publikacja 21.03.2025 08:45
Nie chodzi o smutek, ale o więcej czasu dla Boga i dla innych. Magdalena i Wojciech Matyskowie, rodzice 9-letniego Mateusza, 7-letniej Kasi i 5-letniego Krzysia opowiadają „Małemu Gościowi” o Wielkim Poście w swojej rodzinie.
Wspólne czytanie Biblii pomaga dzieciom zrozumieć tajemnicę Wielkanocy
Katarzyna Jurków
Mateusz: Nie mogłem się doczekać Wielkiego Postu. Bardzo lubię Drogę Krzyżową, Gorzkie Żale. Kiedyś chodziłem z dziadkami, z mamą i z tatą, a teraz sam ciągnę ich do kościoła. Jestem ministrantem i mam swoje obowiązki.
Kasia: Ja należę do Dzieci Maryi i do scholi. W czasie Drogi Krzyżowej śpiewamy pieśni.
Mama Magdalena: Dzieci chodzą w kościele od stacji do stacji – to pomaga im lepiej zrozumieć, co dzieje się przy każdej z nich. Przynoszą też z domu swoje krzyże, żeby stać się prawdziwym towarzyszem Jezusa na tej drodze. Może właśnie dzięki temu Krzysio tak chętnie już w zeszłym roku, jako czterolatek, uczęszczał na te nabożeństwa. Bo nawet on – dosłownie i w przenośni – mógł wziąć swój krzyż i naśladować Zbawiciela.
Tata Wojciech: Zawsze dbaliśmy, by od najmłodszych lat prowadzić nasze dzieci do kościoła. Razem chodzimy na Msze i nabożeństwa, a jeśli jakieś tematy są dla niech trudne, to wyjaśniamy je w domu. Bo jak mówić dzieciom o Wielkim Poście, o Adwencie, o świętach, jeżeli nie będą miały takiej podstawy, takiego alfabetu…? Jeśli co tydzień są na Mszy Świętej, co dzień się modlą, to staje się to dla nich normą. A jeśli widzą,że rodzice robią to samo, też tak chcą. Bo wiara to nie jest tradycja i przyzwyczajenie. To styl życia. Wiara jest jak powietrze, bez którego nie da się normalnie żyć.
Kiedy dzieci były młodsze, czytaliśmy im Biblię z obrazkami, żeby na rysunkach zobaczyły te najważniejsze historie. Dzięki ilustracjom dzieci dużo lepiej rozumieją.
Mateusz: Oglądałem te książeczki i rysowałem potem własne wersje stacji. Oprócz Drogi Krzyżowej bardzo lubię Gorzkie Żale. No i potem te najważniejsze trzy dni przed Wielkanocą.
W tym roku w Wielkim Poście zrezygnowałem z grania na konsoli, ale nie całkiem. Gram mniej niż zwykle.
Kasia: A ja postanowiłam, że nie będę jadła słodyczy. W intencji dzieci, które ich w ogóle nie mają albo nie mogą wcale ich jeść.
Mama Magdalena: Mamy też wspólne postanowienie, że zamiast kupować ulubione serki, przekażemy te pieniądze dla potrzebujących.
Tata Wojciech: Jeśli w szkole koleżanka rozdaje słodycze z okazji urodzin, to nie chodzi o to, żeby na siłę odmawiać i zwracać na siebie uwagę. Można schować cukierek na później albo po prostu go zjeść, żeby nie sprawić komuś przykrości.
Bo przecież w tym czasie nie chodzi o smutek, ale o więcej czasu dla Boga i dla innych.
Widziałem niedawno film, który Wielki Post tłumaczy jako „powrót do domu”. Dzieci bawią się świetnie na podwórku, ale w pewnej chwili mama woła je na obiad. I dopiero wtedy przypominają sobie, że dom istnieje. Podobnie my – w ciągu roku „bawimy się” różnymi sprawami, a Wielki Post to moment, kiedy Bóg woła nas, byśmy do Niego wrócili.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.