publikacja 25.09.2025 09:55
W zegarku każdy trybik musi działać, gdy jeden się zatrzymuje, trzeba go naprawić. Każdy musi wiedzieć, kim jest i po co jest, że jest ważny i potrzebny.
Ksiądz Mateusz dobrze rozumie ministrantów, bo sam przeszedł podobną drogę, zaczynając od chłopięcej ciekawości po dojrzały wybór
Archiwum parafii
W szystko zaczęło się w… zakrystii. – Chciałem potem próbować jako tancerz, myślałem o kółku teatralnym – przyznaje. – Ale tata powiedział: „Nie da się schwytać wszystkich srok naraz. Trzeba się skupić na jednym”. I zostałem przy ministrantach – dodaje.
Pewnie dlatego dziś tak dobrze ks. Mateusz Steczek rozumie ministrantów, bo sam przeszedł podobną drogę. Od chłopięcej ciekawości, po dojrzały wybór i odpowiedzialność. – Służba przy ołtarzu to nie tylko obowiązek, ale i powołanie – mówi opiekun ministrantów w parafii Radziechowy na Żywiecczyźnie.
Tata i koledzy
– Powiedziałem im kiedyś, że są najważniejszą grupą w parafii. I zobaczyłem zdziwienie w oczach chłopaków, bo nikt im tego wcześniej nie powiedział – uśmiecha się ks. Mateusz. – A taka jest prawda. Bo kiedy przy ołtarzu staje kilkudziesięciu ministrantów, to robi wrażenie. To jest znak, że Kościół żyje. Ja byłem w trzeciej klasie podstawówki, gdy zostałem ministrantem. To mnie ukształtowało na całe życie. Mój tata również był ministrantem. Dużo mi opowiadał o służbie. I to był pierwszy impuls – przyznaje ks. Mateusz. – Ale koledzy też mieli znaczenie – uśmiecha się. – Cała nasza klasa była zgrana i razem poszliśmy do ołtarza.
– Służba uczy nas także dyscypliny – dodaje Dominik Biela, jeden z animatorów. – Trzeba wstać rano, przygotować się, czasem przełamać lenistwo. Ale to się potem przydaje w całym życiu.
W parafii św. Marcina w Radziechowach jest około 60 ministrantów i lektorów. To sporo przy ok. 4 tysiącach parafian. – Oni są trochę jak zegarek. Każdy trybik musi działać, gdy jeden się zatrzymuje, trzeba go naprawić – mówi ksiądz Mateusz.
Nie tylko „fajnie”
Filip Michulec jest już lektorem. – Od dziecka lubiłem patrzeć na to, co dzieje się przy ołtarzu. W końcu sam spróbowałem i już zostałem – wspomina. – Teraz mam większą odpowiedzialność, starsi muszą pilnować młodszych, tłumaczyć im, jak się zachować. Ale to też daje dużo radości – przyznaje.
– Dla mnie służba jest naprawdę ważna. To coś całkiem innego niż siedzenie z rodzicami w ławce. Jestem jakby w środku liturgii. I dzięki temu wiem więcej, rozumiem więcej. A jako animator uczę się odpowiedzialności, prowadzę zbiórki… To daje satysfakcję – opowiada Konrad Pindel, animator.
Ksiądz Mateusz wie, że mocnej wspólnoty ministrantów nie zbuduje się na zasadzie: „jest fajnie, bo są wycieczki, bo ksiądz gra z nami na konsoli”. To jest również ważne, ale nie najważniejsze, bo wszystko się rozsypuje i kończy z chwilą zmiany księdza.
– Ja stawiam na formację – mówi ks. Mateusz. – Oni muszą wiedzieć, kim są i dlaczego stoją przy ołtarzu. Że służba nie tylko jest „fajna”, ale jest powołaniem, darem Boga. Zawsze im mówię: spójrzcie na swoją klasę, ilu was jest, a ilu zdecydowało się służyć przy ołtarzu – dodaje opiekun. – To znak, że każdy z was otrzymał od Pana Boga szczególny dar. A skoro już go dostaliście, to warto zrobić wszystko, by jak najlepiej go wykorzystać.
Pełne prezbiterium
W czasie wakacji ze swoim księdzem opiekunem wyjeżdżają na rekolekcje. Mają swój program, a w nim: codzienna Msza, modlitwa, zabawa, zajęcia sportowe i spotkania w grupach. – Nie da się takiego wyjazdu zorganizować bez wspaniałych animatorów – przyznaje ksiądz. – To między innymi dzięki nim wielu chłopców zaczyna pytać, rozmawiać, opowiadać o sobie i swoich problemach. Na pierwszy wyjazd w parafii trzeba było długo szukać chętnych. Rok później zapisy trwały zaledwie kilka dni – cieszy się ksiądz Mateusz.
– Zawsze lubiłem patrzeć na ministrantów, jak służyli księdzu, jak uderzali w gong i dzwonki. To mnie przyciągnęło – opowiada Tomasz Wilusz, animator. – Dziś wiem, że bycie ministrantem to szczególna łaska.
– Cieszę się, że chcą służyć – przyznaje kapłan. – Widok pełnego prezbiterium, chłopcy zapisujący się na służbę – to moja wielka radość. To motor, który napędza i mnie. Bo ministranci są jak pompą, która wtłacza życie do serca parafii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł