Nowi Polacy w kadrze Polski

Piotr Sacha

publikacja 22.09.2011 13:38

Maor Melikson zdecydował, że chce grać w reprezentacji Polski.


Pomocnik Wisły Kraków całe życie mieszkał w Izraelu. Grał nawet w narodowej drużynie tego kraju. Ponieważ były to mecze towarzyskie, a nie na przykład o punkty w eliminacjach do mistrzostw Europy, może wciąż jeszcze zagrać z białym orzełkiem. Melikson ma podwójne obywatelstwo – izraelskie i polskie – ponieważ jego matka jest Polką.

Szybko pojawiły się też bardzo różne opinie na temat ewentualnej gry Izraelczyka w polskiej kadrze. Podobnie jak różne były głosy przed nie tak dawnym występem Eugena Polanskiego. Czy tacy piłkarze bardzo chcą grać w naszej reprezentacji, czy może nie mają szans na grę w drużynie kraju, w którym się wychowywali? – padało pytanie z ust dziennikarzy i kibiców. Czy są aż tak świetni, że przydadzą się polskiej jedenastce? – powątpiewali niektórzy. Z kolei inni mieli nadzieję, że tchną nowe życie w grę biało-czerwonych, tak jak zrobił to kilka lat temu Emmanuel Olisadebe.

Ale wróćmy do Polanskiego, który wyjechał z Polski jako trzyletnie dziecko. A jego kolega z niemieckich boisk Sebastian Boenisch mieszka w Niemczech, odkąd skończył rok. Boenisch zagrał z orzełkiem na piersi po raz pierwszy we wrześniu 2010 r. W Polsce urodził się też kolejny niemiecki reprezentant Polski – Adam Matuszczyk. A Ludovic Obraniak żyje we Francji od urodzenia. Jego dziadek był Polakiem.

Jeszcze inaczej wyglądała sytuacja powołania do gry Emmanuela Olisadebe i Rogera Guerreiro, którzy pochodzenia polskiego nie mają. Ale dostali obywatelstwo, by grać dla Polski. W kadrze powinni grać najlepsi. Z tym zgodzą się wszyscy. Spójrzmy na reprezentację Niemiec, dla której pochodzenie zawodnika nie ma znaczenia. Bo najważniejsze są umiejętności. W składzie Niemców są zawodnicy o korzeniach polskich (Podolski, Klose, Trochowski), hiszpańskich (Gomez), brazylijskich (Cacau) czy angielskich (Holtby).

Ale wszyscy też chcieliby, żeby każdy polski piłkarz przed meczem śpiewał polski hymn. I był z tego dumny. Bo reprezentacja to jednak coś innego niż liga, nawet Liga Mistrzów. Jeśli Franciszek Smuda zabierze na Euro 2012 Meliksona, Polanskiego, Boenischa, Matuszczyka, Obraniaka, a może jeszcze kilku innych zagranicznych zawodników z polskim obywatelstwem, mam nadzieję, że będą oni naprawdę podporą drużyny. Mam nadzieję, że na boiska w Polsce i Ukrainie wybiegnie kilkunastu po prostu najlepszych piłkarzy, jakich mamy. A po każdym z meczów powiedzą zgodnie: nie zamienilibyśmy tej koszulki na żadną inną.