Mój święty brat bliźniak

Spisała Katarzyna Jurków

|

Mały Gość 5/2025

publikacja 16.04.2025 08:57

Obróciła obrazek i przeczytała: urodzony 3 maja 1991 roku. Carlo urodził się tego samego dnia co ja!

Od obrazka z bł. Carlo Acutisem zaczął się dla Julii ważny, nowy etap w życiu Od obrazka z bł. Carlo Acutisem zaczął się dla Julii ważny, nowy etap w życiu
Archiwum prywatne

Pierwszy raz usłyszała o Carlu tuż po jego beatyfikacji. – Był rok 2020 i wszyscy mówili o „świętym w dżinsach”, ale temat szybko się urwał. Zapomniałam o nim… aż do 2023 roku – wspomina Julia Kozłowska.

Obrazek i zaskoczenie

Moja przyjaciółka Agata zaproponowała pielgrzymkę. Ale nie do Częstochowy – tam byłyśmy już wiele razy – tylko do Włoch. Zainspirował ją chłopak, który pielgrzymował do Fatimy, i sama też chciała spróbować. Padła propozycja trasy: z Neapolu do San Giovanni Rotondo, do ojca Pio. Bez długiego namysłu stwierdziłam: „Czemu nie? Włochy – to brzmi super!”.

I wtedy wydarzyło się coś niesamowitego. Znajomy dał mi obrazek z Carlem Acutisem. Opowiadał o nim z taką pasją, organizował spływy kajakowe, których Carlo i Jan Paweł II byli patronami. Na odwrocie obrazka przeczytałam, że Carlo urodził się... tego samego dnia co ja, 3 maja 1991 roku!

To mnie uderzyło. Mam bliźniaka, który jest błogosławionym! Do tego miał polskie korzenie i opiekunkę z Polski, która uczyła go, jak się modlić. Zrozumiałam, że to ktoś więcej niż postać z obrazka. Był moim duchowym towarzyszem. Czułam, jakby niebo dawało mi jasny sygnał: „Masz swojego świętego bliźniaka!”.

Droga i cuda

Po tym odkryciu zaczęłam myśleć: „A może zamiast do ojca Pio, pójdziemy do Asyżu? Do Carla?”. Pomysł dojrzewał we mnie coraz bardziej, aż w końcu powiedziałam Agacie: „Słuchaj, skoro i tak idziemy do Włoch, to może odwiedzimy też Carla?”.

I tak się zaczęło. Nie miałyśmy pojęcia, jak wygląda ten szlak, czy w ogóle istnieje jakaś trasa pielgrzymkowa do Asyżu.

Camino de Santiago jest świetnie oznakowane, są przewodniki, mapy, porady. A tu? Nic. Totalnie nic. Mimo wszystko od podjęcia tej decyzji wszystko zaczęło się układać – niby przypadkowo – jak puzzle. Na początku nie miałyśmy nic: połączenia, trasy, noclegów, ale za każdym razem pojawiał się ktoś, kto podsuwał nam kolejne wskazówki. Ostatecznie zdecydowałyśmy się na szlak Via di Francesco – drogę św. Franciszka. Wystartowałyśmy z Rzymu, by dojść do Asyżu, do Carla.

Spotkanie i radość

W czasie tej wędrówki nauczyłam się prawdziwego zaufania. W chwilach, gdy wydawało się, że utknęłyśmy, które wydawały się beznadziejne – pojawiało się rozwiązanie. Wiedzę, jak pokonać trudne momenty, zdobywałyśmy od innych pielgrzymów. Były sytuacje kryzysowe, ale dzięki tej podróży zrozumiałam, że nigdy nie jesteśmy sami, że Pan Bóg zawsze nas prowadzi.

Po dotarciu do Asyżu czekało na nas coś niezwykłego. Grób Carla znajduje się w małym, skromnym kościele. Jego ciało spoczywa w szklanej trumnie, która jest na wyciągnięcie ręki. I chociaż teoretycznie patrzysz na chłopaka, który odszedł z tego świata w wieku 15 lat po ciężkiej chorobie nowotworowej… nie czujesz smutku. Zamiast tego są pokój, radość i jakaś niezwykła energia. To było bardzo wzruszające, móc uklęknąć tak blisko i wyszeptać mu swoje prośby. Może dlatego Carlo nadal przyciąga tłumy młodych ludzi z całego świata. My trafiłyśmy tam akurat po Światowych Dniach Młodzieży, więc wokół było mnóstwo pielgrzymów. I wszyscy mieli jedno wrażenie: Carlo jest tu obecny.

Przyjaciel i pomoc

I wiecie co? To Carlo mnie odnalazł. Nie ja jego. Teraz noszę jego obrazek w portfelu, modlę się za jego wstawiennictwem, gdy potrzebuję wsparcia. Nie w jakiś sztywny, ustalony sposób – po prostu czasem, gdy jest mi trudno, mówię: „Carlo, pomóż”. I pomaga. Dzięki niemu nauczyłam się ufać Bogu. Nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli, ale czuję, że nie jestem sama.

Myślę, że każdy może mieć takiego swojego świętego przyjaciela, który wstawia się za nami. Nie chodzi tylko o to, jakiego patrona dostaliśmy na chrzcie czy bierzmowaniu. Warto mieć świętego, który jest nam bliski, którego historia nas dotyka. Carlo sam mnie znalazł – przez zwykły obrazek, przez przypadkowe spotkania, przez pielgrzymkę, która zmieniła moje życie.

Więc jeśli jeszcze nie masz swojego świętego – bądź czujny. Może i Ciebie ktoś znajdzie – w nawet, wydawać by się mogło, zwykłej chwili.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.