na nią czekali. Chiara była upragnionym dzieckiem Ruggera i Marii Teresy. W niewielkim sanktuarium w Rocche często widziano Ruggera, kierowcę ciężarówki z Sassello, modlącego się przed obrazem Matki Bożej. Wreszcie w październiku 1971 roku urodziła się śliczna dziewczynka. Rodzice byli przekonani, że Chiarę wyprosiła im Madonna z Rocche. Kochali swą jedynaczkę ponad wszystko, ale też mama uczyła córkę kochać i widzieć innych. Podobno, gdy Chiara była w pierwszej klasie szkoły podstawowej – nie pytając wcześniej rodziców – zaprosiła na Boże Narodzenie koleżankę, z którą siedziała w ławce. – Przecież ona nie ma mamy – tłumaczyła rodzicom. Miała 9 lat, gdy poznała młodych ludzi z Ruchu Focolare*. Byli od niej nieco starsi. Imponowali jej. Chciała – jak oni – by świat był taki, jakim chce go widzieć Bóg. Co ciekawe, do Ruchu włączyli się też rodzice Chiary. Kilka lat później dziewczynka poznaje założycielkę Focolare, która zresztą nosi takie samo imię, Chiarę Lubich. To ona potem swoją małą przyjaciółkę nazwie Światłem, czyli Luce. Z tamtego czasu pozostały listy małej Chiary do dużej. Zaledwie dwunastoletnia dziewczynka pisze między innymi tak: „Odkryłam Jezusa Opuszczonego. Chcę Go wybierać przed wszystkim innym i czekać na Jego przyjście. Chcę Go kochać w niewierzących. Zrozumiałam, że mam ich kochać wyjątkowo”.
 
NASTOLATKA I JEZUS
Czternastolatka przenosi się do Savony, odległej o jakieś trzydzieści kilometrów od Sassello. Tam uczy się w gimnazjum i w liceum. Niestety, Chiara ma problemy z nauką. Musi powtórzyć trzecią klasę gimnazjum. Nie przeszła z matematyki. Zaczynają się trudne rozmowy z rodzicami szczególnie o wieczornych wyjściach z domu. Nastoletnia Chiara uwielbiała zwłaszcza wieczory w weekend spędzać w kawiarni na długich rozmowach z przyjaciółmi. Ma ich coraz więcej. Jest lubiana, podoba się chłopcom. Jej szczególnie podoba się jeden, Luca. Ale nie odpowiada, gdy Luca pisze, że ją kocha. Mimo że nadal bardzo go lubi. Chiara chce być dla wszystkich i ze wszystkimi. Razem z przyjaciółmi umawia się na tenis, na basen, na wyprawy w góry. Nie potrafi ustać w miejscu. Bardzo lubi muzykę, pięknie śpiewa i tańczy. Marzy, że kiedyś zostanie stewardesą. W wakacje 1988 roku, po tym, jak została w trzeciej klasie, pojechała z młodszymi koleżankami na kongres Ruchu Focolare do Rzymu. Stamtąd pisze do rodziców: „Nadszedł bardzo ważny moment – spotkanie z Jezusem Opuszczonym. Nie było łatwo Go przyjąć i uściskać...”. 
ŚMIERCI NIE MA
To było na korcie, podczas gry w tenisa. Chiara miała wtedy 17 lat. Uderzyła rakietą piłkę i poczuła straszny ból w ramieniu. „Może to chwilowe, zaraz mi przejdzie” – myślała. Zresztą, lekarze początkowo też tak sądzili. Cóż może dolegać młodej, pięknej, zdrowej dziewczynie? Ale ból powracał. Dokładnie badania i diagnoza były jak wyrok: rak kości z przerzutami. Najcięższa postać nowotworu. Chiara nic nie mówi, nie płacze. Myśli: „Jestem młoda. Dam radę. Będzie dobrze”. Szpital. Chiara nie chce myśleć o swoim bólu. „Potem będę miała czas, żeby spać” – mówi i wstaje. Pomaga innym chorym. Z tamtego czasu została notatka: „Tę chorobę Jezus zesłał mi we właściwym momencie”. Jeden z lekarzy szpitala w Turynie, Antonio Delogu, powiedział o Chiarze, że swoim uśmiechem i wielkimi, pełnymi światła oczami pokazuje, że śmierci nie ma. Jest tylko Życie. Po chemioterapii traci swoje piękne włosy. „Dla Ciebie, Jezu” – mówi po każdym utraconym kosmyku. Ani chemioterapia, ani kolejne operacje nie pomagają. „Jeśli Ty tego chcesz, Jezu, ja też tego chcę” – powtarza Chiara.
 
SKRZYDŁA ZAMIAST NÓG
Kolejny etap: paraliż nóg. I ból, coraz silniejszy. I żadnej nadziei ze strony lekarzy. Chiara nie chce morfiny. – To mi odbiera świadomość – tłumaczy. – Chcę jeszcze trochę cierpieć z Jezusem. Kiedy mama pyta, czy boli, Chiara odpowiada: „Jezus wybiela jak chlorem moje ciemne plamki. Kiedy dotrę do nieba, będę biała jak śnieg”. Któregoś dnia odwiedził Chiarę kardynał Saldarini. „Masz przepiękne oczy z cudownym światłem. Skąd ono w Tobie się bierze?” – zapytał. „Staram się bardzo kochać Jezusa” – odpowiedziała Chiara. Czasami prosiła, żeby mama do niej nikogo nie wpuszczała. Nie dlatego, żeby nie chciała. Przeciwnie. „Po prostu czasem trudno mi zejść z tego poziomu, na którym się znajduję” – tłumaczyła, a w swoich notatkach zapisała. „Nie możecie sobie wyobrazić, jaki jest teraz mój kontakt z Jezusem... Czuję, że On prosi mnie o coś więcej. Wypełniać Jego wolę, to znaczy zaangażować się w grę, którą On prowadzi... Czeka na mnie inny świat i nie pozostało mi nic innego, jak Mu się oddać. Czuję się wciągnięta we wspaniały plan, który powoli się przede mną odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi, ale dał mi skrzydła...”. 
 
ŚLUBNA SUKIENKA
Chiara jest pewna, że niedługo odejdzie. Nie prosi o zdrowie. Choć kiedyś na małej karteczce zapisała: „Matko Niebieska, proszę Cię o cud uzdrowienia; a jeśli nie jest to wolą Bożą, proszę Cię o siły, abym się nigdy nie poddała”. „Nie płaczcie nade mną – mówiła. – Ja idę do Jezusa. Na moim pogrzebie nie chcę ludzi płaczących”. Swój pogrzeb nazywa „uroczystością zaślubin”. Rozmawia o tym z mamą. Chce mieć białą, prostą sukienkę z czerwonym paseczkiem. Kiedy sukienka jest uszyta, najlepszą przyjaciółkę prosi, by się w nią ubrała. Chce zobaczyć, jak na niej leży. Chiara zawsze była elegancka i lubiła się ładnie ubrać. Wybiera też muzykę, śpiew i czytania mszalne na ten dzień. Mówi, jakimi kwiatami ma być przybrany kościół. Chce, żeby pogrzeb był wielkim świętem w Sassello. Prosi: „Mamo, gdy będziesz mnie przygotowywała do trumny, powtarzaj: »Teraz Chiara widzi Jezusa«”. W niedzielny poranek 7 października 1990 roku o 4 nad ranem, Chiara wypowiada ostatnie słowa: „Ciao, mamo. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”.   Gabriela Szulik *Ruch religijny Focolare (z wł. focolare – ognisko) założyła w Trydencie Chiara Lubich. Ruch jest obecny w 182 krajach i liczy ponad 5 mln członków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.