Nie ma smartfonów, komputerów i konsoli. Jest dużo śmiechu i zabaw na podwórku.
Freepik
Ostatnie dni kwietnia. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury. W końcu można włożyć ubranie z krótkim rękawem. Widok kolorowo ubranych dzieci sprawia, że robi się jeszcze cieplej. Dziewczynki mają włosy zaplecione w dwa warkocze, starsze pomalowały usta na czerwono, a na głowy założyły piękne kwieciste wianki. W grupie jest też kilku chłopaków. Przenosimy się w dawne dzieje. – To wspaniałe miejsce, gdzie muzyce ludowej można dodać więcej autentyczności i pokazać, jak kiedyś się żyło – tłumaczy pani Wiola Fijałkowska, założycielka i kierowniczka zespołów Małe Guzowianki i Guzowianki. Spotykamy się w Muzeum Wsi Radomskiej.
Flet do kapeli?
Kiedy Julia była malutka, mama znalazła w internecie informację, że jest nabór do grupy. Postanowiła zgłosić córkę. – Musiałam zaśpiewać jedną wybraną przeze mnie piosenkę Guzowianek i dostałam się do zespołu – opowiada Julka Kaczor, która w Małych Guzowiankach jest już osiem lat. – Najbardziej pamiętam pierwszy koncert. Miałam wtedy pięć albo sześć lat – wspomina. – Mieliśmy występ w chustach ludowych i pamiętam, że ta chusta ciągle mi się zsuwała i strasznie się tym stresowałam – śmieje się.
Małe Guzowianki mają stroje podobne do kobiet i dziewczyn z Guzowianek, starszego zespołu z Guzowa. Noszą suknie i spódnice na wzór strojów regionalnych z okolic Radomia.
– Jesteśmy jak rodzina – zapewnia pani Wiola Fijałkowska, założycielka. – Muzyka zawsze była w moim życiu. Uwielbiam muzykę ludową – opowiada. – Ale ponieważ grałam na flecie poprzecznym, a to nie był typowy instrument z kapeli ludowej, to początkowo grałam w orkiestrze dętej i scholi parafialnej. Potem, gdy założyłam własną rodzinę i zaczęłam pracę w szkole, postanowiłam stworzyć swoje środowisko muzyczne. Pomyślałam, że skoro tak bardzo lubię muzykę ludową, zrobię w szkole kółko ludowe.
Od tego wszystko się zaczęło. Później kółko wyszło poza teren szkoły, zaczęło przychodzić coraz więcej osób i małymi kroczkami powstał zespół, który dziś ma miliony wyświetleń na YouTubie.
Najpierw szkoła
Repertuary ludowe dla starszych i młodszych różnią się od siebie. A ponieważ do zespołu zaczęły przychodzić małe dzieci, powstała w Guzowie Szkółka Guzowiankowa. Chodzą do niej dzieci, zanim wejdą w skład zespołu. Kolejny etap to Małe Guzowianki – tu dzieci uczą się muzyki tradycyjnej poprzez zabawę. Ostatni etap to Guzowianki.
– Gramy koncerty, prowadzimy warsztaty w szkołach, nagraliśmy płytę „Pląsy”, którą zachęcamy do słuchania muzyki ludowej, i klipy, w których występuje animowana dziewczynka o imieniu Guzia – uśmiecha się pani Wiola. – Mamy w zespole prawie 70 dzieci. Najmłodsze mają pięć lat, najstarsze kończą podstawówkę. Taniec, śpiew, gra na instrumentach – tego uczą się w zespole ludowym. Korzystają przede wszystkim z tradycji regionu radomskiego. Ja na przykład od swojej babci nauczyłam się piosenki „Moja Ulijanko” – zaznacza. – Staramy się szukać innych starych, czasem zapomnianych, utworów z naszego regionu. Zespołowe dzieciaki uwielbiają się pokazywać i koncertować. Widzę, jak w szkole na przerwie uczą inne dzieci ludowych zabaw – opowiada pani Wiola, która jest też nauczycielką muzyki, plastyki i języka angielskiego. Kiedyś w szkole muzycznej uczyła się grać na flecie poprzecznym i pianinie. A od pięciu lat gra na mandolinie.
– Okazuje się, że to instrument związany z kulturą Radomia – mówi założycielka zespołu. – W naszym regionie 100 lat temu istniało towarzystwo mandolinowe. Muzycy spotykali się w kawiarniach i przygrywali na tym instrumencie.
Śpiewają, grają i uśmiechają się
Do Guzowianek wciągają jeden drugiego. Tak było m.in. u pani Małgorzaty Pogody. – W zespole najpierw na kontrabasie grał mój mąż, potem ja na flecie poprzecznym, a nasze dzieci dołączyły do Małych Guzowianek – opowiada pani Małgorzata. – To nasza rodzinna inwestycja w ludowiznę – uśmiecha się. – Dzieci bardzo chętnie przychodzą na zajęcia. Uwielbiają występować, dla nich to naprawdę dobra zabawa. Szybko uczą się tekstów, choć nie wszystkie są łatwe – przyznaje pani Małgorzata.
Pan Piotr Herman, tata Konstancji, od dwóch lat przyjeżdża do Guzowa z córką. – Trafiliśmy do zespołu przez… plakat – uśmiecha się. – Konstancja śpiewa w zespole, a w szkole muzycznej uczy się gry na fortepianie.
W zespole śpiewają też siostry Zosia i Gabrysia Pałgan. Gabrysia gra również na flecie. – Bardzo lubię muzykę ludową – przyznaje Zosia, uczennica szóstej klasy. – Najbardziej chyba piosenkę „W moim ogródecku”. – A ja „Czerwone jagody” – dodaje Gabrysia, trzecioklasistka. Obie chciałyby w przyszłości występować w dużym zespole. Pewnie dołączą do Guzowianek.
– Naszą największą inspiracją jest pani Wiola – przyznają panie Zuzanna Głogowska i Joanna Nobis, instruktorki śpiewu i tańców. – To ona podrzuca nam pomysły. Najpierw same się uczymy, a potem uczymy dzieci. – Co jest u nas najważniejsze? – pytają roześmiani najmłodsi. – Uśmiech! – odpowiadają chórem Małe Guzowianki. I to jest ten moment, kiedy dla czytelników „Małego Gościa” można zrobić zdjęcie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.