Króluj nam, Chryste! Siódma z zasad ministranta brzmi: ministrant przeżywa Boga w przyrodzie. Co to znaczy?
Archiwum prywatne
Pamiętam, jak podczas mojej pierwszej spowiedzi świętej wyznałem, że... mordowałem mrówki. Spowiednik musiał się nieźle zdziwić, słysząc taki tekst z ust siedmiolatka. Może pomyślał, że nieopierzony jeszcze penitent przesadza. Tyle że... to była prawda! Nie zabiłem przypadkowo jednej mrówki, ale rzeczywiście urządziłem tym pożytecznym owadom prawdziwą rzeź na masową skalę! Zarówno wtedy, jak i dziś jest mi z tego powodu bardzo wstyd.
Przecież każde, choćby najmniejsze stworzenie, nawet to ledwo widzialne gołym okiem lub dostrzegalne tylko pod mikroskopem, jest dziełem Bożym. Przez Niego powołanym do istnienia i chcianym. A wielkość człowieka mierzy się jego postawą i szacunkiem wobec słabszych, także innych stworzeń. Takie zresztą jest nasze powołanie – panować nad całym stworzeniem. Nie oznacza to oczywiście, że możemy zatruwać powietrze lub wodę, tępić zwierzęta (np. pożyteczne i pracowite mrówki) czy rabunkowo eksploatować środowisko. Wszak panowanie to nie niszczenie, lecz troska o to, nad czym ma się władzę.
Czytając podwójny, biblijny opis stworzenia, wyraźnie widzimy, że człowiek jest koroną i opiekunem stworzenia, jego najważniejszym elementem. Wszelkie próby stawiania zwierząt ponad człowiekiem wiodą na manowce. Przykładowo: ludzie, którzy popierają zabijanie dzieci przed narodzeniem, a nie pozwalają innym na jedzenie mięsa, stają się karykaturą ekologów i wypaczają Boży zamysł.
Papież Benedykt XVI napisał: „Nie możemy zredukować stworzenia tylko do miana środowiska, bo wtedy nie ma w nim miejsca dla Boga i dla człowieka”. Stworzenie to coś więcej niż środowisko. Już sama nazwa przypomina, że jest Ktoś, kto to wszystko uczynił, wypływającym z miłości aktem woli powołał do istnienia z niczego.
Niedoścignionym autorytetem w realizacji tej zasady jest św. Franciszek z Asyżu. W otaczającym świecie widział stworzenia powołane do istnienia przez Boga i traktował je jak członków swojej rodziny. Najpiękniejszy tego wyraz dał w słynnej „Pieśni słonecznej”, gdzie chwalił Pana ze wszystkimi Jego stworzeniami, m.in. z bratem Słońcem chwalił Pana przez siostrę Księżyc i gwiazdy, przez brata Wiatr i przez powietrze, przez siostrę Wodę i przez matkę Ziemię, która nas żywi i utrzymuje.
Co to znaczy, że ministrant przeżywa Boga w przyrodzie? Na pewno to, że w otaczającym świecie stara się dostrzegać piękno, harmonię i ład zaprowadzony w nim przez Boga, Stwórcę. Że potrafi się tym światem zachwycić, zatrzymując się podczas górskich wędrówek na chwilę, by dostrzec zieleń lasów czy usłyszeć szum strumienia. Że chce pójść na zachód słońca nad zatoką, podziwiając odbijające się w falach ostatnie promienie słoneczne. Że czasem, w ciepłą letnią noc, wlezie na dach, by podziwiać majestat rozgwieżdżonego, bezchmurnego nieba. A po tym wszystkim na modlitwie umie oddać Bogu chwałę za to, czego doświadczył.
Mam nadzieję, że czytając ten tekst, mogłeś choć trochę poczuć się jak ja, kiedy przestałem już mordować mrówki i zachwyciłem się filmami dokumentalnymi o przyrodzie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.