To walczyły dzieci.

publikacja 21.06.2006 14:07

30 lat temu, 16 czerwca 1976 r. w szkołach w Soweto (RPA) czarnoskórzy uczniowie rozpoczęli strajk przeciwko decyzji rasistowskiego, białego rządu.

Uznana po latach za zbrodniczą, wyniesiona do rangi ustroju państwowego ideologia apartheidu miała polegać na segregacji rasowej. W jednym państwie, ale oddzielnie, mieli żyć biali, potomkowie brytyjskich kolonizatorów i burskich osadników, Murzyni, mulaci i przybysze z Azji. Mieli oddzielnie mieszkać (podróżowanie między wyznaczonymi dla ras osiedlami było możliwe tylko ze specjalnymi przepustkami), oddzielnie się uczyć, jadać w oddzielnych restauracjach, jeździć odrębnymi autobusami. Zakazane zostały mieszane małżeństwa. Apartheid sprowadził się do brutalnej dyskryminacji rasowej czarnych, których pozbawiono podstawowych praw obywatelskich i skazano na biedę.

Strajk zaczął się w liceum im. Morrisa Isaacsona, skąd uczniowie ruszyli do Orlando West, najsławniejszej dzielnicy Soweto. To właśnie tam mieszkali prawie po sąsiedzku Nelson Mandela, skazany na dożywotnie więzienie przywódca murzyńskiego ruchu wyzwoleńczego, i Desmond Tutu, anglikański duchowny walczący o równouprawnienie czarnych. Obaj mieli zostać w przyszłości laureatami pokojowych Nagród Nobla, a Mandela - pierwszym czarnoskórym prezydentem Południowej Afryki.

Początkowo uczniowski strajk przebiegał spokojnie. Dopiero w Orlando West na drodze maszerującej młodzieży stanęli biali policjanci. Kamienie i granaty z gazem łzawiącym poleciały niemal jednocześnie. Potem padły strzały.

Krwawo stłumiony uczniowski strajk przerodził się w zamieszki i powstanie, które trwało prawie rok. Uczniowie w Soweto, a także innych murzyńskich osiedlach nie chodzili już do szkół. "Najpierw wolność, potem szkoła!" - skandowali podczas demonstracji i zamieszek. Szacuje się, że w wyniku ulicznych starć z policją zginęło blisko 700 uczniów. Dopiero w lutym 1977 r. policji udało się stłumić rebelię.

Jednak odtąd w Południowej Afryce coraz częściej dochodziło do strajków i zamieszek wymierzonych w reżim. Tak jak uczniowskie powstanie w Soweto odmieniło Południową Afrykę, tak fotografia Sama Nzimy zmieniła wizerunek tego kraju na świecie. Zdjęcie zastrzelonego przez policję chłopca uświadomiło opinii międzynarodowej brutalność apartheidowskiego rządu i ściągnęło nań najpierw potępienie, a następnie ostracyzm i gospodarcze sankcje.

Niepokoje w murzyńskich osiedlach, strajki, międzynarodowe naciski i astronomicznie rosnące koszty utrzymania policyjnego państwa doprowadziły do upadku apartheidu, który dokonał żywota podobnie jak komunizm w Europie. W 1990 r. rasistowski rząd zgodził się wypuścić z więzienia Nelsona Mandelę i przystąpił do negocjacji z przywódcami czarnej większości. Rozmowy doprowadziły do pierwszych wolnych wyborów wiosną 1994 r., w wyniku których władzę w Południowej Afryce przejął Afrykański Kongres Narodowy.

Nowe władze ogłosiły dzień 16 czerwca, rocznicę wybuchu powstania w Soweto, świętem narodowym obchodzonym odtąd jako Dzień Młodości.

GAZETA.PL