Świdrujący wzrok

Wasz Franek fałszerz

|

Mały Gość 5/2025

publikacja 16.04.2025 08:55

Christian August Smith był kuśnierzem, czyli produkował wyroby ze skóry. – A co ma kuśnierz do wiatraka? – zapytacie. – Przecież tu się zajmujemy malarstwem, a nie przemysłem skórzanym – zauważycie.

Po Pierwszej Komunii, 1892 Muzeum Revoltella w Trieście, Włochy Po Pierwszej Komunii, 1892 Muzeum Revoltella w Trieście, Włochy

Ano, coś ma, bo ten kuśnierz był ojcem Carla Frithjofa Smitha, który był… no, kim? Tak jest! Malarzem. No, nie od razu. Wcześniej był niemowlakiem, potem „mowlakiem” i dopiero gdy miał 21 lat, czyli w 1880 roku, wyjechał do Niemiec. Konkretnie do Monachium, żeby studiować w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Skoro wyjechał do Niemiec, to znaczy, że wcześniej mieszkał gdzie indziej. I to się zgadza, bo na początku mieszkał w Norwegii. To było u niego dziedziczne, bo ojciec też tam mieszkał, a na dodatek obaj byli Norwegami.

No więc Carl studiował 4 lata, a po pewnym czasie sam zaczął uczyć studentów, bo został profesorem w Wielkoksiążęcej Saskiej Szkole Sztuki w Weimarze. Tak mu się tam spodobało, że został w tym mieście aż do śmierci.

Obraz, który widzicie, jest uważany za najwybitniejsze dzieło pana Carla Frithjofa Smitha. Nazywa się tak, jak wygląda – „Po Pierwszej Komunii”.

To tak zwana scena rodzajowa, czyli przedstawienie sytuacji typowych dla jakiegoś środowiska – zwyczajów, obrzędów, jakichś zwykłych zajęć. Postacie, które w takich obrazach występują, zwykle są anonimowe i przedstawiane w sposób naturalny, niewyidealizowany. Jak widzicie, ten obraz taki właśnie jest. W czasach, gdy to malowidło powstawało, czyli jakieś 130 lat temu, podobne sceny były powszechne. A i dzisiaj, przynajmniej w Polsce, są czymś częstym i oczywistym.

Wygląda to trochę jak kadr w filmie. Widzimy tu grupę ludzi opuszczających kościół bocznym wyjściem. Najwięcej jest dziewcząt w białych sukienkach. Wszystkie trzymają książeczki do nabożeństwa i świece. Każda świeca ma inny kąt nachylenia, co sprawia wrażenie ruchu.

Cały obraz jest podzielony na dwa plany. Na pierwszym postacie i przedmioty są przedstawione precyzyjnie. Ten plan zamyka wielka gałąź wystająca zza ściany kościoła. To, co znajduje się dalej, staje się jakby zamglone. To efekt sfumato, stosowany w malarstwie m.in. dla sprawienia wrażenia odległości: to, co jest blisko, jest wyraźne, a im coś jest dalej od widza, tym bardziej traci na wyrazistości.

Uczestnicy Mszy rozchodzą się w różne strony, ktoś w głębi ulicy odjeżdża powozem. Niektóre dziewczynki zatrzymują się, przyjmując gratulacje i życzenia. Wszyscy są zajęci sobą nawzajem, z wyjątkiem dziewczynki na pierwszym planie. Jest przedstawiona z fotograficzną dokładnością. Ostre kontury sprawiają wrażenie, że ta postać „wychodzi z obrazu”. Duże ciemne oczy dziewczynki intensywnie wpatrują się… w ciebie. Albo we mnie – zależy kto patrzy. Jest w tym coś przykuwającego, a nawet trochę niepokojącego – to wygląda tak, jakby dziewczynka chciała ci coś powiedzieć. Co takiego? No cóż, patrzy z powagą, więc chyba to coś ważnego.

Tak więc, jak widać, nawet zwyczajna scena może być poruszająca i może skłonić do myślenia o rzeczach istotnych. Fałszerstw jest tym razem 9.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.