Ocierał twarz Chrystusowi

KAI/a

publikacja 11.03.2011 10:24


Jan Paweł II był jak św. Weronika. Współczuł z Chrystusem aż po przyjęcie jego krzyża – uważa prałat Francesco Follo, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy UNESCO w Paryżu.

– Jak zapomnieć telewizyjny przekaz jego ostatniej drogi krzyżowej? Widzieliśmy go na fotelu w jego prywatnej kaplicy obejmującego krzyż, opierającego twarz na jego drzewie, na stopach ukrzyżowanego Chrystusa – przypomina watykański dyplomata.

Porównując Jana Pawła II do św. Weroniki wyjaśnia, że gest tej kobiety, która odważnie zbliżyła się do Jezusa, aby wytrzeć Mu twarz w czasie drogi krzyżowej, nie był jedynie wyrazem litości. Wizerunek Jego Oblicza odbił się nie tylko na płótnie, ale także w Weronice i we wszystkich, którzy przez wieki współczuli z Chrystusem. A współczucie to oznacza dzielenie z Nim Jego męki – wyjaśnia prał. Follo.

– Ten wielki papież, który dla Chrystusa stał się pielgrzymem po całym świecie pokazał nam, że jego ostatnia pielgrzymka była pielgrzymką serca. Zgodził się na oszpecenie przez chorobę tak jak Chrystus był oszpecony przez mękę. Chrystus żebrzący o człowieka doprowadził swego Wikariusza do bycia żebrakiem u Niego. To utożsamienie było możliwe, ponieważ Jan Paweł II był przede wszystkim człowiekiem modlitwy, czyli żebrakiem par excellence. Dla niego modlitwa była nie tylko przykazaniem danym przez Odkupiciela, ani jedynie radą, ale koniecznością wypływającą z serca Chrystusa i skierowaną do jego serca. To w sercu papieża zaczynała się rozmowa syna z Ojcem, aby Go wychwalać, dziękować Mu, adorować Go, mówić Mu o swej miłości, aby nauczyć się rozpoznawać Jego wolę i prosić Go o pomoc konieczną do jej pełnienia – przekonuje stały obserwator przy UNESCO.

Dostrzega on, że w tym „wyjątkowym człowieku” modlitwa nie była, jak w przypadku wielu ludzi, jedynie ostatnią deską ratunku po wykorzystaniu wszystkich czysto ludzkich możliwości, aby znaleźć wyjście z trudnej sytuacji lub nie dającego się znieść cierpienia. Nie była ona nawet zwykłym dialogiem, lecz stanowiła „wydarzenie, które zmienia życie, uszlachetnia je i przemienia”. – Gdy widziałem jak papież się modlił, zawsze postrzegałem go jako skałę modlitwy, jako głaz żyjący obecnością Boga – wyznaje ks. prałat Follo.