Liście religijne

Wasz Franek fałszerz

Mały Gość 10/2025 |

publikacja 25.09.2025 09:59

To jest obraz religijny. – Jak religijny, skoro nie widać na nim ani kościoła, ani choćby krzyża, ani w ogóle nic pobożnego? – zapytacie. – A skąd wiecie, że te dziewczyny nie są pobożne? – odpowiem.

Liście religijne

Bo wiecie, chodzi o to, że autor tego obrazu chciał, żeby to malowidło „pobudzało swoją powagą najgłębszą refleksję religijną”. Czyli żeby ktoś, kto to ogląda, myślał o czymś dużo ważniejszym i większym niż zbieranie liści, bo dotyczącym spraw wiecznych.

Może się to wydawać dziwne, no bo przecież co ma zbieranie liści do wieczności? Ktoś wprawdzie mógłby powiedzieć: „ja te liście muszę wiecznie zbierać”, ale to taka metafora. Jeszcze nikt liści nie zbierał wiecznie, bo w końcu by umarł, a w trumnie trudno kontynuować tę czynność.

A jednak tu chodzi o sprawy głębsze niż liście, a raczej o to, co one symbolizują. I co symbolizują zbierające te liście dziewczynki.

A muszą coś symbolizować? – zdziwicie się może. Otóż muszą, bo ten obraz został namalowany w stylu tzw. prerafaelitów, a prerafaelici nadawali szczegółom swoich dzieł głębsze znaczenie niż tylko wynikające z tego, co widać. Oni już tak mieli i co zrobisz.

Tak więc młode dziewczyny symbolizują… Nie, najpierw powiem, kim są. Od lewej stoją: Alice i Sophie Gray, siostry niedawno poślubionej żony, a następne to Matilda Proudfoot i Isabella Nicol, sąsiadki Grayów. John Everett Millais wszystkie cztery zaprzągł do pozowania. Fajnie mieć liczną rodzinę i znajomych, nie? No i tak: dziewczyny symbolizują bogactwo i ubóstwo, młodość i piękno. Wszystkie te cechy są przemijające, tak jak te liście. Z kopca liści unosi się dym, co oznacza… że będzie ślad węglowy, zanieczyszczenie planety i takie tam. Ale autorowi nie o to chodziło, bo to nie te czasy.

Z lewej strony, nad snującym się dymem, za plecami Alice majaczy postać człowieka z kosą. Jest prawie wtopiony w tło. Nie wiem, czy go dostrzeżecie, jeśli nie, to polecam wycieczkę do muzeum w Manchesterze. Widoczny za dziewczynkami ogród jest ciemny i niewyraźny. Mocno kontrastuje z blaskiem żółto-pomarańczowego nieba.

Dwie siostry z lewej, Alice i Sophie, są ubrane w ciemne eleganckie suknie, jakby wybierały się na nabożeństwo, a nie do pracy. Spoglądają uważnie na widza. Dwie mniejsze, Matilda i Isabella, też noszą ubrania słabo pasujące do prac ogrodowych. Zamyślone wpatrują się w stos liści. Ta ostatnia trzyma w dłoni nadgryzione jabłko.

Każda dziewczynka jest poważna, co nie bardzo pasuje do ich wieku, ale tym bardziej tworzy dziwny, trochę niepokojący nastrój. I właśnie o to chodzi – o wrażenie melancholii, skupienia, zamyślenia. To pozwala widzowi nie rozpraszać się z powodu drobiazgów, ale odczuć chłód jesiennego wieczoru, zapach palonych liści i w ogóle wyjątkową atmosferę tej pory roku. To naprawdę skłania do myślenia, jak krótkie i ulotne jest życie człowieka. I nasuwa pytania: co potem? A to jest właśnie „refleksja religijna”, jaką pan Millais chciał wzbudzić swoim obrazem.

„Wybrałem temat płonących liści jako najbardziej odpowiedni do wywołania tego uczucia”. napisał w jednym z listów. Czy wywołał? To już Wy musicie ocenić.

A ja zachęcam do szukania fałszerstw, których tym razem jest siedem.

Fałszerstwa ujawnione

Drogie smoki, bardzo dziękuję za nadesłanie porcji odnalezionych fałszerstw. Spośród nich wyłaniam zwycięzcę, którym jest Dorota Piątek z Mysłowic.

Gorąco gratuluję!

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.