publikacja 20.11.2025 10:12
Idą sobie rano ludzie do pracy, a tu nagle z knajpy wysypują się imprezowicze po nocnej libacji. Robotnicy zatrzymują się i patrzą… no właśnie, jak? Z pogardą? Ze złością? Trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie malarzowi chodziło o to, że „z godnością”. Czyli tak szlachetnie, mądrze… no godnie i już.
O świcie, 1875 r. Królewskie Muzea Sztuk Pięknych w Brukseli, Belgia
A ci drudzy właściwie wcale na tych godnych nie patrzą, bo są najwyraźniej nieco pod wpływem alkoholu i całą uwagę wkładają w to, by utrzymać się w pionie. Robotnicy ubrani skromnie, imprezowicze – wręcz przeciwnie. Wygląda na to, że pan Charles Hermans – bo tak się nazywał malarz – chciał „zderzyć” ze sobą dwa światy: ludzi zmuszonych cały dzień ciężko pracować i bogaczy zmuszonych cały dzień spać po zabawie trwającej do rana. No i z tego zderzenia miało chyba wyjść, że ci po lewej są dobrzy, a ci po prawej – źli.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to głupie, bo przecież nic w tym złego, że jedni się bawili, gdy drudzy spali, podobnie jak w tym, że teraz jedni będą spali, a drudzy pracowali.
I to jest prawda – dzisiaj by tak było, ale zwróćcie uwagę na datę powstania tego obrazu: rok 1875. To były czasy, w których mocno rozwijał się przemysł. Właściciele fabryk, hut, kopalń i innych zakładów szybko się bogacili, czego nie można było powiedzieć o tych, którzy to bogactwo wypracowywali. Robotnicy zwykle słabo zarabiali, choć każdego dnia pracowali dużo dłużej niż przez 8 godzin, bez żadnych przywilejów czy praw. Zasuwali tak nieraz od wczesnej młodości do starości. Na obrazie jest to pokazane: chłopak na pierwszym planie po lewej wygląda na jakieś góra 14 lat, a stojący obok niego starszy pan w ciemnym ubraniu wygląda na jakieś 25 lat… do setki.
To nie było zbyt uczciwe, że pracodawcy, mając tak wiele pieniędzy, tak niewiele płacili tym, których zatrudnili. Takie kontrasty między jednymi a drugimi powodowały napięcia. Za kilkadziesiąt lat bolszewicy w Rosji wykorzystają to i przejmą władzę, tworząc nowy ustrój zwany komunizmem. Będą głosić równość wszystkich, a w rzeczywistości okaże się najbardziej potworną ideologią, jaką wymyślił człowiek.
Gdy obraz powstawał, nikt nie miał pojęcia, że tak się stanie.
W tych czasach ludzi dążących do stworzenia ustroju, w którym państwo byłoby największym pracodawcą i to państwo opiekowałoby się też potrzebującymi, nazywano socjalistami. Do dzisiaj się ich zresztą tak nazywa.
Kiedy Charles Hermans namalował ten obraz – chyba najlepszy ze wszystkich – niektórzy i jego zaczęli nazywać socjalistą. On się z tym nie zgadzał. „Twierdzono, że mój obraz ma wydźwięk socjalistyczny. To błąd. Nigdy nie myślałem o uszlachetnianiu robotnika, pokazując upadek rozpustnika” – stwierdził kiedyś. W innym miejscu wyjaśniał, że któregoś poranka w Brukseli po prostu zobaczył taką scenę i ją odtworzył. Opisując ją, na określenie bogaczy użył słowa „rozpustnicy”. Myślał więc czy nie myślał o „uszlachetnianiu robotnika”, jednak go uszlachetnił, a tych drugich odszlachetnił. A ponieważ nazywał ich rozpustnikami, to chyba jednak ich nie lubił – jak to socjalista.
Ja jednak nie muszę się tym zajmować. Nas interesuje sztuka, w tym wypadku belgijska, bo Hermans był Belgiem. Malował w stylu realizmu, w którym dominowały sceny rodzajowe. Malarze przedstawiali w nich zwykłe życie prostych ludzi, akcentując ich pracę, problemy i troski. Zrezygnowali z żywych kolorów i jasnego oświetlenia. Pasuje to dokładnie do tego obrazu, no i słusznie, bo to obraz realistyczny, przedstawiający scenę rodzajową. Przyglądajcie się więc mu i szukajcie fałszerstw. Tym razem jest ich dziewięć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł