Miecz musi być pod ręką

Mały Gość 10/2025 |

publikacja 25.09.2025 09:56

Co zrobić kiedy myśli uciekają podczas różańca, czy dzieciom można mówić o sprawach trudnych i o tym, czy Maryja uratuje Polskę, mówi ojciec Mariusz Tabulski, sekretarz Komisji Maryjnej i przeor klasztoru paulinów w Krakowie na Skałce.

Miecz musi być pod ręką Archiwum prywatne

Mały Gość: Lubi Ojciec modlić się na różańcu?

Ojciec Mariusz Tabulski: Paulini różaniec noszą przy boku, otrzymujemy go w momencie obłóczyn. Jest to taki nasz miecz duchowy, który mamy zawsze pod ręką. Na początku, kiedy zacząłem go regularnie, prawie codziennie odmawiać, kojarzył mi się z wewnętrznym trudem. Modlitwa różańcowa była pragnieniem mojego serca, ale często, muszę przyznać, jest ona dla mnie trudna. To rodzaj takiej walki ze sobą samym o sprawy Boże.

Jest jakiś sposób na to, żeby pokochać tę modlitwę, żeby nie było to, jak mówią czasem, tylko „klepanie zdrowasiek”?

Kiedy uświadomiłem sobie, że Różaniec jest dla mnie wymagającą modlitwą i że trudno mi się nią modlić, to przyznam, że troszkę zgorszyłem się sobą. Jednak z pomocą przyszedł mi wtedy Jan Paweł II. Jako młody chłopak myślał, że jest za bardzo maryjny, że za mało myśli o Panu Jezusie. Ale kiedy przeczytał „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Matki Bożej” Ludwika Marii Grignion de Montfort, zrozumiał, że w modlitwie i w pobożności maryjnej chodzi o to, żeby z Maryją przechodzić wszystkie tajemnice Jezusa, począwszy od zwiastowania, przez Boże Narodzenie, krzyż, zmartwychwstanie, po zesłanie Ducha Świętego.

I to pomogło?

Bardzo mi pomogło. Zrozumiałem, że modlitwa to rodzaj drogi, w czasie której mam trzymać się Maryi, a Ona będzie mi pokazywać i tłumaczyć tajemnice Chrystusa. Nawet kiedy moje myśli uciekają i gubią się podczas Różańca, który odmawiam sam lub wspólnie z innymi w rodzinie czy w kościele, warto uświadomić sobie, że to nie tylko ja sam się modlę, ale modli się ze mną Maryja. To pomaga nie mieć wyrzutów sumienia, że podczas modlitwy różańcowej „klepie się zdrowaśki”. A niektórzy nawet przysypiają…

Modlę się „Zdrowaś, Maryjo”, ale tak naprawdę modlę się do Pana Boga, pozdrawiając Maryję…

Tak, to jest właśnie najważniejsze. Na wielu ikonach, zwłaszcza na ikonie jasnogórskiej, Maryja pokazuje ręką na Jezusa. W Ewangelii słyszymy, jak mówi: „Idźcie do Jezusa, zróbcie, co On wam powie”. Ona wszystko, co od nas usłyszy, mówi swojemu Synowi. A Jezus przekazuje te różne treści, o których Maryja potem mówi nam podczas swoich objawień. Pięknie powiedział o Matce Bożej ks. Jan Twardowski, że ma „ucho zgadujące” – wie, czego nam potrzeba.

Dlaczego najczęściej Maryja objawiała się dzieciom?

Dzieci są wielkoduszne, otwarte, prawdziwe i nie kalkulują. Potrafią marzyć nawet o księżycu i o innych wielkich rzeczach. Wszystko wydaje się im możliwe. Dobrze widać to na przykładzie dzieci fatimskich, które bardzo szybko – dzięki łasce Bożej –stawały się świętymi. Kiedy Matka Boża mówiła im: „Odmawiajcie Różaniec”, to one odmawiały. Gdy mówiła: „Pokutujcie”, one pokutowały. Dzieci są wytrwałe, odważne. Mają potencjał, z jakiego my, dorośli, często nie zdajemy sobie sprawy. Widziałem to np. w czasie pielgrzymki pieszej na Jasną Górę, jak dzieci potrafią iść szybko i sprawnie. Zdarza się, że narzekają, że jest im trudno, ale wystarczy, że na postoju chwilę odpoczną i zaraz się bawią. Takie są dzieci. Bóg posługuje się prostymi narzędziami.

I wyznacza im ważne zadania?

Tak, Matka Boża prosiła: „Módlcie się o pokój, modlitwą różańcową możecie wszystko wyprosić”. Tak było w 1917 roku w Fatimie: dzięki modlitwie dzieci daleka od Boga Portugalia stała się krajem ludzi wierzących, oddanych Matce Bożej.

Może dzisiaj, kiedy dorośli – nawet najwięksi politycy – nie potrafią zakończyć toczących się wojen na Ukrainie czy w innych częściach świata, to właśnie dzieci trzeba prosić o modlitwę o pokój, także w naszej ojczyźnie, by chwytały za różaniec tak, jak o to prosiła i prosi Matka Boża.

Maryja mówiła dzieciom o rzeczach trudnych. W Fatimie pokazała im piekło i prosiła, by modliły się za grzeszników. Czy to nie są za trudne dla nich sprawy?

Przez całe wieki Matka Boża, ukazując się dzieciom, traktowała je bardzo poważnie. My czasami traktujemy dzieci zbyt dziecinnie, bo takie maleńkie, bo takie głupiutkie, bo nic nie rozumieją. Tymczasem najmłodsi najlepiej rozwijają się, kiedy stawia się przed nimi prawdziwe wyzwania. Potrafią dorastać do wielkich rzeczy. Okazują się posłańcami i skutecznymi narzędziami przemiany świata.

Kto nauczył Ojca pierwszej modlitwy do Matki Bożej?

Na pewno moja mama, choć nie bardzo to już dziś pamiętam. Mam w pamięci, że kiedy byłem w liceum i przeżywałem różne trudności, siostra zakonna podarowała mi różaniec. W pudełku po cukierkach miała ich kilka. Wybrałem jeden, na co ona: „O, to jest różaniec, na którym długo się modliłam”. Wziąłem go, schowałem do kieszeni. Bardzo mi to pomogło. Nie umiałem się wtedy modlić na różańcu, ale w końcu zacząłem. I modliłem się tak, jak początkowo modliły się dzieci fatimskie: „Zdrowaś, Maryjo, Zdrowaś, Maryjo, Zdrowaś, Maryjo”, i tak dziesięć razy. Szybka modlitwa, by potem szybko móc się bawić… Ja tak samo robiłem. Wtedy ta modlitwa dała mi nadzieję. A z czasem przyszło powołanie i zacząłem modlić się na poważnie.

Dlaczego wybrał Ojciec zakon maryjny?

Bo Matka Boża tak chciała. Chciałem być werbistą, wyjechać na misje. Nad tym, jakie jest moje powołanie, zastanawiałem się na Jasnej Górze. A kiedy dowiedziałem się, że werbiści pomylili moje dokumenty z dokumentami innej osoby i postanowili mnie nie przyjąć, miałem żal do Pana Jezusa. I z tym zażaleniem znowu pojechałem na Jasną Górę. Ostatecznie tak się stało, że napisałem nowe podanie i wstąpiłem do nowicjatu do paulinów.

Czyli dobrze, że werbiści się pomylili?

To była błogosławiona pomyłka, bo nie licząc tego, że po trzech dniach nowicjatu chciałem wracać do domu, to od 37 lat nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, czy mam być paulinem. Wiem, że to jest wielka łaska, o którą prosiło dla mnie bardzo wielu ludzi, właśnie na różańcu, ale także ofiarowując Msze Święte w mojej intencji.

Przez wiele lat był Ojciec na Jasnej Górze, blisko Matki Bożej. Jakie ma Ojciec pierwsze wspomnienie związane z tym miejscem?

Kiedy miałem 9 lat, to pojechaliśmy z mamą i z kolegami po Pierwszej Komunii na Jasną Górę. Jako klasa pierwszokomunijna ofiarowaliśmy Matce Bożej nasz dar – wotum: złote serduszko! Pamiętam dwa momenty: to serduszko i łzy wzruszenia mojej mamy przy odsłanianiu cudownego obrazu. Wiem, że mama wtedy ofiarowała mnie Matce Bożej. I Ona modlitwę mojej mamy usłyszała.

Polacy bardzo kochają Matkę Bożą i Jasną Górę, przychodzą tu jak dzieci do mamy…

To prawda, przez całe wieki tak było. Jakaś niezwykła sztafeta pokoleń. Wielki Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński mówił, że maryjność to nie jest tania religijność. Tłumaczył, że uciekanie się do Niej to cecha jak najbardziej Chrystusowa. Jezus też uciekał się do swojej mamy, Maryi. Przy Niej się wychowywał, na Nią patrzył. Prymas mówił, że „jako naród mamy wiele cech dziecięcych: temperament, psychika, nawet wady narodowe Polaków są dziecięce. Jednak obok pogody ducha, dobroci, dobroduszności, gościnności, radości, dowcipu, są w nas także: lekkomyślność, brak odpowiedzialności, brak wytrwałości, zapał słomiany, brak konsekwencji. To są wszystko cechy dziecka. Wady nasze mogłyby być groźniejsze, gdybyśmy nie mieli instynktu dziecięcego: uciekania do Matki Bożej”. Przez całe pokolenia Matka Boża nas wychowywała i, daj Boże, żeby wychowywała nas wciąż!

Dobrze, że Maryja jest królową naszej ojczyzny, Polski…

Bardzo cieszę się, że również dzieci, młodzi i rodzice, ale też ostatni prezydenci Polski naśladują naszych przodków i właśnie na Jasnej Górze, przed cudownym obrazem Maryi powierzają Bogu wszystkie nasze polskie sprawy, zawierzając się Królowej Polski.

To uratuje Polskę?

Odpowiem anegdotą: ktoś powiedział, że są dwa sposoby na uratowanie naszej ojczyzny – zwyczajny i nadzwyczajny. Zwyczajny, bo Matka Boża nas znów uratuje, a nadzwyczajny, kiedy Polacy sami wezmą się do roboty. (śmiech)

Rozmawiała Joanna Kojda

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.