O życiu jak półprosta, o wierze i matematyce mówi ks. Wojciech Kamiński, wikary w parafii Dobrego Pasterza w Istebnej.
Roman Koszowski /Foto Gość
„Mały Gość Niedzielny”: Na początek ulubiona zagadka mojego męża: cegła waży 2 kg i pół cegły. Ile waży cegła?
Ks. Wojciech Kamiński: Nie będę na to odpowiadał. Zajęłoby nam to zbyt dużo czasu. (śmiech)
Zapytałam, bo uczy Ksiądz religii i… matematyki. Jak to się stało?
Zawsze lubiłem matematykę. To był argument, żeby wybrać się na studia podyplomowe. Matematyka to moja pasja. Rodzice chcieli mnie jak najlepiej wychować i przekazać wiedzę, szczególnie tata, który uczył mnie matematyki. Razem rozwiązywaliśmy zadania matematyczne. Kilka godzin tygodniowo.
Naprawdę można polubić zadania z matematyki?
Na początku było to dla mnie trudne, musiałem się dużo uczyć, a wiadomo – żadne dziecko tego nie lubi. Ale po latach widzę, że to był błogosławiony czas, bo dzisiaj czerpię z tego, co wtedy otrzymałem. Dziś daje mi to radość.
I teraz uczy Ksiądz matematyki.
Tak, uczę w podstawówce, IV klasę, i mam jeszcze indywidualne lekcje w VIII klasie. Przekrój dość duży, ale jest dobrze. Czasem uczę przez zabawę, czasem odnoszę się do rzeczy codziennych. Ostatnio pomyślałem, żeby zrobić gazetkę łączącą religię i matematykę. Szukałem twierdzeń matematycznych, które można wykorzystać i tu, i tam. Jednym z moich ulubionych jest półprosta, która ma swój początek, ale nie ma końca. Tak samo nasze życie: ma początek, ale nie ma końca.
Czyli można połączyć religię z matematyką?
Staram się… Mam też porównanie dla uczniów szkoły średniej: żeby dojść do nieba, trzeba rozwiązać wyrażenie algebraiczne: niebo = wiara razy X dodać nadzieja razy Y dodać miłość razy Z minus grzech razy W.
Jak uczniowie reagują na Księdza – nauczyciela matematyki?
O tym, że będę uczyć matematyki, dowiedziałem się w wakacje. I już wtedy robiłem w Istebnej takie minidochodzenie. Pytałem rodziców, czy wiedzą, kto będzie ich dziecko uczył matematyki. Nie wiedzieli. Kiedy potem rozmawiałem z nimi już na początku roku szkolnego, mówili, że dwa razy czytali plan lekcji. Pytali, jak to możliwe, religia z panią katechetką, a matematyka z ks. Wojtkiem. (śmiech) A dzieci nie mają z tym problemu.
Jest Ksiądz surowym nauczycielem?
Jestem nie tyle surowym nauczycielem, ile odpowiedzialnym. Chcę zrobić wszystko, żeby swoim uczniom dobrze przekazać wiedzę. Chcę im też pokazać, iż jest czas i na zabawę, i na naukę, pod warunkiem, że traktujemy się poważnie.
Naszym czytelnikom proponujemy, żeby w Wielkim Poście w tym roku nie tyle sobie czegoś odejmowali, ile dodawali. Więcej modlitwy, czytania, również Pisma Świętego, więcej czasu dla innych... Co Ksiądz matematyk o tym myśli?
Myślę, że dobrze by było najpierw przeczytać fragment Ewangelii o… zmartwychwstaniu Pana Jezusa.
Dlaczego?
Po to, żeby zobaczyć żyjącego Chrystusa. Bo najpierw trzeba się zakochać, zobaczyć miłość Pana Boga, a potem dopiero, kiedy się kogoś kocha, chce się coś dla niego zrobić. Ważne, żeby czy wielkopostne odejmowanie, czy dodawanie, wszystko robić z miłości.
To miłość prowadzi mnie do wyrzeczenia, a nie wyrzeczenie do miłości. Taka subtelna różnica, ale w głowie człowieka zmienia bardzo dużo.
Pan Jezus z miłości do nas oddał życie, a ja z miłości do Niego chcę zrobić coś dodatkowego.
A Ksiądz lubi Wielki Post?
Dla mnie to czas wyciszenia, okazja, by zastanowić się nad sobą, posłuchać Pana Boga, pomyśleć, dlaczego coś robię. Zawsze, kiedy Go słuchałem i szedłem za Jego głosem, wtedy go odkrywałem. Mam taki osobisty dowód na Jego istnienie. Kiedy dostałem się na studia górnicze, po których chciałem pracować na kopalni, spełniały się moje marzenia, a ja mimo to nie byłem do końca szczęśliwy. Musiałem to jeszcze raz przemyśleć, przemodlić i… zrezygnowałem ze studiów, poszedłem do seminarium.
W takim razie wielkopostnym dodawaniem może też być chwila zatrzymania, zastanowienia?
Myślę, że to dobry pomysł. Zastanowić się nad tym, co daje mi radość. Co jest moją pasją? W czym chciałbym się rozwijać? I pomyśleć w tym Wielkim Poście, jak do tego mogę zaprosić Pana Jezusa. Połączyć jedno z drugim, pasję z religią.
Tak jak do biegów narciarskich człowiek potrzebuje dwóch nart, by szybko i bezpiecznie przebiec daną trasę, tak w życiu człowiek powinien rozwijać nie tylko swoje pasje, hobby, ale i rozwijać się duchowo. Musi jechać na dwóch nartach. Zachęcam, żeby w Wielkim Poście odkryć swoją pasję i zaprosić do niej Pana Boga.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.