Dobrzy jak makaron

Rozmawiała Joanna Kojda

Mały Gość 7/2025 |

publikacja 18.06.2025 12:00

Skoro można być świętym, chodząc po górach, to i ja mogę być świętym – mówi ks. Krzysztof Nowrot, duszpasterz akademicki, szef Towarzystwa Ciemnych Typów i wielki przyjaciel Pier Giorgia Frassatiego.

Na wyprawach nie brakuje czasu na modlitwę i Eucharystię, która choć bywa odprawiana w plenerze, zawsze jest dobrze przygotowana Na wyprawach nie brakuje czasu na modlitwę i Eucharystię, która choć bywa odprawiana w plenerze, zawsze jest dobrze przygotowana
Maciej Jurczyk

Mały Gość Niedzielny: Jest Ksiądz podobny do Pier Giorgia Frassatiego…

ks. Krzysztof Nowrot: (śmiech) On był niższy. Sprawdziłem to kiedyś na podłodze, kładąc się wzdłuż łóżka Frassatiego. Okazało się, że jest krótsze ode mnie.

Kiedy Ksiądz poznał tego niezwykłego Włocha?

W 2003 r., kiedy podochodziłem do matury z języka polskiego i szukałem książek, które mogłyby być dla mnie bazą cytatów do wypracowania. Kupiłem wtedy w księgarni św. Jacka książkę ks. Jerzego Szymika „Zapachy, obrazy, dźwięki”. Jeden rozdział był poświęcony Frassatiemu. Zafascynowało mnie, że Pier Giorgio chodził po górach. Pomyślałem, że skoro można być świętym, chodząc po górach, to i ja mogę być święty. Kilka miesięcy później poszedłem do seminarium. Wybieraliśmy patrona rocznika. Jedni chcieli Josemaríę Escrivá de Balaguera, założyciela Opus Dei, drudzy – św. Michała Archanioła. Nie mogli się dogadać, więc z dwoma kolegami zaproponowałem Frassatiego. Zrobiłem prezentację. Koledzy zapamiętali, że palił fajkę, chodził po górach i oblał egzamin z łaciny. To ich przekonało. Z czasem Frassati stawał się moim przyjacielem.

I idzie z Księdzem przez kapłaństwo...

Tak, od Katowic, przez Rybnik i z powrotem do Katowic. Do Katowic udało się w 2012 r. sprowadzić relikwie Frassatiego. Wtedy po raz pierwszy spotkałem panią Wandę Gawrońską, siostrzenicę Pier Giorgia, która przyjechała do Polski i zaprosiła nas do Pollone, do ich letniego rodzinnego domu. To było niesamowite – jeść łyżkami, z których korzystał Pier Giorgio, siedzieć przy stole, przy którym on siedział… Teraz co roku, od 2013 r., jeżdżę tam ze studentami, z Towarzystwem Ciemnych Typów.

O co chodzi z tymi Ciemnymi Typami?

To określenie włoskiej mafii. Gdy Frassati zakładał Towarzystwo Ciemnych Typów, nie chodziło mu oczywiście o mafię, ale o grupę przyjaciół, gdzie byłaby jakaś tajemniczość, byłoby dużo dobra i humoru. „Niewielu, ale dobrych jak makaron” – mówił, gdy zakładał towarzystwo. W Polsce jest nas około 1500 osób.

Co trzeba zrobić, żeby stać się Ciemnym Typem?

Należy wysłać deklarację, w której obiecuje się, że codziennie będzie się odmawiać jedno „Pod Twoją obronę” za pozostałych członków towarzystwa. To jedyne wymaganie. Frassati wymagał jeszcze m.in. tego, by w złym humorze nie brać udziału w inicjatywach grupy.

Wie Ksiądz, co się dzieje z polskimi Ciemnymi Typami, z ich wiarą?

Kiedyś w mailu pewien mężczyzna napisał, że odszedł od wiary, ale nigdy nie przestał odmawiać „Pod Twoją obronę”, bo skoro dał słowo, to nie wypada się z tego wycofać. Ta jedna modlitwa zachowała go przy Panu Bogu. A jedna pani opowiadała, że w trudnym dla siebie czasie pojechała za granicę. Pewnego dnia weszła do kościoła, w którym zobaczyła wizerunek Frassatiego. To wystarczyło, by przypomniała sobie, że są ludzie, którzy się za nią modlą, że nie jest sama. Mamy też małżeństwa i kilkunastu księży. Modlitwa, którą za siebie odmawiamy, pomaga w staraniach o dobre życie.

Co czytelnicy „Małego Gościa” mogą wziąć od świętego Frassatiego?

Mnie buduje jego szacunek do rodziców. Kiedy czyta się jego listy, a zachowały się i te, które pisał jako kilkulatek, to wszędzie można znaleźć ogromny szacunek do mamy i taty. Pier Giorgio zobowiązał się wobec taty do zdobywania dobrych wyników w nauce. Innym razem pisał, że nie będzie już bił Luciany, swojej siostry. (śmiech)

Kiedy był starszy, codziennie przystępował do Komunii Świętej. Potrafił przyjść do księdza, zastukać do drzwi i poprosić o Pana Jezusa. Tego pilnował bardzo mocno.

Nie opuszczał Mszy św. w niedzielę. Czasem rezygnował z czegoś, byle być na Eucharystii.

Czy w górach łatwiej spotkać Boga?

Tak mówił Frassati. To jedno z jego zdań, wyjętych z listów, że w górach jest bliżej do Pana Boga.

A Ksiądz ma takie przekonanie?

Kiedy patrzę na moich studentów czy Ciemnych Typów, którzy jeżdżą na nasze pielgrzymki szlakiem Frassatiego w Alpy, to widzę, że zostawienie miejsca, ludzi, z którymi żyją na co dzień, jest okazją, by więcej myśleć o Panu Bogu. Wielu młodych ludzi przychodziło i dziękowało za to, że góry pomogły im zbliżyć się do Boga, mimo że nie byli bardzo przekonani do wyjazdu ze Mszami i modlitwą.

Ma Ksiądz w górach jakieś wyjątkowe miejsca?

Wspominam zwłaszcza trzy. W zeszłym roku odprawialiśmy Mszę św. w Alpach, na wysokości 2700 metrów, przed schroniskiem pod Gran Paradiso. Kiedy rozpoczynaliśmy Mszę św. albo odmawialiśmy brewiarz, w schronisku nagle milkło życie. Gdy przy stole zaczynaliśmy modlitwę, to człowiek z obsługi wołał: „Cicho, Polacy się modlą!”.

Msza Święta w tym miejscu była naprawdę wyjątkowa. Nasi ministranci mieli alby, schola śpiewała w czterogłosie. Widać było szacunek tych, którzy nas obserwowali.

A kolejne wyjątkowe Msze Święte?

Drugą odprawiliśmy w Rifugio Deffeyes niedaleko lodowca Rutor w Dolinie Aosty. Na skarpie stoi tam niewielki 100-letni kościół. Poniżej jest jezioro polodowcowe. Widać stamtąd Mont Blanc. To wszystko robi niezwykłe wrażenie. Z dala od ludzi, sami staliśmy wokół tego maleńkiego kościoła, dziś już zrujnowanego, który dzięki nam ożył.

Trzecia Msza to wspomnienie… trudne. Odprawialiśmy ją na pagórku Poggio Frassati, na szlaku na Monte Mucrone. Na tę górę Frassati wchodził najczęściej, kiedy przebywał w Pollone, u dziadków. Tam postawiony jest ołtarz ku jego czci. I tam najbardziej doskwierały nam… muchy. Mam zdjęcie w białej albie, która jest cała w czarnych muszkach. Miało być szczególnie, a trafiliśmy na miejsce, z którego jak najszybciej chcieliśmy uciekać. (śmiech)

Czego Was uczy święty Włoch?

Na pewno tego, że Ciemne Typy zawsze mobilizują się, żeby Msza w plenerze była dobrze przygotowana. Wiemy, że zawsze dajemy świadectwo. Kiedy Frassati szedł w góry, nie zmuszał do modlitwy, ale kiedy na przykład wieczorem wyciągał różaniec i klękał przy materacu, to u innych włączało się myślenie o wierze.

To działa też na studentów?

Widzę czasem pięknych studentów, którzy z domu wynoszą modlitwę na kolanach. Już po ciemku klękają przy materacu w schronisku, mimo że wcześniej modliliśmy się razem.

Będzie Ksiądz na kanonizacji Pier Giorgia?

Tak, choć dla mnie Frassati jest już świętym, ale cieszę się, że jego postać na nowo wybrzmi w Kościele, że świat o nim usłyszy. Bardziej myślę o tym, jak się czuje jego siostrzenica, 98-letnia pani Wanda, która całe swoje życie poświęciła szerzeniu jego pamięci…

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.