publikacja 21.11.2024 12:34
O blokach startowych, oliwie z oliwek, krążeniu wokół Jezusa i spotkaniach w adwentowej kuchni mówi ks. Janusz Badura, proboszcz parafii św. Herberta w Wodzisławiu Śląskim.
Roman Koszowski /Foto Gość
„Mały Gość Niedzielny”: Pa- mięta Ksiądz, że kiedyś mocno na coś czekał?
Ks. Janusz Badura: Ciągle na coś czekamy. Nie wiem, czy sam do tego doszedłem, czy ktoś inny mnie tego nauczył, ważne, żeby nie czekać biernie.
Odwiedzam duszpastersko szpital w Wodzisławiu i czasami słyszę, jak lekarz mówi do pacjenta: „Musisz nauczyć się z tym żyć”. Ja proponuję taką formę czekania: mimo że czekam, to niczego nie zawieszam. Albo przynamniej się staram.
Ile się wydarzyło, zanim urodził się Pan Jezus? Maryja z Józefem przybyli do Betlejem na spis ludności, szukali miejsca na nocleg…
Nie można zaniedbywać spraw aktualnych. One też muszą tętnić życiem, trzeba być za nie odpowiedzialnym. Powiem szczerze, o wiele radośniej przeżywam sytuacje, gdy jestem czymś zaskoczony, kiedy np. odwiedza mnie ktoś niespodziewanie.
Czekając w sensie eschatologicznym, czyli ostatecznym, na Pana Jezusa, wiem, że pewnie będę zaskoczony, ale nie boję się tego zdziwienia. Ono ma tyle atutów, których nie da się przeżyć, kiedy wszystko jest zaplanowane.
A co w Adwencie jest najważniejsze? Na czym przede wszystkim mamy się skupić?
Myślę, że najważniejszy jest start. Moim parafianom z osiedla mówię: „Za tydzień zaczyna się Adwent, bardzo proszę, żeby już stanąć w blokach startowych”.
I to ma podwójne znaczenie, bo oni mieszkają w blokach i ten blok, w którym mieszkają, jest miejscem, z którego mają wystartować, wejść w czas Adwentu. Mówię trochę językiem sportowym, bo na przykład od startu sprinterów zależy bardzo wiele. Kiedy ktoś dobrze wystartuje, to prawdopodobnie dobrze pobiegnie i ma szansę na dobre miejsce w tym biegu.
A jeśli ktoś się zagapi?
Uspokajam takiego, bo ma pewnie inne walory, inne predyspozycje, ma inną siłę, która sprawia, że na krótkim odcinku potrafi dogonić lub przegonić innych.
Nawet jeśli zapomniałeś, że zaczął się Adwent, nie jesteś przegrany! Każdy moment, żeby rozpocząć ten czas, jest ważny. Zatem do biegu, gotowi, start!
Czy postanowienia adwentowe pomagają wystartować?
Bardziej chcę, żeby Adwent był ofertą, nie postanowieniem. Nawiązując jeszcze do sportu: inaczej jest, gdy biorę udział w zawodach podwórkowych, inaczej, kiedy jestem uczestnikiem turnieju lekkoatletycznego.
Ranga jest zupełnie inna. Dla mnie zawsze ważna jest oferta. Tłumaczę parafianom, że nie będziemy uczestniczyć w byle czym. Staram się tę ofertę dobrze przygotować.
Roraty też?
Nabożeństwa roratne traktuję jako formę rekolekcji. W tym roku wierni dostaną na początku rorat oliwę z oliwek w niewielkich butelkach. Ta oliwa będzie opisana, że jest z naszej parafii. Lampiony traktuję biblijnie: nie może nam oliwy braknąć jak ewangelicznym nierozsądnym pannom. W domu mówiono mi, żebym często korzystał z oliwy, bo ona poprawia krążenie.
I z taką ofertą wyjdę do moich parafian: będziemy przez najbliższe cztery tygodnie krążyć wokół Jezusa, który przychodzi. Jeszcze do końca Go nie zobaczymy, nie dotkniemy, ale będziemy wokół Niego krążyć. Jestem ciekawy, jak ta oliwa i to krążenie zostaną zinterpretowane.
A Maryja? Ona jest symbolem adwentowego czekania, czego nas uczy?
Ja Maryję, w tym przekroju czasowym, jakim jest Adwent, kojarzę z jutrzenką. Traktuję Ją jako zorzę poranną, bo po jutrzence, po zorzy porannej zawsze wschodzi słońce.
Idę za Maryją, podglądam Ją w Jej decyzjach, w Jej bólach i radościach, we wszystkim, co daje nam Słowo Boże. I wiem, że za chwilę Ona zakończy swoją rolę i pojawi się słońce, którym jest Jezus Chrystus. Wiem, że kiedy idę za Nią, doświadczę wschodu słońca. A wschód słońca ma duże wzięcie, bo nawet zakochane śpiochy są w stanie bardzo szybko rano wstać, żeby go zobaczyć.
Adwent przypomina też o innym czekaniu, na powtórne przyjście Pana Jezusa. Mamy się bać tego powrotu?
Wszystko zależy od konkretnego człowieka. Może się zdarzyć, że ktoś boi się tego powrotu. Czasami właśnie z powodu lęku ludzie wierzą w Boga.
Czekanie na Jezusa ma światełko w tunelu. Na to Adwent również zwraca uwagę, bo w tym czasie jest też dużo ciemności. Są światełka, ale patrząc choćby na wieniec adwentowy, widać, jak ta nadzieja się powiększa. Im bliżej Bożego Narodzenia, tym więcej światła. Dla mnie ten płomień jest symbolem nadziei.
Piękne jest to, że czekamy razem, nie w pojedynkę. Jesteśmy razem jako Kościół.
Czego Ksiądz życzy naszym czytelnikom na Adwent?
Podzielę się moją poradą dla parafii: aby w tym świętym czasie nie zapomnieć, że wszyscy jesteśmy ludźmi i oprócz tego najważniejszego wydarzenia, jakimi są przygotowania na przyjście Jezusa i na święta, umieć w Kościele zachować się po ludzku.
Co to znaczy?
To znaczy, żeby był też w parafii element towarzyski. Pięknym doświadczeniem jest, gdy po nabożeństwie spotykamy się w innej przestrzeni. U nas pod kryptą mamy Herbert Arenę. Znajduje się tam adwentowa kuchnia. Są: kawa, coś słodkiego, kanapki i niespodzianki dla dzieci.
W tym roku, podobnie jak w McDonaldzie jest McDrive, u nas będzie taki HerDrive dla tych, którzy spieszą się do pracy. Przy wyjeździe będziemy mieć dla nich ciepłą herbatę czy kawę i poczęstunek. Pan Jezus mówi: „Ja już swoje zrobiłem, pobłogosławiłem, podzieliłem się Słowem i uświęciłem ich, a teraz wy dajcie im jeść”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.